Dziwne komunikaty płyną z okazji wizyty przewodniczącego Rady Europejskiej, Donalda Tuska – w Polsce. Od wczoraj słyszę zawodzenia, że to piękny gest Andrzeja Dudy, ale „pisowski beton” nie potrafi go docenić. I pluje. I jątrzy. I gębę sobie wyciera już nie tylko Tuskiem, ale i prezydentem. Szczerze pisząc – nie widzę tego gniewu. Gest Dudy został oceniony jako przejaw przywiązania do prezydenckich tradycji, zresztą sam prezydent nie chciałby chyba, by nadawano mu specjalne znaczenie. Zwłaszcza, że „specjalne” jest w tej sytuacji raczej przyjęcie zaproszenia niż sam fakt jego wysłania.
No, ale skoro ani prezydent, ani „pisowski beton” nie chcą robić z wizyty Tuska „grosse halo”, musi to zrobić sam były lider PO. Wykonał więc dość tandetną z punktu widzenia politycznego PR wrzutkę, iż „w tym roku zaproszenie wydawało się bardziej serdeczne”. Dopytywany przez dziennikarza o konkrety, odparł jedynie z filuternym uśmiechem, że „najciekawsze rzeczy powinny być osłonięte mgiełką tajemnicy”. Czyli nic nowego. Wszak mamy jeszcze w pamięci wszystkie te „mgiełki” z lat 2007-2015, unoszące się nad Amber Gold, ustawą hazardową, przetargami na autostrady czy niszczeniem wolnych mediów. O 10 kwietnia 2010 roku i późniejszym „śledztwie” nawet nie wspominając. Donald „Mgiełka” Tusk nikogo już na to nie nabierze. Choć, oczywista oczywistość, znajdą się media, które do końca świata będą mu bić pokłony, wysyłając miłosne paczki do Brukseli. A może i gdzie indziej.
A jednak, co tu kryć, pewna nerwowość wkradła się dzisiaj w szeregi tych, którzy z okazji Święta Niepodległości życzyliby sobie zobaczyć na uroczystościach każdego, ale nie Tuska. Jej odłamkiem nieraz pewnie jeszcze oberwie prezydent Duda, choć nie to akurat jest przecież powodem wielkiego rozczarowania dużej części jego elektoratu. Nerwy są złym doradcą. Napisano już na tym portalu wiele o próbach „rozgrywania” prawicy przez tych, którzy życzą jej jak najgorzej. Tusk to ich ostatnia karta w rękawie, więc grają nią, jak mogą. Podobnie, jak on sam - próbując wykonać polityczny podkop, by uciec od, jak mawiał satyryk, „coraz bardziej otaczającej go rzeczywistości”.
Spójrzmy jednak na sprawę normalnie, bez skrzywienia w prawo, czy w lewo. Ostatecznie – to przecież miłe, że Unia Europejska przysłała na uroczystości w Warszawie jednego ze swoich wysokich urzędników. To potwierdza, iż uznała nareszcie legalność polskich wyborów i demokratyczne umocowanie obecnego rządu RP. Wielu przeciwników tej władzy uznało za skandal fakt, iż prezydent nie wymienił Donalda Tuska podczas oficjalnego powitania. A cóż to za problem? Chętnie to uczynię: „Serdecznie witamy przedstawicieli mniejszości etnicznej z Brukseli. Cieszymy się, że jesteście z nami w dniu naszego święta!”. I od razu tłumaczenie na angielski, żeby w świat poszła wiadomość, jak bardzo jesteśmy otwarci na dialog z Unią. A już zwłaszcza z kimś, kto tak pięknie, jak Tusk, pisał w Święto Niepodległości przed rokiem: „Rocznicę niepodległości czcimy raz w roku, ale dbać o nią winniśmy każdego dnia”. Ważne i potrzebne słowa w ustach kogoś, kto sam, jak informował niedawno ludzi łamiących prawo w Katalonii, czuje się właśnie „mniejszością etniczną”.
Reasumując: pytań w związku z tą roboczą (bo roboty przed opozycją całe mnóstwo) wizytą przewodniczącego RE w Warszawie ciśnie się na usta mnóstwo. Osobiście wybieram jedno, tak już – całkiem poważnie, panie przewodniczący: czy pan naprawdę uważa, że „dbanie o polską niepodległość” w pańskim wykonaniu, może jeszcze przynieść naszemu krajowi coś dobrego? I czy do „dbania” tego zaliczyć należy wszystkie pańskie pogróżki pod adresem polskiego rządu, dotyczące sankcji za zgodne z wolą polskiego społeczeństwa nieprzyjmowanie przez rząd RP muzułmańskich imigrantów? Jak zdefiniowałby pan w tym kontekście dwa słowa: „nie” oraz „podległość”? Tak tylko pytam. Tak czy siak – witamy w wolnej Polsce.
No i dziękujemy za te słowa:
„Przyjechałem po to, żeby powiedzieć wszystkim pozytywnie myślącym rodakom: nie jesteście sami”.
My to wiemy, panie przewodniczący. Gorzej z tymi, co myślą negatywnie. Zresztą – zna ich Pan lepiej ode mnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366590-milo-ze-bruksela-przyslala-przewodniczacego-tuska-to-znak-iz-nareszcie-uznaje-polski-rzad