To miało wyglądać zupełnie inaczej. Miał być biały koń, a przynajmniej jakiś oddany mecenas, który przy przekraczaniu granicy weźmie na barana, nomen omen. Miała być orkiestra dęta, jak wstępniaki Tomasza Lisa, wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy. Miało być z przytupem i na wezwanie dwóch milionów fanów Lecha Wałęsy oraz miliona miłośników Jerzego Stuhra. Dziewczyny z Komitetu Obrony Demokracji miały śpiewać „Donald, Donald” na melodię „Sto lat, sto lat” i niech mu gwiazdka z flagi Unii nigdy nie zagaśnie. Stojące na baczność mikrofony zniewolonych mediów miały spijać każde słowo z ust nowego, ulepszonego i dwujęzycznego Tuska 2.0., półcyborga, półinteligenta. Jeszcze na lotnisku Joanna Mucha miała przedstawić swój program dla opozycji w układzie pantomimicznym. Sławomir Nitras od pół roku ćwiczył taniec na rurze, albo z koleżanką Różą, wszystko jedno, a Borys Budka wykuł na pamięć nowy manifest Platformy Obywatelskiej, zaczynający się od słów: „Jesteś, k…, naszą ostatnią nadzieją!”. Miało być z rozmachem, na wesoło i z fajerwerkami.
A jest cichutko, jak MAK-iem zasiał. Nie ten moment, nie te sondaże, nie ten Tusk i nie ta Polska. Nie ta opozycja, nie ci liderzy, nie te media. Bo moment, jak to często bywa w komediach o brawurowych nieudacznikach, wybrał się sam. Pięć kobitek z PO plus Pan Boni, Który Donosił, Ale Nikomu Nie Szkodził zdecydowało się spektakularnie przyznać to, o czym na platformersko-nowoczesnych salonach mówiło się do tej pory tylko po cichu. Polskość to nienormalność, skoro Polacy wybrali PiS. W związku z powyższym trzeba poprosić obce mocarstwa, by – jako nazistów – rozpędziły partię Jarosława Kaczyńskiego na cztery wiatry. A jeśli popierające ją 45 procent społeczeństwa też przy okazji opuści te tereny, tym lepiej. Łatwiej się będzie zasymilować z zachodnimi sąsiadami, którzy być może będą tak łaskawi, iż oficjalnie wszystko zostanie po staremu: nazwa „Polen” pozostanie na mapie, a do namiestników z ramienia Unii nie trzeba będzie zwracać się w języku obcym.
Taki jest mniej więcej, grubą kreską zarysowany, plan B, przygotowany przez totalną opozycję, której ostatni as właśnie wypadł z rękawa. Każdy as bierze raz. Dlatego próba usprawiedliwienia zdrady koleżanek z PO podjęta przez wysokiego urzędnika z Brukseli, członka kaszubskiej mniejszości etnicznej, przy pomocy oskarżeń PiS o zbieżność interesów z Kremlem, zakończyła się, jak wiele misji tego człowieka, całkowitym niepowodzeniem. Donald Tusk wypadł z zakrętu, bo dawno nie jeździł. Jako premier przykryłby tę zdradę być może skutecznie, rzucając mediom na żer jakiegoś Arłukowicza czy inną marę z gabinetu cieni. Ale dziś rodacy wiedzą o nim dużo więcej. Twórca państwa teoretycznego z ch…, d… i kamieni kupą na pierwszym planie, premier rządu oddający śledztwo w sprawie największej powojennej katastrofy służbom innego państwa, kumpel „Mira” z dzikiego kraju, słońce Peru, prorok zielonej wyspy, której nigdy nie było, partyjny przełożony Hanny Gronkiewicz-Waltz w czasach rozkwitu mafii reprywatyzacyjnej, ojciec Józia Bąka, który w okolicach Amber Gold sam ze sobą robił wywiady itp. itd.
Dlatego nawet nowy, ulepszony Tusk 2.0 nie porwałby żadnego tłumu. A co dopiero ten stary i wysłużony model, który czeka jedynie, aż w ślad za towarzyszem Junckerem także reszta brukselskiego towarzystwa uzna jego stanowisko za zbędne? Tłumu nie porwie, tłumoka może. Na szczęście sondaże dowodzą, że nie ma ich w Polsce zbyt wielu. To chyba z myślą o nich napisał na Twitterze przewodniczący Rady Europejskiej: „Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawisłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie”.
Są ludzie, o których inni mawiają, że „słowa prawdy nigdy nie powiedzieli”. W strukturach unijnych bywa to pewnie cecha pożądana, co widać chociażby po kuriozalnej, antypolskiej rezolucji przegłosowanej przez zapędzonych do podniesienia łapki europosłów. Z drugiej strony - są przecież w we wspomnianym komentarzu Donalda Tuska ziarenka autentycznej, szczerozłotej prawdy. Pierwsze – że „alarm!”, bo wobec sondaży PiS i jego determinacji, by odsłonić kulisy państwa teoretycznego, ziemia pali mu się z pewnością już nie tylko pod nogami. Drugie, że nie śpi spokojnie. Lekarz powiedziałby: „Świetnie. To znak, że ma pan resztki sumienia”. Sprzedawca kołder: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Od siebie dodam: i tak dobrze, że na miękkim.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367828-donald-tusk-nie-spi-spokojnie-jak-sobie-poscielesz-tak-sie-wyspisz-i-tak-dobrze-ze-na-miekkim
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.