Konflikt między panem prezydentem a panem ministrem Macierewiczem narastał od dawna. Teraz to już jest wyraźny kryzys polityczny. Prezydentowi uniemożliwia się wypełnianie konstytucyjnych kompetencji. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby na czele ministerstwa obrony nie stała osobowość, nazwijmy to wprost - wybitna, ale też i destrukcyjna
– mówi prof. Kazimierz Kik, politolog, w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wiceszef MON o zaskakujących słowach prezydenta: „Mogły boleć mojego szefa i nie jest dobrze, że one padły w taki sposób”
wPolityce.pl: Od wczorajszego wieczoru krąży po internecie film nagrany przez przypadkową osobę. W dniu Święta Niepodległości prezydent Andrzej Duda rozmawia z mieszkańcami Warszawy. Nagle ktoś z tłumu pyta go, czy „dogada się” z ministrem obrony Antonim Macierewiczem. Prezydent mówi, że „pan minister musi sobie parę rzeczy przemyśleć”. Odchodzi, po czym nagle zawraca i rzuca: „Jeśli minister Antoni Macierewicz będzie stosował wobec uczciwych oficerów „takie ubeckie metody, jak Platforma stosowała wobec niego, to będzie kiepsko”. Jak pan profesor by to skomentował?
Prof. Kazimierz Kik: Poziom stosunków między panem Ministrem a prezydentem, jak powszechnie wiadomo, nie jest najlepszy. Oczywiście znamy tą zewnętrzną warstwę, a tych rzeczywistych racji i powodów- nie. Widać, że te relacje się pogarszają.
Przede wszystkim trzeba by wskazać na niedoskonałość polskiej konstytucji. Czyni ona z pana prezydenta zwierzchnika sił zbrojnych i najwyższego wodza, jednocześnie nie dając mu żadnych kompetencji wykonawczych. Konstytucja mówi, że na czele polityki obronnej stoi pan prezydent, ale wykonuje ją rękami ministra obrony. Czyni z prezydenta fikcyjną konstrukcje. Ubezwłasnowolnia go w wykonywaniu jego konstytucyjnych obowiązków. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby na czele ministerstwa obrony nie stała osobowość, nazwijmy to wprost - wybitna, ale też i destrukcyjna.
Dlaczego destrukcyjna?
Podejmująca próby przeforsowania swoich koncepcji wbrew stanowisku innych, zwłaszcza pana prezydenta. Doszło do przeciwstawienia się dwóch zjawisk. Pierwsze to konstytucyjne usytuowanie pana prezydenta, który jest reprezentantem znacznie większej liczby wyborców niż pani premier i pan minister obrony razem wzięci. Ma też o wiele większe konstytucyjne uprawnienia niż minister w danej dziedzinie. To jest torpedowane, nie brane pod uwagę przez ministra, który reprezentuje tylko 18 proc, czyli znacznie mniejszą liczbę wyborców niż prezydent.
Cechuje mniejszą reprezentatywnością, a jednocześnie stara się narzucić swoją wizję formułowania polityki obronnej państwa, a zwłaszcza kreowania polityki personalnej. To co się dzieje, nosi już znamiona kryzysu politycznego.
Jest aż tak źle? Nie jest to tylko konflikt personalny? Ambicjonalny? Konkretnie o generała Kraszewskiego, któremu szef MON odebrał dostęp do informacji niejawnych?
To już jest wyraźny kryzys polityczny. Polega na tym, że prezydentowi uniemożliwia się wypełnianie konstytucyjnych kompetencji. Nie twierdzę, czy to jest słuszne czy nie, bo ja traktuję pana Macierewicza jako dużą osobowość polityczną. Nie mam wobec niego jako człowieka zastrzeżeń. Natomiast jako do ministra obrony, który nie uwzględnia stanowiska prezydenta i jego konstytucyjnych uprawnień, forsuje własną koncepcję, nie zdradza gotowości do kompromisu, współdziałania – oceniam gorzej. Konstytucja mówi o konieczności współdziałania.
