Z jednej strony pan prezydent Andrzej Duda może mówić o kolosalnym pechu, z drugiej strony na wiadomym filmie jest on, a nie kto inny.
Sytuacja jest rzeczywiście tak nieprawdopodobna, że nawet scenarzyści hollywoodzkich filmów gdzie poszanowanie realiów nie jest dobrze widziane, mogliby się zastanawiać czy ktoś uwierzy w taką sekwencję zdarzeń. Kanadyjczyk goszczący w Warszawie na Święcie Niepodległości był zachwycony, że ulicą idzie prezydent i postanowił to nagrać. Wiadomo, każdy ma w telefonie taki sprzęt audiowizualny, o jakim w epoce przedcyfrowej śnili zawodowcy. Nagrał, umieścił w Internecie (teraz już nie do odtworzenia, ciekawe dlaczego?) i ot, cała historia. Ponieważ chyba nie znał polskiego, a już na pewno meandrów polskiej polityki, nie wiedział, jaką petardą dysponuje. Te dwadzieścia parę kluczowych sekund nagrania wypatrzyła jedna z tweeterowiczek. Pomimo wątpliwości czy to rozpowszechniać, uznała, że sprawa jest na tyle istotna, że należy ją ujawnić. I tak mamy zapis nie mniej piorunujący niż taśmy z „Sowa&Przyjaciele”.
Warto odtworzyć te momenty czyli przeżyjmy to jeszcze raz. Prezydent w otoczeniu ochrony przechodzi tuż przy tłumie zgromadzonym na Krakowskim Przedmieściu. Ktoś rzuca:
Panie prezydencie, co z panem Antonim, dogadacie się jakoś panowie?
Prezydent odpowiada:
Pan minister musi sobie parę rzeczy przemyśleć.
Sygnał wystarczający i niepozostawiający złudzeń, że konflikt prezydent – minister obrony nie jest wymysłem mediów. Pan prezydent idzie dalej, ale nagle tchnięty natchnieniem zawraca i z kwaśnym uśmiechem wypowiada jedno z najważniejszych zdań III RP.
Jak będzie wobec uczciwych oficerów stosował takie ubeckie metody, jak Platforma stosowała wobec niego, to będzie kiepsko.
Kurtyna.
A w zasadzie nie. Spektakl się dopiero rozpoczyna.
Użycie zwrotu „ubeckie metody” pod adresem Antoniego Macierewicza wznieca burzę. Niesnaski, niesnaskami, różnica zdań, różnicą zdań, ale jest pewne tabu, którego nie można naruszyć. Szczególnie biorąc pod uwagę sytuację rodzinną Antoniego Macierewicza. Być może minister Macierewicz robi błędy, trudno to ocenić nie mając wszystkich danych, ale w postawić mu zarzut takiego kalibru w momencie, kiedy jest bezpardonowo atakowany przez hybrydową agenturą, to już nie błąd. To pozbawienie się na własne życzenie wszelkiej powagi.
Ale nie bądźmy nadmiernie surowymi sędziami. Tym bardziej, że sędziowie nie mają ostatnio dobrej prasy. Wpadki zdarzają się każdemu.
Tutaj jednak mamy do czynienia z katastrofą po katastrofie.
Najwyraźniej pan prezydent nie ma w pałacu nikogo rozsądnego, kto by potrafił zarządzać kryzysem. Jego wizerunek zaczął się sypać wraz odejściem z funkcji rzecznika Marka Magierowskiego. Zastąpienie go Krzysztofem Łapińskim powoduje częste przecieranie oczu u wielu osób.
Co należało zrobić?
Przeprosić Antoniego Macierewicza za wypowiedziane słowa. Przeprosić wyborców związanych z PiS, którzy głosowali na pana prezydenta w dobrej wierze. Wyrazić nadzieję, że pan prezydent nie chciałby, aby ten niezamierzony incydent wpłynął na tak ważny sektor jak obronność państwa. Zaznaczyć, że spotka się w najbliższym czasie z ministrem Macierewiczem, by osobiście wyjaśniać tę niezręczną sytuację. Kurtyna.
