Warszawskie Studio ARD, niemieckiej telewizji publicznej pochwaliło się na Twitterze rozmową z Adamem Krzemińskim. Publicysta „Polityki” ma „mieszane uczucia” co do budowy pomnika „polskich ofiar nazizmu” w Berlinie…
Jak cytuje ARD, należałoby raczej upamiętnić tych, którzy mimo historycznych obciążeń w naszych stosunkach osiągnęli przełom, bo dziś już „nie chodzi o przypisywanie win”. Jasne, w tym duchu miałbym nawet propozycje, kto mógłby stanąć na tym cokole. Na przykład były szef polskiego MSZ Władysław Bartoszewski. Ten, który o nielubianym w Niemczech PiS mówił już przed laty: „czas przestać uważać bydło za niebydło”, zaś okres okupacji wspominał w wywiadzie dla „Die Welt”:
Jeśli ktoś się bał, to nie Niemców. Jeżeli niemiecki oficer zobaczył mnie na ulicy i nie otrzymał rozkazu aresztowania mnie, nie miałem się czego bać. Ale gdy polski sąsiad, który zauważył, że kupiłem więcej chleba, niż zwykle – musiałem się bać.
W tym panteonie powinien znaleźć się też przyjaciel kanclerz Angeli Merkel, były premier Donald Tusk, dla którego „polskość to nienormalność”, de facto laureat wielu niemieckich wyróżnień: Złotej Wiktorii dla „Europejczyka Roku”, nagrody im. Karola Wielkiego oraz im. Walthera Rathenaua za zasługi w pogłębianiu integracji europejskiej. Ten ostatni patron był sygnatariuszem układu w Rappalo, a europejską integrację wyobrażał sobie bez Polski na mapie. Oczywiście wśród upamiętnionych nie powinno zabraknąć naszego byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który zasłynął w świecie dyplomacji wygłoszonym w Berlinie, bezprecedensowym apelem do Niemiec o objęcie przywództwa w Europie…
Nie będę wymieniał kolejnych zasłużonych, aby nieopatrznie nikogo nie pominąć, w każdym razie lista byłaby długa. Nie powinno na niej również zabraknąć kolegi redaktora Adama Krzemińskiego, który swego czasu w tekście pod tytułem: „Czy Polacy są narodem?”, wywodził w niemieckiej prasie, że właściwie jesteśmy jakimiś mieszańcami; waleczny książę Pepi (Józef Poniatowski) był Polakiem z wyboru, Mikołaja Kopernika samiśmy ustanowili Polakiem, mieszańcem był Fryderyk Chopin… - to też tylko nieliczni. Gdy zahaczyłem Krzemińskiego o tę publikację, odparł, że tytuł był „odredakcyjny”, ale reszta przecież się zgadza.
Jakoś nie słyszałem postulatów żydowskich środowisk, aby zamiast upamiętnienia holokaustu postawić w pobliżu Bramy Brandenburskiej jakiś zamiennik zasłużonych dla poprawy stosunków niemiecko-izraelskich. O twórcach „nowego rozdziału” w naszych stosunkach z Niemcami i w ogóle z zagranicą mogłaby powstać niejedna dysertacja. Wypadkową stanowią dwa najnowsze wydarzenia i postaci: elektryk/nobilsta pokojowy Lech Wałęsa vel „Bolek”, który ma „ze sto doktoratów”, oraz grupa europosłów tzw. totalnej opozycji, też zasłużona i utytułowana.
Wałęsa właśnie zaapelował online (pisownia zgodna z oryginałem):
W związku ze szkodliwym, bezczelnym działaniem Polskiego rządu i ludzi tej opcji apeluję do wolnego świata i organizacji demokratycznych o solidarną pomoc by wszędzie gdzie to możliwe ludzi tych wyrzucić z zajmowanych stanowisk.
I dalej:
Jeśli to nie pomoże proszę nie wpuszczać ich do Państw demokratycznych bo sieją zamęt i niezgodę.
