Dla Ryszarda Petru zjedzenie Nowoczesnej przez PO będzie oznaczało koniec jego krótkiej politycznej kariery.
Grzegorz Schetyna zjadł Ryszarda Petru i nawet nie musiał popijać. Nowoczesna kompletnie nic nie zyskała na tym, że w Warszawie wywiesiła białą flagę, a nawet cały las białych flag. Grzegorz Schetyna wyeliminował konkurenta dla Rafała Trzaskowskiego, a domniemana umowa koalicyjna między PO i Nowoczesną w sprawie wyborów samorządowych w całym kraju to nawet nie enigma, a wręcz kompletna fikcja. Schetyna zrobi, co zechce i absolutnie nie będzie się trzymał ustaleń, najprawdopodobniej wyłącznie ustnych, gdyż jest zbyt sprytny, żeby cokolwiek podpisywać i deklarować na piśmie. I nie dość, że Ryszard Petru oraz Paweł Rabiej pokazali, iż nie są w stanie grać ostro w polityce, to jeszcze zrobili z gęby cholewę. Przecież Rabiej zapewniał, że będzie kandydował przeciw Trzaskowskiemu, gdyż kandydat PO nie ma żadnych szans w Warszawie. A Petru go w tym wspierał. Minęły dwa tygodnie i obaj politycy Nowoczesnej powinni się spalić ze wstydu, skoro tamte buńczuczne zapowiedzi okazały się kiepskim żartem.
Poczucie wstydu Petru i Rabieja lub jego brak to jednak sprawa wtórna wobec szkód, jakie obaj wyrządzili własnej partii. Poddając się w Warszawie, i to na zasadzie bezwarunkowej kapitulacji, przekazali fatalny komunikat własnemu elektoratowi. Dali sygnał, że Nowoczesna już właściwie nie istnieje, a jedynym dla niej ratunkiem jest występowanie w roli przystawki Platformy. A przecież partia Petru powstawała jako alternatywa dla PO, a nie przystawka. W roli przystawki jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. Nowoczesna de facto zniknie, nawet jeśli zachowa cherlawe struktury. Bezwarunkowa kapitulacja Petru ma oczywiście realne podstawy. Wynika przede wszystkim z tego, że zadłużona partia nie ma pieniędzy na kampanię. I nie ma struktur zdolnych do przeprowadzenia kampanii samorządowej, wymagającej bodaj największego zaangażowania, i to na dole. Ryszard Petru potwierdził tym samym, że jego partia to kompletna wydmuszka. W stu procentach zrealizował więc oczekiwania Grzegorza Schetyny, dla którego jedyne akceptowalne partnerstwo z Nowoczesną to jej pełna wasalizacja, a właściwie wrogie przejęcie. Doświadczony politycznie Schetyna ograł Petru jak dzieciaka, a ten jeszcze musi robić dobre miny do złej gry.
Tuż przed konwencją Nowoczesnej (25-26 listopada 2017 r.) Ryszard Petru zaprezentował się partyjnym delegatom jako grabarz własnego ugrupowania. I to grabarz bez honoru oraz godności. To bardzo wzmacnia Katarzynę Lubnauer jako rywalkę Petru w wyścigu do stanowiska przewodniczącego partii. Jeśli Petru przegra, sam będzie sobie winien. A wtedy Katarzyna Lubnauer może zechcieć cofnąć decyzje swego poprzednika, co jednak nie zmieni fatalnego wrażenia, że partia ledwie zipie. I nie poprawi to sytuacji finansowej Nowoczesnej. Gdyby Petru przegrał, w partii górę wezmą tendencje rozłamowe, co też będzie skutkować jej uwiądem i likwidacją. Jeśli mimo wszystko Petru zachowa przywództwo, Nowoczesna już nie wyjdzie z korkociągu i nie zmieni wizerunku ugrupowania uzależnionego od łaski Grzegorza Schetyny, czyli kompletnie niesamodzielnego. I tak źle, i tak niedobrze.
Po nieboszczce Nowoczesnej nie będą płakać jej promotorzy i opiekunowie, bowiem nie spełniła swojej roli jako tratwy ratunkowej i alternatywy dla wyborców PO. Partia zostanie więc pogrzebana bez żalu. Co wcale nie oznacza wzmocnienia PO, gdyż elektorat Nowoczesnej tworzyli głównie ludzie wkurzeni na partię Schetyny bądź rozzłoszczeni jej wizerunkiem jako głównego „chapiącego” w polskiej polityce. Ci ludzie prędzej nie pójdą na wybory niż poprą Platformę Schetyny. Przewodniczącemu PO uda się więc „wykończyć” konkurenta, ale niewiele mu to da. A nawet nic nie da, bo choć słaba, ale nie zwasalizowana Nowoczesna poszerzała jednak poparcie dla opozycji. Dla Ryszarda Petru zjedzenie Nowoczesnej przez PO będzie oznaczało koniec jego krótkiej politycznej kariery. Chyba że wstąpi do PO. Ale będzie tam tylko pionkiem bądź paprotką.
Można powiedzieć, że Grzegorz Schetyna potwierdził swoje umiejętności w destrukcji, tylko na dłuższą metę nic z tego nie wynika, bo zwasalizowanie słabego Ryszarda Petru nie jest przesadnie wielkim osiągnięciem. Jedyną ciekawą konsekwencją procesu zjadania Nowoczesnej i wasalizowania Ryszarda Petru będzie gorąca zapewne debata na konwencji tej partii, bo trudno oczekiwać, że te sprawy nie będą tam dyskutowane. Ale to tylko obyczajowo-polityczna ciekawostka, bo kogo właściwie obchodzi, jak Ryszarda Petru rozliczają jego rywale do kierowania partią. Konwencja Nowoczesnej będzie raczej stypą niż ucztą weselną. Co chyba nikogo nie martwi. Może poza Ryszardem Petru i Pawłem Rabiejem, którzy i tak stracili twarz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368710-schetyna-rozjechal-petru-i-pokazal-ze-ten-jest-w-polityce-przedszkolakiem-a-nowoczesna-jest-juz-martwa