Awantura wokół tegorocznego Marszu Niepodległości powinna być dla nas lekcją również w sferze dotyczącej pytania o kształt prawicy. Widać wyraźnie, że jakakolwiek alternatywa dla Prawa i Sprawiedliwości wychodzącą z prawej flanki, ze środowisk narodowców, wcześniej czy później otrze się o groteskę i niebezpieczną egzotykę. Nie mówię, że tak będzie zawsze, bo narodowcy (a przynajmniej ich część) wyraźnie pracuje nad sobą, ale dziś stworzyliby oni formację stale zaplątaną w nieakceptowalne konteksty. Albo podatną na zewnętrzne prowokacje, relatywnie łatwe do przeprowadzenia.
W epoce, w której odpowiedzialność jest wartością szczególnie lekceważoną, wielu komentatorów nie potrafi dostrzec tego prostego faktu, że prawica inna niż obecnie nie ma realnych szans na zdobycie władzy, nie mówiąc już o jej utrzymaniu. Ma szansę na obecność w parlamencie, ale nie na wiele więcej, przynajmniej nie w perspektywie kilku, kilkunastu lat. PiS też potrzebowało czasu, budowało przecież swoje struktury i zręby programu (wcześniej jako PC) już od lat 90. Dziś zbiera premię, która nie wzięła się znikąd; jest wynikiem rozsądnej kumulacji politycznego i społecznego doświadczenia liderów.
Tradycja piłsudczykowska, z której wywodzi się PiS, jest we współczesnym świecie tradycją znacznie bardziej użyteczną i mniej drażniącą, niż tradycja endecka. Przynajmniej gdy chodzi o sferę symboliczną, bo w sferze pragmatyki rządzenia PiS sięga po rozwiązania wywodzące się z różnych nurtów, jest bardzo elastyczne.
Rządzący jednoznacznie odcięli się od rasistowskich ekscesów na Marszu. Nie tylko dlatego, że nie mieli innego wyjścia, ale również z tego powodu, że nie znam nikogo z szeroko pojętego obozu władzy, kogo mógłbym choćby podejrzewać o rasistowski sposób myślenia. Widoczna w obozie władzy sympatia do Marszu Niepodległości wynika z ogólnego uznania i wsparcia dla odradzania się polskiego patriotyzmu. Bo ile by słów nie padło, Marsz w swoim zasadniczym rdzeniu wyrasta z polskiego patriotyzmu, z reakcji na zagrożenie podstawowych polskich wartości, a nie z rzekomego „nazizmu” - zjawiska obcego wszystkim najważniejszym nurtom polskiego życia publicznego, i to także już przed wojną.
Krytykując nieakceptowalne zachowania środowisk, które szkodzą nam wszystkim (w tym także narodowcom), pamiętajmy jednocześnie, że celem lewicy jest wprowadzenie zamordyzmu poprawności politycznej. Poprawność w wydaniu zachodnim rzeczywiście dość skutecznie eliminuje z oficjalnej sceny, przynajmniej na jakiś czas, takie zjawiska jak gloryfikacja nazizmu, choć już nie komunizmu. Zmusza jednak każdą organizację i każde środowisko do nigdy nie kończącego się procesu odcinania prawej flanki i przesuwania się na lewo. Kończy się to straszliwą duchotą, swego rodzaju więzieniem bez okien i drzwi, z którego nie sposób uciec. Nie warto przykładać ręki do jego budowy, nawet jeśli dziś wydaje się to atrakcyjnym wyjściem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366924-awantura-wokol-marszu-niepodleglosci-jest-takze-lekcja-w-sferze-dotyczacej-ksztaltu-prawicy