Mieszkam na prowincji więc znam wszystkie patologie polskiego samorządu. Kliki, układy, zniewolone przez sojusz biznesmenów i samorządowców media. W moim Olsztynie przez lata nikt nie ujawniał skandali w magistracie, gdzie rządził Czesław Małkowski. Musiała to zrobić dopiero ogólnopolska prasa, choć w mieście działa kilka dużych mediów na czele z publiczną TV i radiem. Jednak lokalne media utrzymują się z ogłoszeń urzędów miejskich, wojewódzkich i reklam lokalnego biznesu. Ten działa w symbiozie z politykami.
Jeżeli gdzieś istnieje Układ Zamknięty znany z filmu Bugajskiego, to jest to Polska prowincjonalna. Dlatego przyklaskuję pomysłom ograniczenia kadencji prezydentów, choć to uderzy w naprawdę świetnych samorządowców, których popularność wynika z fantastycznej pracy. No, ale od teraz tacy gospodarze będą mogli wychować sobie następców. Jestem natomiast zwolennikiem JOW-ów. Wierzę, że mogą one wymusić odpowiedzialność wybieranego polityka czy samorządowca przed wyborcami. Nie zapominajmy, że politycy to osoby wynajęte, by nam służyć i czynić nasze życie łatwiejszym. Tak jest w teorii. Praktyka jest inna. Jesteśmy jako naród przeorani przez komunizm i wciąż posłów czy ministrów traktujemy jako kogoś wyjątkowego. Nie wiem czy kiedykolwiek to nastawienie się zmieni. Demokracji w Europie jednak nie budował oddolnie lud jak w USA. Demokracje przynieśli rewolucjoniści i arystokraci.
Nie wchodzę w szczegóły reformy samorządowej planowanej przez obóz Zjednoczonej Prawicy. Chciałbym jedynie zaznaczyć przy okazji debaty o niej, czego oczekuję jako konserwatysta od wizji samorządu w kraju rządzonym przez prawicę. Jest to oczekiwanie proste i zamyka się w jednym postulacie- wpieraniu działalności niezależnych od partyjniactwa stowarzyszeń.
Wolność stowarzyszenia się jest w naszych czasach niezbędną gwarancją zabezpieczającą społeczeństwo przed tyranią większości. (…) Mniejszość musi mieć szansę przeciwstawienia całej swej moralnej siły materialnej potędze, która ją gnębi.
pisał o stowarzyszeniach XIX wiecznej Ameryce Alexis de Tocqueville. Jego słowa pozostają nadal aktualne. Nie przez przypadek komuniści, faszyści czy naziści z taką pasją likwidowali niezależne stowarzyszenia. Komuniści zamordowali w Polakach obywatelskość, która do dziś się nie odrodziła. Dzisiejsi lewicowcy spod znaku poprawności politycznej i dyktatury egalitaryzmu również nienawidzą stowarzyszeń.Próbują je zniszczyć poprzez domaganie się wszędzie egalitaryzmu. Jak? Np. męskie stowarzyszenia mają przyjmować kobiety.
Zwolennicy centralizacji władzy również nieufnie patrzą na stowarzyszenia. Przez kilka lat pełniłem funkcję wiceprezesa Stowarzyszenia Święta Warmia, więc wiem jakie jest podejście polityków do niezależnych od nich organizacji.
Jednak to na konserwatystach spoczywa obowiązek pielęgnowania samorządności i wspierania oddolnego formowania się społeczeństwa.
Dobrowolne stowarzyszenie jest czymś niezbędnym nie tylko dlatego, że „żaden człowiek nie jest samotną wyspą”, ale również dlatego, że immanentne wartości wyłaniają się ze współpracy społecznej. Nie są narzucane przez jakiś zewnętrzny autorytet ani wpajanie metodą zastraszania. Wyrastają oddolnie, poprzez stosunki miłości, szacunku i odpowiedzialności.
-pisał najwybitniejszy żyjący konserwatywny myśliciel Roger Scruton w „Jak być konserwatystą”.
Scruton podjął w tym kontekście inną kluczową kwestię. Patrząc na centralistyczne i etatystyczne zapędy PiS oraz wiarę jej polityków w prymat silnego państwa nad społeczeństwem obywatelskim, mam obawy czy konserwatyści mogą liczyć na wpieranie ich wizji samorządności. Zresztą „liberałowie” z PO i innych partii mainstreamu III RP nie robili wiele, by wzmacniać obywatelskie społeczeństwo. Jako wiceprezes stowarzyszenia zaznałem arogancji polityków liberalnych parti. To bolączka postkomunistycznego i postkolonialnego kraju.
Nie zamierzam w tym miejscu krytykować błędu myślowego ,że możemy zaprojektować społeczeństwo gwarantujące spełnienie, rozdawane wszystkim chętnym przez dobroduszną biurokrację. W tym kontekście ograniczę się do stwierdzenia, że to, co jest dla nas ważne, musimy sami zbudować i takie rzeczy rzadko przychodzą z góry, nie licząc sytuacji wyjątkowych, w których niezbędne jest odgórne dowodzenie.
No właśnie. Czy jednak nie powiedzą nam, że mamy właśnie do czynienia z sytuacją wyjątkową? W końcu trwa partyjna wojna między siłami ciemności i jasności. W takim przypadku trudno wspierać oddolność obywatelską. Obywatel może się mylić. Partia nigdy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366653-polski-samorzad-jest-pelen-patologii-reformujac-go-nie-mozna-jednak-stracic-konserwatywnego-wektora