Marsz faktycznie odbywał się 300 km od Auschwitz, natomiast trudno mi oceniać intencje każdej osoby, która zdecydowała się wziąć w nim udział. Jestem przekonany, aczkolwiek nie mam na to dowodów, że jednak zdecydowana większość z nich poszła w pozytywnych i szlachetnych intencjach świętowania tego radosnego święta. Była jednak grupa osób, być może nieliczna, za to bardzo głośna i widoczna, która niosła negatywne przesłanie. To przyćmiewa to pierwsze założenie, które przyświecało przy obchodach tej rocznicy
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Lesław Piszewski, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP.
wPolityce.pl: Uczestniczył Pan wraz z rabinem Michaelem Schudrichem w rozmowie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Głównym tematem był Marsz Niepodległości?
Lesław Piszewski: Spotkanie nie dotyczyło Marszu Niepodległości, ale przedstawienia sytuacji społeczności żydowskiej w Polsce, a marsz był tylko jednym z tematów. Wspomnieliśmy o naszym niepokoju wynikającym z haseł, które pojawiły się przy nim. Głównie mówiliśmy o sprawach bezpieczeństwa społeczności żydowskiej, sprawach restytucji mienia żydowskiego, o stosunkach polsko-izraelskich, dziękowaliśmy prezesowi za wypowiedzi z tym związane. Generalnie przedstawialiśmy naszą społeczność i problemy, z którymi się borykamy. Poruszyliśmy m.in. kwestię ochrony dziedzictwa żydowskiego i zaangażowania polskiego rządu w ochronę cmentarzy żydowskich, które w przeważającej większości są w miejscach, gdzie nie ma już żyjącej społeczności żydowskiej, a jest to wspólne dziedzictwo historyczne Rzeczypospolitej Przyjaciół. Oczekujemy tutaj jakichś rozwiązań systemowych, w jaki sposób objąć ochroną te cmentarze. Pan prezes zadeklarował możliwie najdalej idącą pomoc.
To prawda, że rabin Schudrich zaznaczył podczas tej rozmowy, że wydźwięk Marszu Niepodległości był bardzo negatywny dla społeczności żydowskiej?
Tak, bo dla społeczności żydowskiej ten marsz był niepokojący, gdyż przywoływał najgorsze wspomnienia, szczególnie u ludzi starszych. Zgłaszali nam swoje zaniepokojenie i prośbę, żebyśmy coś zrobili, aby nie dochodziło do nadużywania haseł rasistowskich, wyraźnie antysemickich i ksenofobicznych. Wiemy, że prowadzone jest obecnie śledztwo przez prokuraturę w celu zidentyfikowania osób, które dopuściły się łamania przepisów. Natomiast zabrakło szybkiej reakcji, zdecydowanego odcięcia się od tych haseł organizatorów marszu. Byłoby to pożądane i dałoby pozytywny sygnał. Nie wszyscy to uczynili.
Ale jednak gros manifestujących 11 listopada, to byli polscy patrioci, którzy przyszli świętować Dzień Niepodległości. Nie uważa Pan, że prowokatorzy zawsze mogą się znaleźć?
Tak i nikogo nie chcę tutaj usprawiedliwiać. Nie umiem tego oszacować, ale jeżeli tam było 60 tysięcy ludzi, a 600 osób niosło jedynie te hasła, to rzeczywiście procentowo jest to niewielka liczba. Natomiast ich wydźwięk był jednoznaczny, dlatego reakcja organizatorów marszu powinna być błyskawiczna. Jeśli jej nie ma, to budzi to pewne wątpliwości, czy nie jest przypadkiem tak, że organizatorzy utożsamiają się z tymi hasłami. Niedobrze się stało, że taki baner otwierał pochód, a tłumaczenia, że ktoś kto był z tyłu nie widział- są logiczne, natomiast nie są poważne. Cały świat widział te banery, tylko organizatorzy nie chcieli ich zobaczyć.
Nie uważa Pan jednak, że słowa pana Verhofstadta o 60 tys. faszystach, którzy przeszli ulicami Warszawy 300 km od Auschwitz były niedopuszczalne?
Uważam, że były nadużyciem. W moim odczuciu takie uogólnienie było niesmaczne i nieuprawnione. Marsz faktycznie odbywał się 300 km od Auschwitz, natomiast trudno mi oceniać intencje każdej osoby, która zdecydowała się wziąć w nim udział. Jestem przekonany, aczkolwiek nie mam na to dowodów, że jednak zdecydowana większość z nich poszła w pozytywnych i szlachetnych intencjach świętowania tego radosnego święta. Była jednak grupa osób, być może nieliczna, za to bardzo głośna i widoczna, która niosła negatywne przesłanie. To przyćmiewa to pierwsze założenie, które przyświecało przy obchodach tej rocznicy.
W porównaniu z Niemcami czy Francją problem antysemityzmu czy neonazizmu w Polsce praktycznie jednak nie istnieje. Uważa Pan, że jest inaczej?
Nie jestem specjalistą, żeby porównywać między tymi państwami, jak to jest. Jedno wiem na pewno, inne podłoże i inny odbiór ma antysemityzm w Niemczech, inny we Francji czy Stanach Zjednoczonych, a jeszcze inny w Polsce. Polska, która była ofiarą nazizmu i faszyzmu cierpiała więcej niż inne narody. To na naszych ziemiach polskich zginęło 3,5 mln Żydów, czyli 90 procent całej populacji. Oczekujemy więc, że w Polsce będzie zero tolerancji dla antysemityzmu.
Jak tę sprawę podczas rozmowy komentował Jarosław Kaczyński?
Pan prezes nie podziela tych haseł i je tak samo potępia. Zauważył, że w jego odczuciu to była jedynie garstka osób, która je niosła i że reakcja będzie tutaj stanowcza. Co już się dzieje, bo jak wspomniałem wszczęto już postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368114-nasz-wywiad-przewodniczacy-zwiazku-gmin-zydowskich-rp-o-kulisach-spotkania-z-jaroslawem-kaczynskim-dziekowalismy-za-jego-wypowiedzi