Mamy własne zdanie w wielu sprawach i takie napięcia nam nie przeszkadzają. Staramy się po prostu tłumaczyć naszą politykę. Wokół Polski jest jednak także sporo nieporozumień. Od każdego Polaka w instytucjach oczekuję rzetelności w postrzeganiu i referowaniu spraw polskich
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich w MSZ.
wPolityce.pl: Powiedział Pan dziś w Brukseli, że Donald Tusk zachował się nieprofesjonalnie i wyszedł z roli przewodniczącego Rady Europejskiej. Mocne słowa, ale z drugiej strony może to tylko niewiele znaczący twitt, który nie ma przełożenia na bieżącą politykę i codzienne relacje Warszawy z państwami UE i instytucjami unijnymi? Będziemy pochylać się nad każdym wpisem w Internecie?
Konrad Szymański: Nie chcę przywiązywać nadmiernej wagi do tweetów, ale to jednak publiczna wypowiedź przewodniczącego Rady Europejskiej. Przewodniczący Tusk, skoro czuje się tak przejęty losami Polski, powinien raczej pracować na rzecz lepszego porozumienia Warszawy i Brukseli, zamiast powielać bardzo stronnicze diagnozy polskiej polityki w UE. To jest angażowanie autorytetu stanowiska międzynarodowego do doraźnej gry politycznej w jednym z państw członkowskich. Nigdy czegoś takiego nie widziałem u urzędującego przewodniczącego Rady, Komisji, czy tym bardziej innej instytucji międzynarodowej. W tym sensie jest to po prostu nieprofesjonalne zachowanie Donalda Tuska.
Jeśli słowa Tuska traktować poważnie, to być może Polska powinna zareagować i wyrazić jakiś oficjalny sprzeciw na forum Rady Europejskiej czy innych unijnych instytucji? Będzie taka próba zwrócenia uwagi na problem z brakiem neutralności urzędnika unijnego?
Premier Beata Szydło zwracała uwagę na ten problem przy okazji wyborów Przewodniczącego Tuska. Dzisiaj widać wyraźnie, że Pani Premier miała rację. Mam nadzieję, że taka właśnie refleksja towarzyszy dziś członkom Rady. Czy będziemy do tego wracali, zdecyduje Premier.
A może jest w tym wszystkim coś, co sugerują niektórzy korespondenci z Brukseli - mianowicie, że Donald Tusk nie napisałby takiego wpisu, gdyby nie ogólna atmosfera niechęci wobec Polski, jaka panuje w Brukseli? Pewne napięcie istnieje, to jasne, ale czy w Pana codziennych relacjach w Brukseli widać to zaniepokojenie, o którym napisał Tusk?
Napięcia polityczne to rzecz naturalna, szczególnie dziś, kiedy w samej UE panuje niespotykana dotychczas niepewność przyszłości. Mamy własne zdanie w wielu sprawach i takie napięcia nam nie przeszkadzają. Staramy się po prostu tłumaczyć naszą politykę. Wokół Polski jest jednak także sporo nieporozumień. Od każdego Polaka w instytucjach oczekuję rzetelności w postrzeganiu i referowaniu spraw polskich. Wszystkim nam powinno zależeć na tym, by napięć było mniej, by się one nie piętrzyły. To należy do kluczowych zadań Przewodniczącego Rady - ułatwiać porozumienie.
Jak odnosi się Pan do kolejnej rezolucji w PE poświęconej Polsce? Z pewnością nie służy to polskiej pozycji za granicą, a może to niewiele znaczący dokument, którego przyjęciem nie powinniśmy się przejmować? Nie obawia Pan się przy tym, że tego typu rezolucje i próby nacisku na Warszawę rozbudzą albo po prostu zwiększą nastroje antyunijne nad Wisłą?
Z uwagą czytam wszelkie dokumenty unijne dotyczące Polski. Ta rezolucja jest jednak trudna do obrony. Posłowie zdecydowali się tam wrzucić wszystko. Mamy tam regularne sprawy, gdzie toczą się postępowania przed Trybunałem. Takich spraw jest dziś około 2500 wobec wszystkich państw członkowskich. Mamy odniesienia do TK, ustaw o policji, cudzoziemcach, szkole sędziów, ustroju sądów powszechnych, KRS, SN, do polityki azylowej Polski. Mamy w końcu 7 różnych odniesień do aborcji i antykoncepcji. Mamy nierozważne uogólnienia, jak to nazwanie Marszu Niepodległości faszystowskim. Czy naprawdę w każdej z tych spraw PE ma prawo przedstawiać nieokreślone oczekiwania wobec Polski i rządu? To jest po prostu bardzo niechlujny dokument, napisany przez polityków, którzy sądzą, że o Polsce mogą mówić, co chcą. Tak nie jest. Cierpi na tym oczywiście autorytet Parlamentu.
Pana wizyta w Brukseli jest związana ze spotkaniem unijnych ministrów ds. europejskich. W planach między innymi rozmowy o polityce migracyjnej. Czy po tych dwóch latach możemy mówić o jakimś sukcesie Polski i V4, czy wracające pomysły na przymusową relokację imigrantów - jak przyjęty ostatnio raport w PE - to realny scenariusz?
Sprawa polityki migracyjnej nie jest zamknięta, ale na pewno sukcesem Polski i V4 jest zasadnicza zmiana polityki migracyjnej UE. Skupiamy się na działaniach zewnętrznych. To jest droga do pełnego kompromisu, ale dziś nie wszyscy są na taki przełom gotowi. Potrzebujemy jeszcze więcej czasu.
Co myśli Pan o toczącej się w mediach dyskusji dotyczącej pewnej rekonstrukcji struktury polskiej polityki zagranicznej? Mówi się o przeniesieniu jej ciężaru na obszar prezydencki, o zmianie szefa MSZ… Spekulacje personalne to jedno, ale czy uważa Pan, że taki model byłby funkcjonalny, skuteczny?
Polska jest jedna i nasza odpowiedzialność za polską politykę zagraniczną jest niepodzielna. Takie zmiany, wymagałyby szczegółowych przemyślanych zmian w wielu dziedzinach, by nie przyniosły chaosu. Jestem pewien, że wszyscy uczestnicy tej dyskusji mają taki cel. Jednak potencjalne zmiany będą zaprezentowane dopiero wtedy, gdy będą gwarantowały poprawę, a nie osłabienie rządzenia. Wtedy też będzie czas na ich publiczne dyskutowanie.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368002-nasz-wywiad-konrad-szymanski-dzis-widac-wyraznie-ze-mielismy-racje-ws-niepopierania-tuska-zachowuje-sie-nieprofesjonalnie