Nieco wcześniej, dla osiągnięcia tej „zgody” Wałęsa radził premierowi Tuskowi spałować związkowców z „Solidarności”, a potem wyraził gotowość do poprowadzenia tłumu na obiekty rządowe, żeby pisowcy „wyskakiwali z okien”… Ulica zawiodła, ale na zagranicę można zawsze liczyć, więc grupa europosłów z „totalnej opozycji” dołożyła starań, by wreszcie Unia Europejska bardziej energicznie rozprawiła się z naszym krajem pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Nie będę rozpisywał się o wcześniejszych powiązaniach tychże z byłą PZPR, która wpisała do polskiej konstytucji przewodnią rolę sowieckiej Rosji, ani ich haniebną współpracą z komunistyczną bezpieką. Ale cofnięcie się w czasie jest nieuniknione. Oto bowiem płacimy w kraju wielką cenę za grzech zaniechania, za tzw. grubą kreskę, która umożliwiła służalcom byłego reżimu polityczny awans i umocnienie się w tzw. III RP; ani zbrodnia, ani zdrada, ani zwykłe szubrawstwo nie zostały nazwane po imieniu, winni za przelanie polskiej krwi i półwiecze komunistycznego zniewolenia narodu znaleźli się na świeczniku niby już wolnej Polski. Zbrodnie i łajdactwo zostały uhonorowane, a ci, którzy chcieli rozrachunku z przeszłością skazani zostali na publiczne potępienie i polityczny lincz, okrzyknięci mianem warchołów rujnujących kraj i skłócających Polaków.
Brzmi jak rechot historii, niestety, to prawda. Praprzyczyna dzisiejszego obrazu Rzeczpospolitej skundlonej, w której targowica, zaprzaństwo i kolaboranctwo mają być poczytywane za cnoty, tkwi w wódczanym porozumieniu w Magdalence i przy tzw. okrągłym, a w istocie kanciatym stole. Oto ci, którzy po odsunięciu od władzy przez wyborców, i którzy czerpią dziś pełnymi garściami z dobrodziejstwa demokracji, perorują o… powrocie do PRL, przyprawiają własnemu narodowi gęby nacjonalistów, rasistów, ksenofobów, antysemitów, homofobów i co tam jeszcze, i dla utraconych wpływów gotowi są sięgać po obcą interwencję. Mogą przy tym liczyć na wsparcie różnorakich, wcześniej wykreowanych „znanych postaci”, jak m.in. szefa „Newsweeka” Tomasza Lisa, który po utracie posady pierwszego propagandzisty PO w TVP zagrzewał Polki i Polaków do urządzenia „Majdanu w Warszawie”, czy np. Andrzeja Morozowskiego (TVN), zarzucającego rządowi PiS „demolkę” i „powrót do głębokiego PRL”…
Tu mała dygresja: gdy wytknąłem Morozowskiemu obłudę i zakłamanie, przypomniawszy, że za „głębokiej PRL” wydalano polskich Żydów z kraju (ja wówczas straciłem w szkole wielu przyjaciół, którzy musieli wyjechać do Izraela, i po raz pierwszy oberwałem milicyjną pałką podczas ulicznych protestów), on zaś, Morozowski, może dziś nieskrępowanie pleść swe piramidalne idiotyzmy, posądzony zostałem przez niektórych o…„antysemityzm”. Dyżurny dziennikarz „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński puścił na jednym ze społecznościowych portali informację, że…
”Patriotyczny dziennikarz” portalu wPolityce.pl proponuje wyrzucanie niepokornych z kraju jak podczas antysemickiej czystki w 1968. Gomułka & Moczar wiecznie żywi.
W kwestii formalnej, moja odpowiedź na tę podłą insynuację brzmiała, że manipulator „GW” zaryzykował odpowiedzialność karną za publiczne rozpowszechnianie nieprawdy i zniesławienie.
Kłamstwo i dyskredytacja są dziś głównym orężem „totalnej opozycji” i jej medialnych kauzyperdów, tak w kraju jak i poza granicami, bez względu na koszty i skutki tego działania. Określenie: zdrada - jest w tym przypadku całkowicie uzasadnione. Acz bardzo ważne, to jednak nie reformy w sferze gospodarczej i socjalnej lecz właśnie etyczno-moralna odnowa w polskim społeczeństwie są największym wyzwaniem i najtrudniejszym zadaniem dla obecnego rządu. Jak zatytułował Jaromir Kwiatkowski swój książkowy wywiad z Jackiem i Michałem Karnowskimi: „Pilnujmy Polski”. Pouczająca to lektura, na dziś i jutro…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367575-rzeczpospolita-skundlona-najtrudniejszym-zadaniem-dla-rzadu-jest-dzis-etyczno-moralna-odnowa-w-polskim-spoleczenstwie