Wyobrażenie wielu Polaków o tzw. wolnych mediach na Zachodzie to naiwne baśnie z mchu i paproci. Te media albo ściśle realizują zadania wyznaczane przez rządy – jak jest przede wszystkim w Niemczech, gdzie zarówno urząd kanclerski, jak i niemieckie MSZ przekazują wydawcom, naczelnym i najważniejszym publicystom istotne dla państwa cele, a potem one są na różnym poziomie realizowane. I to realizowane z dużym zaangażowaniem, a wręcz zapamiętaniem. Dotyczy to często także niemieckich mediów w innych krajach, w tym w Polsce. Albo te media realizują wytyczne wydawców, przeważnie będących ważną częścią liberalno-lewicowego establishmentu. Albo trzymają się liberalno-lewicowego paradygmatu, czyli obowiązującej ideologii postępu. Bo jeśli się nie trzymają, to dziennikarze muszą sobie poszukać innej pracy. A czasem są skazywani w procesach karnych – jak niemiecki dziennikarz Michael Stuerzenberger, autor artykułu „Swastyka i półksiężyc”, w którym opisał fascynację Hitlerem wielkiego muftiego Jerozolimy Muhammada Amina Al-Husajniego. Formalnie nie ma cenzury, ale faktycznie zdecydowana większość doskonale wie, co można, a wręcz, co powinno się pisać czy pokazywać. Działa więc cenzura wewnętrzna, czyli ta idealna forma cenzury, o jakiej komuniści mogli tylko marzyć.
Zachodnie media, w tym ich polscy korespondenci i współpracownicy (najczęściej ze stajni Michnika i „Tygodnika Powszechnego”) nie przekazują prawdziwego obrazu, tylko taki, który jest akceptowany u ich mocodawców i strażników obowiązującego paradygmatu. Z wolnym dziennikarstwem nie ma to wiele wspólnego. Jak za komuny i zimnej wojny, to jest po prostu front walki ideologicznej o lepszy, postępowy świat i towarzysząca temu inżynieria społeczna. Zgodnie z jedenastą tezą Marksa o Feuerbachu, że świat trzeba zmieniać, a nie tylko opisywać czy interpretować. Wszystko to oznacza, mówiąc językiem di Lampedusy albo Orwella, że wiele się musi zmienić, żeby nic się nie zmieniło.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wyobrażenie wielu Polaków o tzw. wolnych mediach na Zachodzie to naiwne baśnie z mchu i paproci. Te media albo ściśle realizują zadania wyznaczane przez rządy – jak jest przede wszystkim w Niemczech, gdzie zarówno urząd kanclerski, jak i niemieckie MSZ przekazują wydawcom, naczelnym i najważniejszym publicystom istotne dla państwa cele, a potem one są na różnym poziomie realizowane. I to realizowane z dużym zaangażowaniem, a wręcz zapamiętaniem. Dotyczy to często także niemieckich mediów w innych krajach, w tym w Polsce. Albo te media realizują wytyczne wydawców, przeważnie będących ważną częścią liberalno-lewicowego establishmentu. Albo trzymają się liberalno-lewicowego paradygmatu, czyli obowiązującej ideologii postępu. Bo jeśli się nie trzymają, to dziennikarze muszą sobie poszukać innej pracy. A czasem są skazywani w procesach karnych – jak niemiecki dziennikarz Michael Stuerzenberger, autor artykułu „Swastyka i półksiężyc”, w którym opisał fascynację Hitlerem wielkiego muftiego Jerozolimy Muhammada Amina Al-Husajniego. Formalnie nie ma cenzury, ale faktycznie zdecydowana większość doskonale wie, co można, a wręcz, co powinno się pisać czy pokazywać. Działa więc cenzura wewnętrzna, czyli ta idealna forma cenzury, o jakiej komuniści mogli tylko marzyć.
Zachodnie media, w tym ich polscy korespondenci i współpracownicy (najczęściej ze stajni Michnika i „Tygodnika Powszechnego”) nie przekazują prawdziwego obrazu, tylko taki, który jest akceptowany u ich mocodawców i strażników obowiązującego paradygmatu. Z wolnym dziennikarstwem nie ma to wiele wspólnego. Jak za komuny i zimnej wojny, to jest po prostu front walki ideologicznej o lepszy, postępowy świat i towarzysząca temu inżynieria społeczna. Zgodnie z jedenastą tezą Marksa o Feuerbachu, że świat trzeba zmieniać, a nie tylko opisywać czy interpretować. Wszystko to oznacza, mówiąc językiem di Lampedusy albo Orwella, że wiele się musi zmienić, żeby nic się nie zmieniło.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366933-dlaczego-zachodnie-media-pisza-o-polsce-jako-mateczniku-faszyzmu-rasizmu-i-ksenofobii-bo-chca-i-musza?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.