Nie dajmy sobie wmówić, że zaproszenie Donalda Tuska na uroczystości 11 listopada przez prezydenta Dudę jest nie tylko czymś normalnym, ale rzekomo wręcz wspaniałym.
Po pierwsze, skoro Donald Tusk odmawiał dwukrotnie (trzykrotnie, licząc z zaprzysiężeniem), to nie należało go zapraszać po raz kolejny. Ponawianie zaproszenia było daniem bardzo groźnemu przeciwnikowi obozu dobrej zmiany ważnego narzędzia do gry, z którego oczywiście skorzystał, gdy uznał to za stosowne.
Po drugie, Tusk nie jest zwykłym „byłym premierem”; symbolizuje wszystko to, co rządząca prawica chciała w Polsce zmienić. IV RP ma być odwrotnością Polski Tuska w najważniejszych wymiarach. To w zupełności uzasadnia rezygnację z zapraszania. Zwłaszcza, że i słowa, i czyny Tuska w stosunku do polskiej niepodległości były połamaniem i tak żenująco niskich standardów III RP.
Po trzecie, zapraszając Tuska prezydent Duda rozmywa całą tę różnicę. Być może w jakiejś mierze zwiększa swoje szanse na reelekcję, ale jednocześnie bardzo tanio odpuszcza winy, i to winy nie swoje. Tego mu czynić nie wolno z pobudek tak nieistotnych jak punkt lub dwa w rankingu. Bo jeśli ktoś wierzy, że z tego zaproszenia wyjdzie jakiś zaczątek „wspólnoty”, to znaczy, że kompletnie nie rozumie III RP i całej formacji kulturowej, którą Tusk reprezentuje.
Po czwarte, zaproszeniu towarzyszy ciąg dalszy prób przedefiniowania tej prezydentury. Totem fałszywej jedności znów wyciągnięto z piwnicy i postawiono na dziedzińcu. Ta najczęściej stosowana w naszych warunkach polityczna droga na skróty różnie się kończy, ale zawsze ma jeden, zasadniczy skutek: ci, co byli na górze w III RP, znów są na górze. Wszystko się zmienia, by nie zmieniło się nic (patrz ton tegorocznych odznaczeń).
Po piąte, obrońcy prezydenta - broniąc jego decyzji - poniżają tych wyborców prawicy, którzy czują, że coś jest nie tak. Przedstawiają ich jako nierozgarniętych półidiotów, którzy nie są w stanie pojąć subtelnej gry. A ludzie czują dobrze: to zły znak, widoczny sygnał dziwnych intencji i niepokojąco dwuznacznej gry. Ci ludzi, dziś obrażani, nie zaufają drugi raz, gdy usłyszą, że sytuacja w kraju jest tak poważna, że wymaga naprawdę głębokiej zmiany.
W piątek wspominaliśmy ofiary tragedii smoleńskiej, powracał w wielu wspomnieniach przemysł pogardy. Dziś główny twórca owego przemysłu, który deptał śp. Lecha Kaczyńskiego także w kontekście 11 listopada, będzie stał na trybunie honorowej. Może tak być musi, ale przynajmniej nie zmuszajcie, by mówić, że to oznaka klasy, wielkości, dojrzałości. Bo to jest oznaka niestety czegoś zupełnie innego.
To jest prywatyzacja historii i emocji prawicy, jej drogi do władzy. To czynienie z wszystkiego, co się zdarzyło, wyłącznie materii do lepienia sondaży.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366543-zapraszajac-tuska-prezydent-bardzo-tanio-odpuszcza-mu-winy-i-to-nie-swoje-i-tego-nie-da-sie-zakrzyczec
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.