Pytanie, czy to jest jeszcze tylko konflikt personalny, czy już polityczny - odzwierciedlający rożne podejścia do kreowania polityki obronnej? Wydaje mi się, że na początku był konflikt personalny. Silna osobowość ministra, jego zdecydowane poglądy, bezkompromisowość spowodowały jego narastanie.
A czym grozi taka napięta sytuacja? Jak można to rozwiązać?
Ja myślę, ten konflikt będzie rozwiązany w ramach formacji rządzącej. To nie jest konflikt dwóch osób, z których każda chce realizować odmienne koncepcje polityki obronnej. To jest konflikt pomiędzy osobistymi koncepcjami pana Macierewicza i konstytucyjnymi uprawnieniami prezydenta. Ale to jest sprawa oczywista, czyje racje powinny być uwzględnione w warunkach demokracji - racje prezydenta, który w konstytucji ma zapisaną troskę i kierowanie obronnością kraju. Pan minister powinien być tylko instrumentem poprzez który prezydent wykonuje swoje obowiązki. A wydaje mi się, że w oczach ministra Macierewicza to prezydent jest instrumentem. Dodatkowa trudność polega na tym, że pan Macierewicz jest wiceprzewodniczącym PiS. Krótko mówiąc w partii jest wyżej usytuowany niż pan prezydent. Ta gmatwanina pozycji i wzajemnych zależności tworzy dodatkowe tło. Nie wszyscy w polityce są pragmatykami, niektórzy są ideowcami. Pan Macierewicz jest ideowcem.
A sama forma i sposób w jakiej pan prezydent przekazał swoje „uwagi” do pana ministra Macierewicza? Przypadkowej osobie? Na ulicy? Czy to było właściwe, godne głowy państwa?
Nie. Ja myślę, że tutaj poszczają nerwy. Sądzę, że prezydent nie jest zainteresowany konfliktem w ramach formacji rządzącej. Osobiste aspiracje ministra obrony prowadzą do konfliktu. Silna osobowość pana Antoniego Macierewicza zacieśnia pole manewru panu prezydentowi. Tego się prawdopodobnie nie da już rozwiązać sposób polubowny. Przyczyną są działania Macierewicza, a nie pana prezydenta. Andrzej Duda reaguje na działania ministra, a nie inspiruje je.
Sądzi pan, że powinna zostać wymieniony szef MON?
Myślę, że tak. Nie jestem panem Kaczyńskim. Wszystko jest w jego rękach. Nie będę podpowiadał panu prezesowi, co ma robić. Natomiast wierzę w jego pragmatyzm i racjonalne działanie. Przyznam, nie zatroszczę mu tej sytuacji. Ten konflikt pojawił się w samym sercu formacji rządzącej. Tu skuteczne działania może podjąć wyłącznie prezes. Niestety cokolwiek by nie zrobił, będzie to niekorzystne dla formacji rządzącej.
Czy ta sytuacja może może wpłynąć na reformę sądownictwa, znowu ją opóźnić? Lada chwila ustawy mają być procedowane w Sejmie?
W pewnym sensie może, ale nie musi. To zależy od rozsądku liderów PiS. Jeśliby przeniesiono sprawę polityki obronnej na sprawę reformy i próbowano zacieśnić panu prezydentowi pole manewru, to konflikt rozlałby się na całą politykę formacji rządowej. Tego powinni nade wszystko unikać politycy PiS. Ten konflikt osłabia PiS. Pis nie może w tej sytuacji pójść na całość, ponieważ połączenie tych dwóch kwestii spornych stworzy bardzo niebezpieczna sytuację. W interesie PIS, moim zdaniem, jest ratowanie pozycji prezydenta, bo stanowi on jeden z trzech filarów rządów.
Rozmawiała Katarzyna Jabłonowska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367528-nasz-wywiad-prof-kazimierz-kik-nie-zazdroszcze-panu-prezesowi-kaczynskiemu-tylko-on-moze-rozwiazac-konflikt-duda-macierewicz