Rekonstrukcja rządu ma nastąpić w pierwszych dniach grudnia, czyli czekają nas jeszcze dwa tygodnie dużych emocji politycznych. Temperatura szybko rośnie, i trudno się dziwić: zmiany mogą być bardzo głębokie. Dziś wydaje się niemal pewne, że będą w niektórych obszarach wręcz rewolucyjne, ale wszyscy moi rozmówcy zastrzegają, że tej ostatniej, malusieńskiej kropeczki nad i jeszcze nie ma.
Przed Jarosławem Kaczyńskim niełatwe zadanie, musi bowiem ułożyć wszystko na dwóch planach: funkcjonalnym i politycznym. Czyli rząd musi być tak zbudowany, by pracował lepiej, a jednocześnie nowa układanka musi odnosić się do realnie istniejącej mapy wpływów politycznych poszczególnych środowisk składających się na obóz rządzący.
Pewne ramy zdają się już być widoczne.
Po pierwsze, prezes PiS zapowiedział, że nowy rząd będzie konstruowany w odniesieniu do nowej sytuacji politycznej powstałej po wetach prezydenta. Oznacza to, że zapewnienie możliwie płynnej współpracy z głową państwa będzie zarówno głównym celem, jak i uzasadnieniem poszczególnych decyzji. Otwiera to pole do poważnych przesunięć, które z kolei wymuszą jeszcze bardziej poważne zmiany, bo tylko wówczas całość odzyska stabilność.
Po drugie, skoro prezydent zgodził się na reformę wymiaru sprawiedliwości na warunkach korzystnych dla Prawa i Sprawiedliwości, to znaczy, że odniesie wkrótce sukces na innym polu. PiS dostało coś bardzo cennego, i prezydent dostanie coś, co sam uważa za sprawę cenną. Bardzo mocna wypowiedź prezydenta w sprawie ministra Macierewicza może wskazywać, że chodzi o obszar wojska - kluczowy zarówno ze względu na konstytucyjne i tradycyjne usytuowanie urzędu prezydenta, jak i gdy chodzi o prestiż. MSZ takiej wagi nie ma, to raczej prezesowi PiS zależy, by prezydent jeździł na unijne szczyty.
W tle, dodajmy, pojawiają się informacje, według których prezydent miał zapowiedzieć, że nie powoła niektórych ministrów/ministra, jeśli nie zostaną uwzględnione jego najważniejsze postulaty/postulat.
Dynamika zdarzeń jest duża, i wyraźnie wymyka się (trochę?) spod kontroli. Wspomniane słowa prezydenta pod adresem szefa MON są oczywistym błędem, i to niezależnie od obiektywnej czy wręcz subiektywnej oceny działań ministra Macierewicza. Będą one przez długie lata paliwem dla krytyków IV RP, będą uwiarygadniały pośrednio każdą kalumnię kierowaną pod adresem człowieka - nie zapominajmy - o wspaniałej biografii i wielkich zasługach. Zasieją złą krew, która pozostanie także po rekonstrukcji, i nawet po wielkich zmianach personalnych. Ale emocje, widzimy, są naprawdę duże.
Dużym błędem są także jednoznacznie już szydercze tony zwolenników zmiany premiera z szeregów PiS pod adresem pani premier. Nie przystoi. Są one także oznaką lekceważenia sukcesów tego rządu, w tym umiejętności pozyskiwania zwolenników. Nie jest to w polityce sprawa marginalna; tak mogą sądzić ludzie, którzy nie dźwigają realnej odpowiedzialności.
Z drugiej strony uważam, że dyskusja wokół wymiany premiera powinna toczyć się możliwie otwarcie. Niesie ona ze sobą poważne konsekwencje, które nie powinny rozmywać się w atmosferze anonimowej zmiany i rzekomo jednoosobowej decyzji prezesa PiS, co przecież nie jest prawdą.
Pamiętajmy też, że nie wiemy, na ile w czasie rekonstrukcji Jarosław Kaczyński będzie poruszał się na planach widocznych dla opinii publicznej, a na ile zareaguje na procesy, które uważa za groźne, a których my nie jesteśmy w stanie dostrzec (mamy przecież znacznie mniej informacji). Paradoksalnie, mogą to być także zjawiska, które stały się zauważalne w czasie procesu przygotowywania zmiany.
Proces, którego jesteśmy świadkami, niesie ze sobą wiele zagrożeń. Każda nieprzemyślana wypowiedź znacząco podnosi cenę polityczną rekonstrukcji. Cenę, którą zapłaci ostatecznie cały obóz władzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367547-czekaja-nas-jeszcze-co-najmniej-dwa-tygodnie-duzych-emocji-politycznych-to-czas-gdy-politycy-prawicy-powinni-starannie-wazyc-slowa