Portal wPolityce.pl dotarł do treści protokołu zeznań Andrzeja Przyłębskiego, które ambasador RP w Niemczech złożył przed prokuratorem Biura Legislacyjnego IPN w sierpniu tego roku. Andrzej Przyłębski przyznaje się w nim do podpisania zobowiązania w czerwcu 1979 roku i tłumaczy swoje motywy oraz ujawnia nowe informacje w głośnej sprawie, którą dla ataku na Trybunał Konstytucyjny wykorzystała „Gazeta Wyborcza” oraz politycy opozycji totalnej.
„W 1979 roku byłem studentem pierwszego roku filozofii na UAM w Poznaniu. Miałem wujka w Anglii…” - rozpoczyna swoje zeznania Andrzej Przyłębski.
Ambasador RP w RFN mówi w zeznaniu o motywach, które pchnęły go do wyjazdu z kraju pod koniec lat 70. i o tym jak stanął przed obliczem „urzędnika” (w rzeczywistości funkcjonariusza SB) biura paszportowego w Koninie.
Podjąłem starania najpierw o uzyskanie zaproszenia, bo chciałem wyjechać do Anglii, by podreperować język, ale także dlatego, że zacząłem przemyśliwać pozostanie na Zachodzie na stałe. Nie widziałem dla siebie perspektyw w ówcześnie istniejącej w Polsce sytuacji.(…) Złożyłem na Komendzie Wojewódzkiej MO w Koninie wniosek paszportowy.(…) W terminie wezwania udałem się na komendę zapewne do do wskazanego pokoju. Tam przyjął mnie urzędnik biura paszportowego. On występował po cywilnego.(…) Z tego co pamiętam on nie przedstawił mi się z imienia i nazwiska, a już z całą pewnością nie informował mnie przed rozpoczęciem rozmowy, że był funkcjonariuszem SB.
– zeznał Andrzej Przyłębski.
On przedstawił mi szereg zastrzeżeń związanych w ubieganiem się przeze mnie o paszport. Po pierwsze stwierdził, że mam kuzyna Romana N., który przed trzema laty wyjechał na Zachód i nie powrócił. Mogło być tak, że funkcjonariusz miał pretensje, bo nie umieściłem kuzyna we wniosku paszportowym.
– mówił Andrzej Przyłębski w trakcie przesłuchania z prokuratorem IPN.
Andrzej Przyłębski zeznał, że ”urzędnik” zażądał od niego oświadczenia w sprawie „związków” przyszłego ambasadora ze swoim kuzynem, który został na Zachodzie. Esbek wykorzystuje wiedzę jednego z TW z otoczenia Andrzeja Przyłębskiego, (znajomego matki przyszłego ambasadora), z której wynika, że Przyłębski mógł rozprowadzać antykomunistyczną bibułę.
Po trzecie, ten funkcjonariusz zarzucił mi, że zajmuję się kolportażem literatury opozycyjnej „drugiego obiegu”. Chodziło głownie o literaturę Polskiego Porozumienia Niepodległościowego i o jakieś inne jeszcze „mniejsze” wydawnictwo, być może chodziło tu o KOR. Ten urzędnik stwierdził, że to najpoważniejszy zarzut, który najprawdopodobniej przeszkodzi w wydaniu mi paszportu.
– zeznał w sierpniu Andrzej Przyłębski.
Przebiegiem tej rozmowy byłem całkowicie zaskoczony, bo okazało się, że od dłuższego czasu jestem w jakiś sposób inwigilowany przez organ PRL. Zresztą ta sytuacja umocniła mnie wówczas w przekonaniu, że nie mam już szukać w PRL i muszę wyjechać na stałe.
– zeznał Przyłębski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Przyłębski odpowiada Czerskiej: Nie jestem i nigdy nie byłem agentem służb specjalnych. „GW rozpowszechnia nieprawdzie informacje”
W zeznaniach przed IPN pojawia się wątek drugiego spotkania Przyłębskiego z „urzędnikiem” paszportowym z Konina, do którego doszło kilka dni po pierwszej wizycie w urzędzie.
Przyjął mnie ten sam funkcjonariusz, o którym logicznie rzecz ujmując wiedziałem, że jest z SB, ale którego nadal traktowałem jak urzędnika paszportowego i do którego przyszedłem, by dowiedzieć się o decyzji paszportowej w mojej sprawie. Ten funkcjonariusz tym razem od samego początku zaatakował mnie. Stwierdził, że nie tylko nie dostanę paszportu ale wręcz wszczęte zostanie wobec mnie postępowanie o relegowanie z uczelni, ponieważ rozpowszechniam literaturę opozycyjną. Potem stwierdził, że jedynym moim wyjściem jest zgodzić się na bliższe związki ze służbą bezpieczeństwa.(…) Zaproponował mi wówczas podpisanie zobowiązania do współpracy ze służbą bezpieczeństwa.
