A gdyby na politykę spojrzeć jak na obszar, w którym człowiek próbuje doścignąć Pana Boga? Bo czyż również polityka nie jest obszarem kreacji, której celem ma być dobro wspólne? Czyż tworząc nowe instytucje, człowiek od wieków nie próbuje budować świata po swojemu, kreując coraz bardziej ( jak sądzimy) cywilizowane łady społeczne? Z drugiej strony, patrząc z perspektywy dziejów na liczne przykłady konfliktów, wojen, niewinnych ofiar, potwornych destrukcji, zastępowania dobra wspólnego interesami grup silniejszych, słabo wypadamy.
Felieton ukazał się na łamach nowego numeru tygodnika „Sieci”.
W świadomości swoich słabości ludzie spisują ramy moralne i prawne, w obrębie których powinny przebiegać procesy decyzyjne. Ale to tylko cząstkowo chroni nas przed złem, czasem będącym efektem złych decyzji politycznych. Granice między dobrem a złem od wieków poddawane są dyskusjom. Obrona takiego, a nie innego stanowiska często polega jedynie na sztuczkach retorycznych i tym, kto potrafi zastosować sprytniejsze argumenty.
W polityce często przewagę ma ten, kto narzuci definicję sytuacji. Często mało ma to wspólnego z prawdą. Zresztą chyba mało kto wierzy dziś w siłę prawdy w polityce (żyjemy przecież w świecie postprawdy). A jednak co jakiś czas pojawiają się głosy, że trzeba coś zrobić w imię prawdy historycznej, bo to ona jest najważniejsza.
W niedzielę 5 lipca 2017 r., po telewizyjnym programie „Kawa na ławę”, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski napisał na Twitterze: „Sienkiewiczowi, »doradcy« UA oligarchów, wtórował wTVN @AndZyberto chwaląc śp. PLK za »nieeksponowanie ludobójstwa«”. Pod komentarzem duchowny podał link do wzmianki z portalu Kresy.pl dotyczącej wypowiedzi Bartłomieja Sienkiewicza, którą opatrzono lidem: „Bartłomiej Sienkiewicz broni Ukraińców: Wołyń to trupy sprzed 74 lat”.
Pomijając typowy w świecie info zgiełku problem z weryfikacją takiego przesłania tej wypowiedzi Sienkiewicza (brak linku źródłowego do samej wypowiedzi), idzie o coś ważniejszego. O relacje między bezkompromisowością w dążeniu do prawdy a skutecznością współdziałania państw na arenie międzynarodowej.
Komentarze na Twitterze pokazują, jak wielu i jak dalece nie rozumie natury polityki, trudu wypracowywania kompromisów trzymających się granic moralności. Nasze stosunki z Ukrainą są trudne. Tym bardziej znaczenie ma zdefiniowanie celu nadrzędnego, jaki ma być efektem naszych wspólnych relacji.
Pytanie, czy najważniejsza jest prawda, wykrzyczenie której przyniesie potomkom rzezi Polaków na Wołyniu nie tylko ulgę, lecz także rodzaj zwycięstwa moralnego, czy też w szerszym kontekście ważniejsza jest przyszłość całego społeczeństwa polskiego – pójście na bardzo trudny kompromis w imię zapewnienia bezpieczeństwa. To tak jak z inwestycją w biznesie – często dopiero czas pokaże, czy była trafna.
Niechaj ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który przecież tak wiele dobrego dla ludzi robi, zechce rozważyć słowa teologa Josepha Ratzingera:
Staliśmy się olbrzymami w technice, a równocześnie karłami w etyce w ogólności, w etyce informacji w szczególności. […] Trzeba pamiętać, że do prawdziwej informacji należy dyskrecja. Informacja bez dyskrecji może nie tylko uwłaczać ludziom, ale i zniekształcać prawdę. Z jednej strony istnieje przemilczenie, które pomija prawdę. Z drugiej strony istnieje jednak milczenie, które służy prawdzie.
Sprzeciwianie się za wszelką cenę przemilczaniu spraw nawet bardzo ważnych, gdy pozbawione jest istotnego społecznego kontekstu, w tym dotyczącego bezpieczeństwa państwa, w sumie wcale nie musi się przyczyniać do większego dobra.
Wystarczy popatrzeć na historię Kościoła – specyficznej instytucji: jednocześnie z tego i nie z tego świata. Ileż to razy milczenie chroniło ją przed rozpadem, kosztem oczyszczenia, które… nadchodzi później?
Jaki kontekst powinniśmy obierać jako podstawowy, by stosować postulowaną przez Ratzingera etykę informacji? Pana Boga nie dościgniemy, ale mamy przykłady świętych, którzy o prawdę walczyli cierpliwie i z pokorą.
Katarzyna i Andrzej Zybertowicze
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367681-sprzeciwianie-sie-przemilczaniu-spraw-nawet-bardzo-waznych-wcale-nie-musi-sie-przyczyniac-do-wiekszego-dobra