Warto zauważyć jak mocno dyskusja wokół głośnego internetowego wpisu Donalda Tuska skupiona jest na emocjonalnych opisach osobistego starcia byłego premiera z liderami obecnego obozu rządzącego. Czujnie badane są reakcje tak środowisk opozycyjnych (nadzieja na ratunek) oraz rządzących (czy się przestraszyli?).
Można postawić tezę, że właśnie sprowadzenie debaty politycznej w Polsce do wymiaru wyboru wyłącznie personalnego jest celem szefa Rady Europejskiej. Zawsze bowiem, gdy spór ograniczał się do takich kwestii - Tusk wygrywał. Dlatego przez osiem lat propagandyści PO-PSL pilnie czuwali, by osią walki politycznej była zawsze wyłącznie estetyka, osobowości liderów, ewentualnie sprawy obyczajowe.
Gdy ten polityczny pływak bez poglądów musiał rywalizować na programy, projekty, pomysły - przegrywał. Nie przypadkiem poważnego, oficjalnego programu Platforma nie ma do dzisiaj. I nie przypadkiem partia Jarosława Kaczyńskiego była w stanie przejąć władzę właśnie wtedy, kiedy przeniosła oś sporu politycznego na obszar programowy. Odkładając wielkie zasługi osobiste liderów tamtej kampanii, to właśnie drużynowa gra i wspólny program socjalny, gospodarczy i społeczny dały obozowi zmiany zwycięstwo.
Można więc postawić tezę, że w momencie pełnego triumfu Prawa i Sprawiedliwości w obszarze programowym (programy społeczne, rozwój gospodarczy i budżet, bezpieczeństwo), Tusk postępuje racjonalnie: nie wchodzi w spory merytoryczne, ale próbuje przerzucić pole wyboru na obszar wyłącznie personalny. W tym pierwszym obszarze niewiele ma Polakom do powiedzenia, w drugim czuje się mocny.
To też tłumaczy dlaczego nawet wrogie na co dzień Prawu i Sprawiedliwości ośrodki nagle otwarcie zachęcają Jarosława Kaczyńskiego do objęcia premierostwa, co samo w sobie - podkreślam - dla obozu może być finalnie korzystne. Ale z perspektywy opozycji oczywiste korzyści jakie obozowi rządzącemu przyniosłaby zmiana premiera na lidera PiS, a więc lepsza koordynacja, większa decyzyjność, sprawność i determinacja, jaśniejsza wizja dalszych zmian, zostałyby zrównoważone przez zyski opozycji w postaci powrotu dominującego wszystko sporu personalnego, osobowościowego, charakterologicznego.
Paradoksalnie, na to samo zdają się liczyć te siły w Prawie i Sprawiedliwości, które agresywnie spinują konieczność pilnych zmian, a które nie wyzbyły się marzeń o lepszym, centrowym PiS, jakimś nowym PJN. Intensywnie budują swoje wpływy, a mają za co, bo dysponują ogromnymi zasobami. Liczba redakcji i środowisk im sprzyjających, chroniących ich interesy, idzie już w dziesiątki, od lewa do prawa. Ich interes też jest oczywisty: im bardziej utwardzony PiS, tym większe pole manewru na lewo od niego. Tam gdzie socjologicznie i politycznie dziś jest Szydło, tam za chwilę może być jakiś nowy PJN.
Czy te wszystkie rachuby się spełnią? Może być różnie. Na pewno wielu polityków, tak opozycji jak i obozu rządzącego, nie doceniało i nie docenia Jarosława Kaczyńskiego. Lider Prawa i Sprawiedliwości wiele takich pułapek zdołał ominąć, z tej też sobie zdaje sprawę. Ale warto wiedzieć jakie są kalkulacje przeciwników dobrej zmiany.
To jest prawdziwy powód dla którego wilcze oczy znów nam o sobie przypomniały.
PS: Warto sięgnąć po najnowsze wydanie tygodnika „Sieci”:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368172-wilcze-oczy-znow-na-nas-patrza-oto-prawdziwy-cel-tuska-i-opozycji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.