– zeznał w sierpniu Przyłębski.
**Ja byłem wtedy młodym człowiekiem i już nawet pomijając to, że zależało mi na otrzymaniu paszportu, to obawiałem się realnie jego zapowiedzi dotyczącej wyrzucenia mnie ze studiów. W takich warunkach zgodziłem się napisać zobowiązanie do współpracy, przy czym nie zamierzałem jej realizować, zwłaszcza wobec moich planów pozostania na stałe za granicą. Wydaje mi się, że jakoś bezpośrednio po tej rozmowie wydano mi paszport(…).
– czytamy w protokole zeznania Andrzeja Przyłebskiego.
Ambasador zeznał tez przed prokuratorem z IPN, że po powrocie z Anglii, nigdy nie spotkał się już z esbekiem z Konina, mimo kilku prób ze strony „urzędnika” paszportowego.
Po tym drugim spotkaniu na komendzie, a przed wyjazdem, ja już nie widziałem się z tym funkcjonariusze,. Oddałem oczywiście paszport, ale z nim się nie widziałem. Po jakimś czasie od mojego powrotu do Anglii ja także nie spotkałem się z tym funkcjonariuszem(…). Po jakimś czasie od mojego powrotu z Anglii ten funkcjonariusz chyba telefonicznie albo do akademika albo do mojego domu rodzinnego kontaktował się ze mną i prosił o spotkanie. Ja wówczas początkowo się zgodziłem, ale po namyśle ostatecznie nie poszedłem na to spotkanie i potem już nigdy się z tym funkcjonariuszem nie spotkałem.**
– zeznał Przyłębski.
W trakcie sierpniowego przesłuchania wyszło tez na jaw kto w 1979 roku był tajnym współpracownikiem SB w otoczeniu Andrzeja Przyłębskiego i kto dostarczył bezpiece informacji, dzięki którym można było go szantażować. Ta osobą okazał się Stanisław S. (dane do wiadomości redakcji).
To był przyjaciel moich rodziców. On był prokuratorem wojskowym w Szczecinie. Pochodził z tej samej miejscowości co ja i bywał zwłaszcza w weekendy u swojej rodziny. Przy tej okazji często odwiedzał moich rodziców. Rozmawiał głównie z rodzicami, ale później kiedy byłem już starszy także ja toczyłem z nim rozmaite dyskusje o wartościach. On był zaprzysięgłym komunistą stąd gorąco dyskutowaliśmy w trakcie tych wizyt, zwłaszcza gdy rozpocząłem już studia filozoficzne. Ponieważ ja przywiozłem do domu te materiały z „drugiego obiegu” Stanisław S. widział je bo pokazywałem mi je podczas naszych dyskusji. Ja nic nie wiedziałem o związkach Stanisława S. z SB.(…)
– czytamy w protokole przesłuchania Andrzeja Przyłębskiego, w którym ambasador RP w Niemczech przyznał, że ostrzegał „osoby kojarzone z z rozpowszechnianiem wydawnictw opozycyjnych w akademiku”.
W trakcie przesłuchania przed prokuratorem IPN, Andrzej Przyłębski jednoznacznie określił swoją rzekomą „współpracę” z SB, jako pozorną i oprócz dwóch spotkań w czerwcu 1979, nigdy nie miał jej kontynuować.
W ogólności chciałbym jeszcze raz powiedzieć, że wszelkich podjętych przez mnie zobowiązań wobec SB podczas tych rozmów ja nie traktowałem poważnie. Nie miałem zamiaru podejmować żadnej współpracy, dostarczać jakichkolwiek istotnych dla SB informacji, nie zamierzałem ukrywać swoich rozmów z SB, zwłaszcza przed tymi osobami, których one dotyczyły. Chciałem podkreślić również, że w mojej ocenie nigdy nie przekazałem służbie bezpieczeństwa żadnych istotnych dla niej informacji, czy to w formie pisemnej, czy ustnej.
– zeznał Andrzej Przyłębski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368307-nasz-news-byly-prokurator-wojskowy-donosil-na-przylebskiego-ujawniamy-fragmenty-protokolu-przesluchania-polskiego-ambasadora-w-niemczech-przed-ipn
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.