Pan prezydent mówi, że odchodzą tylko ci, którzy skończyli 65 lat. To jest ogromna różnica. Z wymiany, która obejmowała 100 proc. składu SN robi nam się raptem 40 proc
— mówi mec. Adam Tomczyński, były sędzia w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Ustawy prezydenckie dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego za chwilę powędrują do sejmowej Komisji Sprawiedliwości, gdzie rozpoczną się nad nimi dalsze prace. Poprawki będą teraz nanosić posłowie. Jakie są tak naprawdę najważniejsze rozbieżności między tym, co zaproponował PiS i prezydent? Jak pan skomentowałby te różnice? Zacznijmy od KRS… A konkretnie od słynnych 3/5 …
Mec. Adam Tomczyński: Najważniejsza różnica to sposób wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa. PiS proponował, by odbywało się to większością głosów, tak jak procedowane są wszystkie ustawy w sejmie. Natomiast pan prezydent chce, by to była większość 3/5.
Nie mam nic przeciwko temu, żeby było 3/5 - zmiany w sądownictwie są bardzo głębokie, więc byłoby dobrze, żeby istniało poparcie większe niż to, które zazwyczaj jest potrzebne. 3/5 wydaje się rozsądne. Ten model obowiązuje od 30 lat w Hiszpanii i dobrze zdaje egzamin. Ale niestety Hiszpania to nie Polska. Ciężko będzie taką większość uzyskać w naszym sejmie. Trzeba było wprowadzić jakieś rozwiązanie na wypadek, gdy się wybrać członków KRS nie uda. Prezydencki projekt rozwiązuje to: jeden poseł - jeden głos. To nie jest dobry pomysł. Co to oznacza w praktyce? Członek KRS nr 14 czy nr 15 zostanie wybrany czterema, trzema, a nawet jednym głosem za, gdy przeciw będzie ponad czterysta. To jest według mnie sprzeczne z demokracją. Dużo lepszy wydaje się wybór przez senat - również większością 3/5 głosów. To by moim zdaniem rozwiązywało problem. Do zaakceptowania jest też nowa propozycja PiS, która przebiła się do mediów jakieś dwa tygodnie temu - jeśli w pieszym kroku się nie uda osiągnąć 3/5, to sędziowie KRS będą wybierani zwykłą większością głosów, ale przy zachowaniu parytetów – większość rządząca wprowadzi tam 9 osób, a opozycja 6. Tylko trudno sobie wyobrazić, jak ten fakt zapisać w ustawie, aby wszyscy to respektowali.
Kolejna istotna różnica - sposób wygaszenia kadencji obecnych członków KRS nie jest jasno opisany w ustawie prezydenckiej. Ta sprawa trochę traci na znaczeniu, ponieważ dla 11 z 15 członków KRS kadencja kończy się 19 marca przyszłego roku.
To przejdźmy do Sądu Najwyższego. Tutaj wielkie spory wywoływały zmiany kadrowe…
Według projektu PiS prawie 100 proc. sędziów SN musiałby odejść. Twórcy pierwszej wersji ustawy powołali się na przepis konstytucji, który mówi,że w przypadku zmiany ustroju sądów, możliwe jest przesunięcie sędziów w stan spoczynku. PIS skorzystał z tej furtki. Ich koncepcja była prosta – odchodzą wszyscy sędziowie SN, bez względu na wiek, chyba że minister sprawiedliwości pozwoli im na dalsze orzekanie.
W ustawach przygotowanych przez pana prezydenta jest zupełnie inaczej. Pan prezydent mówi, że odchodzą tylko ci, którzy skończyli 65 lat. To jest ogromna różnica. Z wymiany, która obejmowała 100 proc. składu SN robi nam się raptem 40 proc. W przypadku ustawy PiS-u minister sprawiedliwości mógłby zadecydować, komu pozwolić orzekać dalej mimo wieku. W projekcie pana prezydenta decyzja należy do niego. Wydaje mi się, że propozycja Pałacu jest bardziej zgodna z duchem konstytucji. Prezydent ma w konstytucji uprawnienia co do mianowania sędziów. Minister sprawiedliwość ich nie ma.
A jak w obu ustawach zapisane są losy pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf?
