Polska armia, podobnie jak cały nasz kraj, na skutek nieprzeprowadzenia niezbędnych zmian po 1989 r., przeszła proces, który można nazwać „ewolucją wsteczną”
— twierdzi Antoni Macierewicz, szef MON w wywiadzie dla Gazety Polskiej.
Minister uznał, że jest to odczuwalne do dzisiaj.
Absolutna większość kadry oficerskiej to lojalni, profesjonalni żołnierze, którzy bohatersko sprawdzili się w misjach zagranicznych (Afganistan, Irak, Kuwejt, Bałkany) i w ciężkiej pracy codziennej w kraju. Rzecz w tym, że czasem decyzje z przeszłości – o których nie mieli nawet wiedzy – i błędy cywilnych elit politycznych tak ukształtowały strukturę armii, że uniemożliwiały jej rozwój
— zaznacza.
Minister przypomniał, że Wojciech Jaruzelski rzucił kiedyś w rozmowie z Michaiłem Gorbaczowem iż „na pokolenia zabezpieczył dominację środowisk związanych ze Związkiem Sowieckim” w polskiej armii.
Wydawało się wówczas, że mamy do czynienia z pewną bufonadą w wykonaniu Jaruzelskiego – ot, takim rzuceniem nieuprawnionego stwierdzenia, niemającego żadnego zakorzenienia w faktach
—mówi minister.
Że jest inaczej przekonał się, przeglądając dokumenty dotyczące systemu nazwanego „Złotym Funduszem” (oficjalna nazwa: Fundusz Przyspieszonego Rozwoju). Stało się to, gdy objął stanowiska szefa MON.
Minister tłumaczy, że „Złoty Fundusz” to młodzi ludzie, wyselekcjonowani na początku lat 80. z kadry oficerskiej, jako ci, którzy będą w przyszłości dowodzili polską armią. Wojsko miało czuwać nad ich rozwojem i przygotowaniem do roli dowódców. Ta grupa miała przywileje finansowe, zapewnioną możliwość szkoleń,
i drogę awansu. W wojskowych służbach specjalnych PRL nazywano ich „kadrą perspektywiczną”.
Gdy zostałem ministrem obrony narodowej, zobaczyłem w armii ludzi ze „Złotego Funduszu” na kluczowych stanowiskach. To niewielka grupa, ale wciąż bardzo wpływowa – nawet jeśli znajduje się dzisiaj poza armią. I przypomnę tylko, że peerelowski pomysł Funduszu Przyspieszonego Rozwoju próbował reaktywować w 2012 r. minister Tomasz Siemoniak
— mówi Antoni Macierewicz.
Zdaniem szefa MON ich wpływy można było zauważyć, gdy z wojska odeszło kilku generałów współodpowiedzialnych za osłabianie polskiej armii.
Rozpoczął się wówczas medialny, zmasowany atak, który wciąż trwa. I nikt nie czuje się zażenowany tym, że chodzi o funkcjonariuszy wojskowej bezpieki, i tych, którzy bili czołem przed gen. Stanisławem Koziejem czy prezydentem Bronisławem Komorowskim — mówi minister.
Zaznacza, że ze strony środowisk patriotycznych, ze strony obozu dobrej zmiany zakres przeciwstawienia się temu atakowi jest niewielki.
Istnieje pewna podatność na tę absurdalną argumentację. I to czasem na najwyższych szczeblach władzy w Polsce. Ludzie związani z generałami odpowiedzialnymi za patologie w armii chcą decydować także po 2015 r – stwierdził.
Według Macierewicza to „Złoty Fundusz” stoi za atakiem na wojska obrony terytorialnej, krytyką budowy Kanału Żeglugowego na Mierzei Wiślanej, podsycaniem niechęci wobec NATO i USA, obroną skompromitowanych grup interesu w wojsku.
I nikt – poza ministrem obrony narodowej – na to nie reaguje. Odwrotnie, ci generałowie są honorowani, wspierani, aprobowani i stawiani za wzór, a ich opinie przywołuje się jako racjonalne argumenty. A to nie są argumenty, tylko prostacka propaganda
— stwierdza minister.
Zaznacza, że mamy do czynienia w Polsce z sytuacją naprawdę bardzo głęboko niebezpieczną.
Mamy największą od lat szansę na przekreślenie dotychczasowych uwarunkowań geopolitycznych, na budowę silnej Polski w sprzyjającym otoczeniu, na zrównoważenie euroazjatyckiego układu politycznego, a cofamy się przed ludźmi, którzy nie są godni nosić munduru wojskowego
— ostrzega.
k j /Gazeta Polska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368131-macierewicz-o-istnieniu-w-wojsku-zlotego-funduszu-cofamy-sie-przed-ludzmi-ktorzy-nie-sa-godni-nosic-munduru-wojskowego