Nie miał nigdy Władymir Putin bardziej skutecznego współpracownika swoich planów wobec Polski i całej naszej części Europy aniżeli Donald Tusk. To, co zrobił premier polskiego rządu, decydując się na rozdzielenie wizyt z prezydentem Lechem Kaczyńskim z okazji 70 rocznicy zbrodni katyńskiej, a jeszcze bardziej postawa, jaką przyjął w obliczu tragedii smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku - pokazało najdobitniej wszystkim zainteresowanym: z Polską pod takimi rządami można zrobić wszystko. Skoro z Polską, to z każdym innym, słabszym krajem w Europie Wschodniej i Środkowej. I Putin robił – dalej, tak jak zaczął już wcześniej, agresją na Gruzję w 2008.
Przypomnijmy więc: ledwie rok po owej agresji – towarzyski spacer na sopockim molo, gdzie podobno premier Tusk rozmawiał z premier Putinem o pogodzie. Putin musiał się bardzo dobrze bawić, kiedy dwa tygodnie po tym spacerze mógł przyjąć raport o przeprowadzonych właśnie wielkich manewrach Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, na których ćwiczono operację z użyciem taktycznej broni nuklearnej przeciwko miastu … Warszawa. Polscy obserwatorzy byli, jak najbardziej, zaproszeni. Niech widzą, jakie są warunki zgody z Rosją. Warunek podstawowy: zaakceptować kłamstwo, nie protestować, znosić upokorzenie.
Przekonaliśmy się o tym najboleśniej 10 kwietnia 2010 roku, a zwłaszcza w konsekwencji tej katastrofy. Polski premier zdecydował się oddać w tej sprawie postępowanie i wszystkie materialne dowody na wyłączność tej samej prokuraturze, która nadzorowała śledztwa w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki, Anny Politkowskiej, w sprawach przeciwko Sergiuszowi Magnickiemu i Michaiłowi Chodorkowskiemu. Z inicjatywy prezydenta Komorowskiego zbudowaliśmy pomnik niedoszłym zdobywcom Warszawy z Armii Czerwonej z roku 1920.
Co uzyskaliśmy za cenę tych pięknych gestów dobrej woli i zaufania do partnerów z placu na Łubiance? Bardzo dużo. Portal Gazieta.ru określił Donalda Tuska zaszczytnym mianem: „nasz człowiek w Warszawie”. Premier odpowiedział w TVN, że podobnie mógłby nazwać Władimira Putina „naszym człowiekiem w Moskwie”. Minister Ławrow łaskawie zgodził się przyjąć zaproszenie do udzielenia lekcji wszystkim polskim ambasadorom, zwołanym na ten bezprecedensowy pokaz służalstwa wobec Moskwy (nie było przecież wcześniej takiej lekcji ze strony Amerykanów, Niemców, ani nawet w czasach sowieckich nie zdecydowano się na tak otwarte demonstrowanie zależności…). Polsce udało się z kolei uzyskać funkcję skutecznego „adwokata” interesów Federacji Rosyjskiej wobec Unii Europejskiej w sprawie ruchu bezwizowego dla Obwodu Kaliningradzkiego. Przełamaliśmy w tej sprawie sprzeciw wielu państw członkowskich Unii, w tym w szczególności naszego małego sąsiada – Litwy. Nasz znakomity Państwowy Komitet Wyborczy zdobył za to możliwość odbycia szkolenia w Moskwie, wprost u przewodniczącego rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej, Władymira Czurowa, nazywanego „czarodziejem Kremla”, świeżutko po całkiem otwartym sfałszowaniu przez niego, na oczach całego świata, wyborów parlamentarnych i prezydenckich w Rosji. Ta lekcja na coś się chyba przydała. Interesujące może być pytanie, do czego przydało się porozumienie, jakie za zgodą rządu Donalda Tuska, Władymir Putin nakazał podpisać w maju 2013 roku między FSB, dumną następczynią KGB, i polską Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Kiedy w listopadzie 2013 roku po incydencie pod ambasadą rosyjską w Warszawie przepraszali polski prezydent i premier, a kiedy następnie polską ambasadę w Moskwie obrzucili racami rosyjscy bojówkarze, nikt żadnych przeprosin ze strony Moskwy się nawet nie domagał, wtedy pewien rosyjski politolog, Andriej Piontkowski, najcelniej chyba skwitował istotę tych: „Breżniew z większym szacunkiem rozmawiał z Gierkiem czy Jaruzelskim niż Putin z Tuskiem”.
To tylko „detale”. Najważniejszy jest 10 kwietnia 2010 roku i jego konsekwencje. Premier Tusk przyjął bez zmrużenia oka najbardziej upadlającą własny kraj wersję sowieckiego (tak jest sowieckiego: prosto ze szkoły KGB wyprowadzonego) kłamstwa, wersji Anodiny podporządkował dochodzenie w sprawie śmierci 96 polskich obywateli, z prezydentem RP na czele. Bezczeszczenie zwłok polskich bohaterów, Anny Walentynowicz czy prezydenta Kaczorowskiego – skwitował propagandą: „nic się nie stało, Polacy”. Pozwolił poniewierać honor polskiego generała, honor człowieka po prostu – przyzwoleniem, a nawet zachętą do opowieści o „pijanym generale w kokpicie”. Tak się z Polski robi dziewkę sprzedajną, z Polaków – zakładników ambicji osobistych marionetki Putina.
I ambicje zostały spełnione: otrzymał upragnioną funkcję „cesarza Europy”. I korzysta z niej: tak jak Putinowi to jest najwygodniejsze. Żaden inny z brukselskich przewodniczących nie patronował takiej serii klęsk Europy, jak Donald Tusk: brexit, tzw. kryzys uchodźczy, teraz wojna z krajami Europy Środkowej.
Dziś Donald Tusk śmie oskarżać polski rząd o sprzyjanie imperialnej ekspansji Putina. Czy dlatego, by „przykryć” nie bardzo pasującą do tego wiadomość? Swój tweet Donald Tusk opublikował kilka godzin po informacji o zatwierdzeniu przez Departament Stanu USA zgody na sprzedaż Polsce rakiet „Patriot”. To prawdziwy przełom w budowaniu systemu odstraszania przed agresja ze wschodu. Ale można jeszcze ten przełom powstrzymać, da się jeszcze zatkać tę dziurę, która powstać może w systemie strachu Putina. Przecież decyzję Departamentu Stanu USA ma jeszcze zatwierdzić Kongres USA. Słowa „cesarza Europy” o Polsce jako agencie Putina na pewno nie przemkną tam bez echa. Tam jest, owszem, całkiem sporo agentów wpływu Kremla – oni już wiedzą, jak takie słowa wykorzystać. I jak skorzystać z tej fali sowieckiego (w stylu, a Guyowego w wykonaniu) kłamstwa o „60 tysiącach nazistów” maszerujących w Warszawie.
Donald Tusk nie próbuje wcale przebić muru głową. On tylko uderza, celnie, tam, gdzie drażą potężne pneumatyczne młoty, trzymane w rękach znacznie mocniejszych niż jego. Kieruje nimi chyba wciąż ten sam – „nasz człowiek w Moskwie”.
-
Do kupienia „wSklepiku.pl”! „Zdrajcy, donosiciele i konfidenci w okupowanej Polsce” - Andrzej Zasieczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367802-zlecenie-z-moskwy-nie-mial-nigdy-putin-bardziej-skutecznego-wspolpracownika-swoich-planow-wobec-polski-anizeli-tusk