Według projektu PiS niewątpliwie pani prezes odeszłaby razem ze wszystkimi sędziami. W projekcie prezydenta nie ma mowy na ten temat. Małgorzata Gersdorf w listopadzie skończyła 65 lat. Zgodnie z nową ustawą powinna odejść, chyba że pan prezydent przedłuży jej możliwość orzekania. Teraz powstaje pytanie - jeśli prezydent nie przedłuży, to czy prezes odejdzie z racji skończenia 65 lat? Czy też pozostanie takim dziwnym członkiem SN, który nie ma uprawnień orzeczniczych, a mimo to pozostanie jego pierwszym prezesem? Nie ma odpowiedzi na pytanie.
Podkreślmy, w projekcie PiS głównym rozgrywającym w kwestii, kto odchodzi, a kto zostaje był minister sprawiedliwości. A według projektu prezydenta o przedłużeniu możliwości orzekania, decyduje on sam.
W mediach pojawiają się pomysły, aby powiększyć skład osobowy SN aż do 120 osób. Taka poprawka miałaby sens?”
Według pierwotnego projektu automatycznie nastąpiłaby całkowita wymiana sędziów. Według ustawy prezydenta tylko 40 procent. Tak więc takie rozszerzenie byłoby w istocie dopuszczeniem nowych ludzi. Sądowi Najwyższemu nie zaszkodziłoby to na pewno.
A skarga nadzwyczajna? To słuszny pomysł?
Pan prezydent zaproponował instytucję skargi nadzwyczajnej - czyli możliwość wzruszenia prawomocnych orzeczeń sądowych. O tym nie było mowy w projekcie PiS. Nie ukrywam, że mi się ten pomysł nie za bardzo podoba. Uważam,że jest w kodeksie postępowania cywilnego i karnego sporo instytucji umożliwiających wzruszanie prawomocnych orzeczeń. Czemu miałaby służyć kolejna? Raczej myślę, że zostało ten pomysł „doklejony” do tego projektu , trochę tak ze względu na pijar, a nie z powodów merytorycznych. Ten dodatek ma robić dobre wrażenie.
Jak pan ocenia wprowadzenie ławników do Sądu Najwyższego przez prezydenta?
Takiej propozycji w projekcie PiS nie było. To co proponuje pan prezydent w jednej strony mi się podoba, z drugiej - nie bardzo. Dobrze,że w postępowaniu dyscyplinarnym wobec sędziów będzie uczestniczył ktoś z zewnątrz. Ja bym jednak wolał, żeby to nie byli ławnicy, czyli osoby bez przygotowania prawniczego. Wolałbym,żeby w sprawie pracy sędziów orzekali adwokacki, radcowie prawni. Prawnicy, ale nie sędziowie, który za dobrze się znają , przyjaźnią, bo to może utrudniać obiektywne rozpoznanie sprawy.
Jak skomentowałby Pan projekt, który złożyła pani prezes Małgorzata Gersdorf?
Na pochwałę zasługuje fakt, że on w ogóle się pojawił. Późno, ale jednak jest. To już sukces sam w sobie.
Znajduje się w nim izba dyscyplinarna i to trzeba pozytywnie ocenić. Dużą niespodzianką jest propozycja, aby sędziowie odpowiadali finansowo za złe orzeczenia. To ma dobre i złe strony. Za naprawdę błędne orzeczenia to powinni mieć postępowania dyscyplinarne i tracić pracę. Ale w niektórych sprawach, weźmy przykład z komisji badającej warszawskie reprywatyzacje - ustalenie kuratora dla 135 latka - to aż się prosi, aby sędzia tak z 50 milionów zapłacił. Generalnie – nie jest to dobry pomysł, ale przy wyjątkowo głupich orzeczeniach, mogłoby się przydać.
Czy pan wierzy, że w ciągu dwóch tygodni sejm może zakończyć prace nad reformą sadownictwa?
Tego nie wiem. Ale z całą pewnością, najwyższa pora, żeby te ustawy przyjąć!
Rozmawiała Katarzyna Jabłonowska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368678-nasz-wywiad-sedzia-tomczynski-o-reformie-krs-i-sn-z-cala-pewnoscia-najwyzsza-pora-zeby-te-ustawy-przyjac