A jednak nie. Spektakl trwa dalej.
Pan prezydent czy ktoś w jego imieniu zamieszcza na Twitterze, materiał o tym jak pozbawiano Antoniego Macierewicza dostępu do ściśle tajnych danych oraz certyfikatów bezpieczeństwa. Działo się to w październiku 2008 roku za czasów PO. I to ma być dowodem, że obecne działania ministra Macierewicza wobec jednego z generałów BBN są lustrzanym odbiciem, tego co zastosowano wobec niego samego.
Chwyt taki sobie. Opinia publiczna nie znając kulis zdarzeń i tak pozostanie na swoich pozycjach. Za to wiele osób zwróciło uwagę, że materiał jest wzięty z TVN24.
Najgorsze jednak przychodzi później.
W wywiadzie dla TVP Info transmitowanym prosto z Jasionki pan prezydent oświadcza:
Powiedziałem po prostu, co myślę. To działania, z którymi uczciwy człowiek nie może się pogodzić.
Pierwszy błąd: Wytrawny polityk nie mówi publicznie wszystkiego co myśli, szczególnie w kwestiach niezwykle drażliwych. I do tego przygodnemu obywatelowi na ulicy.
Drugi błąd. Nawet jak już w ferworze powiedział to, co myśli, to chyba nie warto się do tego przyznawać.
Trzeci błąd. Pada kolejne oskarżenie po adresem Antoniego Macierewicza, że dopuszcza się czynów niegodnych uczciwego człowieka.
Czwarty błąd. Wyciąganie na światło dzienne przeciągania liny, kto ma być zwierzchnikiem sił zbrojnych, z zaznaczeniem, że to ja. Wygląda to niezwykle małostkowo i powinno być załatwione w ciszy gabinetów.
Piąty błąd. Pośrednie ujawnienie, że nie ma nominacji generalskich w ramach zemsty na ministrze Antonim Macierewiczu za cofnięcie dostępu do informacji niejawnych generałowi BBN… nie wymaga komentarza.
Na początku artykułu była mowa o Hollywood. Gdyby nakręcano film o tym, co się dzieje wokół pana prezydenta, mógłby mieć tytuł „Jak pozbyć się wspaniałej prezydentury w trzy miesiące”.
Gdzie się podział wspaniały Andrzej Duda z początku prezydentury? Gdzie się podział prezydent, z którego dobra zmiana była dumna? Czy naprawdę nie ma w otoczeniu pana prezydent nikogo, kto by chciał i umiał mu pomóc?
Gdybym ja miał kręcić film, dałbym tytuł: „Panie prezydencie, prosimy o powrót!!!”
Jeszcze wszystko można naprawić, można poukładać dla dobra państwa w czasach, gdy jesteśmy nieustannie atakowani z zewnątrz, a i nasza V kolumna też nie próżnuje. Wrogowie czekają na podziały, kłótnie i niesnaski.
Mamy historyczną szansę, jakiej nie było od stuleci. Wiele pokoleń na nią czekało, a i następne pokolenia nam nie wybaczą przetracenia jej.
Najgorsze jednak co widać ze strony pałacu, to traktowanie wszelkich krytyków jak wrogów. Panie prezydencie, pełniąc taką funkcję człowiek jest narażony na wszelkie oceny, nawet niesprawiedliwe, ale proszę zrozumieć, że w dużej mierze wynikają one z troski o państwo, a nie z chęci uchybienia. Czasem warto się wsłuchać w głos ludu.
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać bieżący numer tygodnika „Sieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367641-polityk-ktory-publicznie-mowi-to-co-mysli-i-jeszcze-sie-do-tego-przyznaje-sam-sobie-wystawia-marna-cenzurke