Ogłoszone we wtorek porozumienie między Platformą Obywatelską a Nowoczesną miało być jasnym sygnałem wysłanym opinii publicznej: opozycja się jednoczy! Chodzi, rzecz jasna, o to, że Rafał Trzaskowski (PO) wraz z Pawłem Rabiejem (.N) wystartują w wyborach prezydenckich w Warszawie w swoistym tandemie. Trzaskowski ma być prezydentem, a Rabiej wiceprezydentem stolicy. Dzięki temu totalna opozycja uniknie bratobójczej walki.
Ale choć na papierze wszystko wygląda nieźle, to polityczna rzeczywistość boleśnie weryfikuje te plany. Po pierwsze - decyzja nie została skonsultowana z innymi partiami opozycyjnymi. Zaskoczeni byli ludzie Sojuszu Lewicy Demokratycznej (mający w zanadrzu kandydaturę lubianego w Warszawie Ryszarda Kalisza), o decyzji nie wiedzieli także nic politycy innych partii.
Ale decyzja o ścisłej współpracy z Nowoczesną poruszyła również wielu polityków Platformy. Choć co prawda są oni świadomi pozycji siły, z jakiej do rozmów przystępuje ich partia, to zadają pytania o długofalowe skutki. Jak słyszę od polityków kojarzonych z konserwatywnym skrzydłem tej partii, zwłaszcza w perspektywie ostatniej rezolucji Parlamentu Europejskiego porozumienie z .N może odbić się czkawką.
To nie jest poważne w dłuższej perspektywie. Politycy Nowoczesnej to elektorat skrajnie liberalny, w dodatku blisko współpracujący z liberałami w Parlamencie Europejskim, z Guyem Verhofstadtem. Jak mamy wytłumaczyć naszym wyborcom, że jesteśmy w koalicji z ludźmi, którzy trzymają sztamę z kimś taki jak Verhofstadt?!
— zastanawia się jeden z posłów Platformy.
Pewne niepokoje związane z decyzją Ryszarda Petru ws. kandydatury Trzaskowskiego pojawiły się również w Nowoczesnej. Politycy tej partii przekonują w nieformalnych rozmowach, że ruch Petru jest spowodowany wyłącznie chęcią osiągnięcia krótkotrwałego efektu związanego z wyborami w partii. Petru miałby się zaprezentować jako polityk, który potrafi porozumieć się w sprawie zjednoczenia opozycji, o co postuluje część wyborców (i działaczy) Nowoczesnej. O problemie bez ogródek mówiła też Katarzyna Lubnauer, kontrkandydatka Petru w wyborach na szefa partii.
Ale problem dotyczy nie tylko Lubnauer. Wśród parlamentarzystów Nowoczesnej panuje obawa, że Petru zgadzając się - w zasadzie bez walki - na kandydaturę Trzaskowskiego wszedł na drogę, z której nie ma już powrotu, a na końcu której silniejszy partner, a więc Schetyna i cała Platforma zwyczajnie skonsumują mniejszego, traktując Nowoczesną jako przystawkę. W tym kontekście wybory na szefa Nowoczesnej nabierają dodatkowych rumieńców.
Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368476-tylko-u-nas-kruche-porozumienie-totalnej-opozycji-politycy-po-boja-sie-skojarzen-z-verhofstadtem-poslowie-n-zjedzenia-przez-schetyne