Dopytywana, dlaczego PO nie głosowała solidarnie „za” rezolucją, Thun odparł:
Bo jest takie niebezpieczeństwo, że potem wszyscy zaczynają mówić o sankcjach, czegoś się przestraszają. Wydaje mi się, że jest podstawowy problem z komunikacją. Nie mamy jeszcze tak wykształconej debaty u UE, żeby większość obywateli wiedziała o co chodzi
— podkreśliła.
Zauważyła jednocześnie, że w tekście rezolucji, która została przegłosowana „nie tylko nie pojawia się słowo sankcja”, ale nawet „nie pojawia się żadna wyraźna sugestia o sankcjach”. Przyznała, że konsekwencją rezolucji może być odcięcie Polsce prawa głosu w Radzie Europejskiej. Jednak „nie ma mowy o przycięciu funduszy unijnych dla naszego kraju” - mówiła.
Przycięcie funduszy jest czymś realnym, ale to nie ma nic do czynienia z tą rezolucją
— zapewniła.
Dopytywana, o czym w takim razie mówią jej koledzy, np. Janusz Lewandowski, który przyznał, że po rezolucji można mówić o „miękkiej perspektywie sankcyjnej”, i czy w związku z tym, Lewandowski nie wie, co mówi, Thun odparła:
Wie co mówi, bo to jest bardzo mądry człowiek. On mówi (o ryzyku sankcji), ale mnie się wydaje, że jesteśmy niewystarczająco precyzyjni ze słowami
— oceniła. Na pytanie, czy PO zachowuje się kunktatorsko, odparła:
Proszę mi nie kazać mi oceniać własnej partii.
Jak podkreśliła art. 7., mówi o tym, że „jeśli polski rząd nie potrafi się dogadać z KE, to należy przenieść tę dyskusje do Rady”.
I z tego wszystkiego co może wyniknąć? Długa analiza tego, co się dzieje w Polsce. To, co parlament przegłosował, to - dajmy polskiemu rządowi jeszcze raz dostosować się do prawa i naprawić swoje błędy
— powiedziała europosłanka.
wkt/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dopytywana, dlaczego PO nie głosowała solidarnie „za” rezolucją, Thun odparł:
Bo jest takie niebezpieczeństwo, że potem wszyscy zaczynają mówić o sankcjach, czegoś się przestraszają. Wydaje mi się, że jest podstawowy problem z komunikacją. Nie mamy jeszcze tak wykształconej debaty u UE, żeby większość obywateli wiedziała o co chodzi
— podkreśliła.
Zauważyła jednocześnie, że w tekście rezolucji, która została przegłosowana „nie tylko nie pojawia się słowo sankcja”, ale nawet „nie pojawia się żadna wyraźna sugestia o sankcjach”. Przyznała, że konsekwencją rezolucji może być odcięcie Polsce prawa głosu w Radzie Europejskiej. Jednak „nie ma mowy o przycięciu funduszy unijnych dla naszego kraju” - mówiła.
Przycięcie funduszy jest czymś realnym, ale to nie ma nic do czynienia z tą rezolucją
— zapewniła.
Dopytywana, o czym w takim razie mówią jej koledzy, np. Janusz Lewandowski, który przyznał, że po rezolucji można mówić o „miękkiej perspektywie sankcyjnej”, i czy w związku z tym, Lewandowski nie wie, co mówi, Thun odparła:
Wie co mówi, bo to jest bardzo mądry człowiek. On mówi (o ryzyku sankcji), ale mnie się wydaje, że jesteśmy niewystarczająco precyzyjni ze słowami
— oceniła. Na pytanie, czy PO zachowuje się kunktatorsko, odparła:
Proszę mi nie kazać mi oceniać własnej partii.
Jak podkreśliła art. 7., mówi o tym, że „jeśli polski rząd nie potrafi się dogadać z KE, to należy przenieść tę dyskusje do Rady”.
I z tego wszystkiego co może wyniknąć? Długa analiza tego, co się dzieje w Polsce. To, co parlament przegłosował, to - dajmy polskiemu rządowi jeszcze raz dostosować się do prawa i naprawić swoje błędy
— powiedziała europosłanka.
wkt/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367500-co-za-odwaga-roza-thun-o-poparciu-rezolucji-pe-dostosuje-sie-do-tego-co-zdecyduje-zarzad-po-platforma-nie-jest-partia-dyktatorska?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.