Wystarczy spojrzeć na mapę z czasów II wojny światowej, żeby zobaczyć jak nieprawdziwe jest kryterium geograficzne stosowane przy umiejscawianiu obozów koncentracyjnych
— adwokat i historyk, dr hab. Izabela Lewandowska-Malec w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Osoby, które mówią o „polskich obozach śmierci”, także Niemcy powołują się przy stosowaniu tej terminologii na kryterium geograficzne. Zgodnie z nią, obozy były na terenie Polski, tylko, że Polska wówczas nie istniała. Polskie ziemie zostały włączone do państwa niemieckiego i sowieckiego. Dlaczego kryterium geograficzne jest bezsensowne? Jak najszybciej można je obalić?
Dr hab. Izabela Lewandowska-Malec: Wystarczy spojrzeć na mapę z czasów II wojny światowej, żeby zobaczyć jak to kryterium jest nieprawdziwe. Polski nie było wówczas na mapie Europy. Sądzę, że na mapach niemieckich też się tym chwalono. Pokazywano, że dokonano „Drang nach Osten” („parcie na Wschód”). Teraz Niemcy odwracają sytuację, biorą pod uwagę kryterium geograficzne i twierdzą, że Polska istniała. To absolutne kłamstwo.
Auschwitz został włączony do Niemiec dekretem Adolfa Hitlera z 8 października 1939 r. Niemcy nie są konsekwentni w stosowaniu kryterium geograficznego. Obozów koncentracyjnych w Niemczech nie nazywają niemieckimi, tylko nazistowskimi obozami. Z czego to wynika?
Z niemieckiej polityki historycznej, która ma określone cele i koniunkturę polityczną. Gdyby niemiecka kanclerz powiedziała, że były niemieckie obozy śmierci, sprawa kłamstw o „polskich obozach” byłaby rozwiązana. Jednak gdyby jakiś polityk powiedział o tym, prawdopodobnie naraziłby się swoim własnym obywatelom. Sądzę, że niemieccy politycy świadomie tego nie mówią, ponieważ jest to sprzeczne z niemiecką polityką historyczną.
Jak Niemcom udało się sprawić, że wszyscy mówią o zbrodniach nazistowskich, a nie o niemieckich? Na pewno przyczyniła się do tego ich konsekwentna polityka historyczna.
Zadziałała manipulacja. Zaczęło się od fałszywego kod pamięci, który najpierw jako małe ziarenko trafił do ziemi, zaczął kiełkować, rozwinął się i został podchwycony przez innych. Od wojny dzieli nas ponad 70. lat. Umierają świadkowie, a społeczeństwa stają się coraz bardziej konsumpcyjne.
Nas również to dotyka.
Młodzież niemiecka nie zna historii. U nas jest podobnie. Wykładam historię na Uniwersytecie Jagiellońskim i widzę, że młodzież w coraz mniejszym stopniu zna dzieje ojczyste. Jeżeli nie ma się podstawowej wiedzy, łatwiej jest dać się zmanipulować.
Niemiecka duma narodowa, chociaż może trafniej byłoby określić ją pychą oraz czas, jaki minął od tamtych wydarzeń, sprawia, że Niemcy chcą się wybielić. To jest również spowodowane poczuciem wstydu. Kiedy wstydzimy się czegoś, staramy się o tym nie pamiętać i wyprzeć to z pamięci. Na politykę historyczną mocno wpływa również polityka bieżąca. Niemcy prowadzą kompromitujące działania, kłamią na forum międzynarodowym.
Kłamstwa o „polskich obozach śmierci” pojawiają się nie tylko w Niemczech, także w mediach w różnych zakątkach świata. Jak z tym walczyć?
Na drodze sądowej. Dziwi mnie jednak postępowanie polskich sądów. Dopiero w sprawie pana Karola Tendery udało się coś osiągnąć. Sami nie dbamy o własny interes narodowy.
Ma pani na myśli orzeczenie Sądu Najwyższego z 2010 r.?
Tak, to bardzo niepokojąca sytuacja. Niemieckie sądy jednak działają na rzecz własnych obywateli i na rzecz własnego interesu narodowego czy państwowego.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366250-nasz-wywiad-prof-lewandowska-malec-gdyby-kanclerz-niemiec-powiedziala-ze-byly-niemieckie-obozy-smierci-sprawa-klamstw-o-polskich-obozach-bylaby-rozwiazana
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.