Grzegorz Schetyna ma dziś ten sam problem, co wiele lat temu Jarosław Kaczyński. Nie jest w stanie przebić szklanego sufitu, dającego jego partii szansę na zwycięstwo w następnych wyborach.
Polska polityka jest oczywiście nieprzewidywalna, ale naprawdę trudno mi uwierzyć by obecna opozycja była w stanie odbić władzę z rąk Zjednoczonej Prawicy. Chyba, że nagle wybuchnie jakaś gospodarcza katastrofa albo widmo realnej wojny i Europa wprost powie, że nie pomoże militarnie „faszystowskiej Polsce”, dopóki nie zmieni autorytarnego rządu. No, może jeszcze pojawić się jakiś Warlock i zahipnotyzuje Polaków. To wszystko jest możliwe tylko hipotetycznie.
Nie jest tajemnicą dlaczego popadam w niemal michnikową pewność z czasów, gdy mówił Joda III RP o zakonnicy i pijanym kierowcy. Kaczyński naprawdę nie ma dziś z kim przegrać. Nie ma przeciwko sobie spójnej i zjednoczonej opozycji jaką był PiS za rządów Tuska. Jednak okazuje się, że gdzieś tam w szeregach opozycji totalnej pojawiają się przebłyski dobrych pomysłów. Nie totalnie dobrych, ale dosyć dobrych.
Z pozoru kuriozalny pomysł z wotum nieufności dla polskiego rządu przez „faszyzm na ulicach” ( brutalniejszy był w 2013 roku za rządów PO, ale przecież faszyzm jest tylko jak rządzi Kaczyński ) ma sens polityczny. Wyłącznie jeden. Wotum pokrzyżuje plany rekonstrukcji rządu, która jest od miesięcy zapowiadana i jej kolejne zapowiedzi ciągną się jak latynoski serial.
Jeżeli prawdą jest, że Jarosław Kaczyński miałby zastąpić Beatę Szydło na stanowisku premiera, to zmiana musi zostać odłożona o kilkanaście tygodni. Co najmniej. Dla wytrawnych obserwatorów polityki jasne jest, że taka znacząca zmiana nie miałaby nic wspólnego z wotum opozycji. Jednak dla zwykłego wyborcy tak można by było ją propagandowo ująć. „Zobaczcie drodzy państwo, jesteśmy skuteczni! Premier Szydło tak naprawdę została zdymisjonowana dzięki nam”- mogliby krzyczeć politycy PO. Trudniej byłoby tą narrację prowadzić w przypadku innych przymierzanych do zmiany ministrów ( spraw zagranicznych, środowiska czy cyfryzacji), którzy siłą rzeczy nie mogą być obciążani odpowiedzialnością za „szerzenie faszyzmu” na ulicach Warszawy. Jednak to Szydło pojawiła się na tarczy, do której mierzą ( jak zwykle z zezem w oczach) politycy opozycji.
Jestem naprawdę ciekaw czy Jarosław Kaczyński pokieruje się powierzchownymi przesłankami pijarowymi i poczeka z rekonstrukcją rządu, aż Polacy zapomną o wotum nieufności opozycji. Czy może wbrew sprytnemu zabiegowi Schetyny zrealizuje swoje zamiary? Swoją drogą Schetynie i opozycji powinno być na rękę, by to kontrowersyjny Jarosław Kaczyński stanął na czele rządu, a nie lubiana przez Polaków za spokój i żelazne nerwy Beata Szydło. Kaczyńskiego łatwiej sprowokować do gniewu, który potem można wałkować i drukować sobie na T-shirtach. Z Szydło i Dudą jest to niemożliwe.
No, ale w polityce liczą się też drobne złośliwości. Wotum nieufności tym właśnie jest. Złośliwością bardzo sprytną i pokazującą, że ta obciachowa opozycja coś tam jeszcze politycznie potrafi majstrować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/367494-przeblyski-sprytu-grzegorza-schetyny-wotum-nieufnosci-krzyzuje-plany-rekonstrukcji-rzadu