Przyjęcie zasady nadrzędności prawa unijnego i interesów wspólnotowych oraz nakazu lojalności polskich władz wobec interesów i wartości Unii Europejskiej w pierwszeństwie przed oczywistą zasadą wierności i lojalności Rzeczypospolitej, jej prawu, pierwszeństwu polskiej konstytucji i polskim konstytucyjnym wartościom – było przecież warunkiem akcesji Polski do tej organizacji…
Czy jednak polska konstytucja na takie warunki akcesji zezwalała? Stanowczo nie!
Art. 8 Konstytucji RP z 1997 r. mówi bowiem:
„Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej”.
Art. 82 mówi, iż:
„Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”.
Wg zaś art. 85:
„Obowiązkiem obywatela polskiego jest obrona Ojczyzny”.
Mimo to, w 2003 roku L. Miller, W. Cimoszewicz, D. Hübner podpisali Traktat o akcesji Polski do Unii Europejskiej, a Trybunał Konstytucyjny, z ówczesnym prezesem M. Safjanem, orzekł, że akcesja na takich, jak wspomniano wyżej warunkach, jest z konstytucją polską zgodna…
Czyli, mimo jednoznacznego brzmienia polskiej konstytucji, ówczesne władze z aprobatą TK, przyjęły cały system unijnych regulacji i zasad orzecznictwa, drastycznie z polskim prawem i istotą suwerennego państwa, sprzecznych. W praktyce więc w chwili akcesji rządzący Polską samowolnie unieważnili zasadnicze postanowienia Konstytucji RP z 1997 roku.
Aktem akcesji – wbrew postanowieniom konstytucji – zgodzili się bowiem oni na:
— narzuconą przez unijny trybunał, niemającą zresztą oparcia w traktatach, zasadę pierwszeństwa, tj. nadrzędności prawa unijnego nad prawem państwa członkowskiego, z jego konstytucją włącznie;
— na także oczywiście sprzeczne z polską konstytucją zasady wymyślone również przez europejski trybunał, iż: „przez utworzenie wspólnoty (…) państwa członkowskie bezzwrotnie ograniczyły swe prawa suwerenne” oraz, że „skutków prawa wspólnotowego w prawie wewnętrznym państwa członkowskiego nie można podważać powoływaniem się na sprzeczność unijnego prawa z prawami fundamentalnymi zawartymi w konstytucji państwa członkowskiego”;
— na inną, równie skandaliczną, wytworzoną przez europejski trybunał (sprawa 39/72) zasadę tzw. lojalnej wierności Wspólnotom, nakazującą państwom członkowskim Unii i ich instytucjom krajowym podejmowanie wszelkich decyzji „lojalnie i wiernie” z punktu widzenia wartości i interesów wspólnotowych, w pierwszeństwie przed interesami i konstytucyjnymi wartościami państwa członkowskiego.
Państwa członkowskie i ich instytucje nie mogą od czasu akcesji powoływać się na interesy narodowe lub trudności wewnętrzne dla usprawiedliwienia niewykonywania prawa wspólnotowego. Oczywiście, traktaty nie definiują „wartości”, ani „interesów wspólnotowych”, a ich doraźnym, ad casum, doprecyzowaniem zajmuje się Komisja Europejska i europejski trybunał (czyli w praktyce Niemcy i Francja, wg zasady „równi i równiejsi”).
Art. 2 Traktatu o UE wylicza te „unijne wartości”. Są to: „godność osoby ludzkiej, wolność, demokracja, równość, państwo prawa, prawa człowieka, pluralizm, tolerancja, równość kobiet i mężczyzn”. Sens i treść tych „unijnych wartości”, ich zakresy podmiotowe i przedmiotowe – jak wspomniałam – określają same organy UE (Komisja i unijny trybunał). W obecnym, ideologicznie skrajnie lewackim, szowinistycznym, skierowanym przeciwko narodowym tożsamościom państw członkowskich, kształcie UE i mentalności jej funkcjonariuszy, wspomniane nazwy „unijnych wartości” zawierają zaprzeczenie swych tradycyjnych znaczeń. Nadawane są im przez Unię skrajnie lewacko-marksistowsko-liberalne ideologiczne znaczenia. Głównym celem projektu unijnego jest bowiem integracja, unifikacja, wynarodowienie, pozbawienie podmiotowości państw członkowskich. Służy temu m.in. cytowana wyżej zasada, iż żaden interes krajowy nie ma pierwszeństwa przed wspólnotowym, któremu interes krajowy ma być „lojalnie i wiernie” podporządkowany.
Logicznym skutkiem przyjęcia Traktatu o akcesji Polski do UE było przyjęcie tych przykładowo wymienionych wyżej „zasad” unijnego funkcjonowania. Ich praktycznym celem jest dyscyplinowanie państw członkowskich i doprowadzenie do obalenia podstawowych suwerennościowych postanowień konstytucji narodowych, w tym oczywiście do ograniczenia konstytucyjnej suwerenności RP. Tj. do obalenia na terytorium RP art. 8 polskiej konstytucji o jej nadrzędności w RP i nadrzędności polskich interesów i polskich wartości.
Logice tych pozaprawnych, pozatraktowych „zasad” działania Unii ściśle odpowiada też status europosłów do Parlamentu Europejskiego, ale też wszystkich innych unijnych funkcjonariuszy. Europoseł musi realizować wartości integracyjne imperium unijnego, a zwalczać interesy tubylcze, narodowe, „krajowe”, gdyż nie daje się jednocześnie realizować wzajemnie znoszących się interesów unijnego i państwa członkowskiego.
Traktaty i orzecznictwo unijne narzucają pierwszeństwo „dobra” wspólnotowego i za to europosłom i reszcie biurokratom sowicie wynagradzają. Logika istnienia i umocnienia unijnego centrum opiera się właśnie na rugowaniu przejawów narodowej tożsamości i suwerenności państw członkowskich. Oczywiście, w imię niejasnego wspólnotowego interesu zjednoczeniowego.
Odpowiednio, europoseł jest „niezależny” od swego państwa, nie jest związany żadnymi jego instrukcjami i wytycznymi.
Europoseł i każdy zresztą unijny funkcjonariusz, podlega również dwóm znoszącym się lojalnościom. Jako obywatel, np. polski, podporządkowany jest prawnie i moralnie lojalności wobec swego państwa, ale równocześnie, jako eurodeputowany musi działać „lojalnie i wiernie” w pierwszym rzędzie w interesie wspólnotowym, z uwzględnieniem pierwszeństwa prawa unijnego i pierwszeństwa wartości unijnych (art. 2 TUE). Oczywiście, w interpretacji, sensie i znaczeniu wskazanym przez szowinistycznych decydentów unijnych.
Wykorzenieni z polskości polscy europosłowie z PO, dla których – wzorem ich lidera – „polskość to nienormalność”, a lojalność wobec UE to „europejska nowoczesność”, nie mają w obliczu dwulojalności (polskiej i unijnej) – problemu.
Trenowani unijnymi apanażami za unijne lenistwo i narodowe zdrady walczą we wspólnotowej organizacji bez skrupułów o realizację „wartości” unijnych, prowadząc w efekcie do destrukcji demokratycznych, konstytucyjnych systemów ustrojowych państw swego pochodzenia. Unieważniając sens pojęcia „interes narodowy”, europosłowie z PO walczą jedynie o funkcje dobrze opłacanych namiestników unijnej centrali w swych państwach, w polskim „kraju”.
Na te skrajnie szkodliwe dla suwerennych, demokratycznych państw zjawiska szeroko wrota otworzyła właśnie akcesja do „jednoczącej się” Europy. W świetle jej prawa i orzecznictwa zdrada przez europosłów interesów swych państw jest jak najbardziej pożądana, „integracyjna”, legalna i konieczna. Inaczej wspólnotowego celu „integracyjnego” nie da się bowiem osiągnąć.
Akcesja do integracyjnej organizacji daje, niestety, alibi i unijne usprawiedliwienie zdrady. Immunitet europosła pozwala w pełnej zgodzie z unijnym prawem i orzecznictwem niszczyć swe własne państwa pochodzenia. Immunitet europosłów ten wyłącza też ich odpowiedzialność za zdrady dokonywane wobec swych państw, gdyż pilne lekceważenie i szkodzenie państwu swego pochodzenia przez europosła jest właśnie „lojalnym i wiernym” działaniem „we wspólnotowym, integracyjnym interesie”.
Zdrajcy państwa polskiego są, w świetle unijnych traktatów i orzecznictwa europejskiego, bezkarni, a nawet w ocenie Juncker’ów, Verhofstadt’ów czy Timmermans’ów, godni są pochwały za troskę o pomyślność europejskiego projektu i europejskie wartości.
Unia zawsze weźmie tych zdrajców w ochronę, jak maltańsko-niemieckiego „króla Europy”. Bezkarność zdrajców z Polski umocowanych w unijnym prawie i powołujących się na nie, jak też na unijne immunitety – jest tylko legalnym, schizofrenicznym skutkiem akcesji do lewacko-liberalnej organizacji, w jaką wyewoluowała – niegdyś „chrześcijańska” – EWG.
Akcesja Polski do UE na warunkach zaakceptowanych przez ówczesne polskie władze rodzi sprzeczność lojalności polskiej i unijnej, ale „nadrzędność” unijnej zdejmuje, niestety, z europosłów PO unijną naganność prawną za te skrajne ekscesy. Mimo, że w świetle polskiego prawa, które po akcesji ma już tylko walor „podporządkowanego” celom zewnętrznym, naganność etyczna, moralna, polityczna i prawna nadal istnieje, a jej wyegzekwowanie byłoby i jest oczywiste i konieczne! Bezradność polskiego prawa wobec europosłów z PO, zdradzających Polskę „zgodnie” z prawem Unii, zasłaniających się przy tym unijnym immunitetem dającym im bezkarność zdrady, jest demoralizująca, a bezczelność tych posłów dodatkowo skrajnie irytuje Polaków.
Powyżej prezentuję swe osobiste poglądy prawne na temat niektórych skutków akcesji Polski do UE.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367569-lojalnosc-wobec-unii-europejskiej-przed-lojalnoscia-wobec-polski-to-tylko-niestety-logiczny-skutek-akcesji