Termin „zbrodnie nazistowskie” pojawił się w prasie niemieckiej, jeszcze kiedy ukazywała się w strefie okupowanej przez wojska amerykańskie i była cenzurowana przez Amerykanów. Kiedy Niemcy zobaczyli, że mogą bezkarnie używać tego terminu, zaczęli się nim posługiwać w innych publikacjach oraz w wypowiedziach publicznych. Zaczęli go stosować na szeroką skalę. Alianci szybko podjęli termin. Sowieci natomiast pisali o faszystowskich i hitlerowskich zbrodniach.
— mówi historyk, pracownik naukowy IPN Kraków i wykładowca Akademii „Ignatianum” w Krakowie dr Joanna Lubecka w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Pani doktor, jak Niemcom udało się przekonać, że naziści to nie Niemcy?
Dr Joanna Lubecka: Niemcy wykorzystali bardzo dobrą dla nich koniunkturę po II wojnie światowej. Zimna wojna była ich sojusznikiem, a oni bardzo dobrze to wykorzystali. RFN bardzo szybko po powstaniu stał się ważnym sojusznikiem Zachodu. Był państwem frontowym. Zakończono więc denazyfikację i pozwolono na tworzenie nowych Niemiec z ludzi, którzy byli funkcjonariuszami III Rzeszy. Dysponujemy dokładnymi danymi na temat członków NSDAP i innych organizacji w czasach III Rzeszy. Wiemy, jakie funkcje sprawowali w aparacie państwowym III Rzeszy i RFN. Kiedy rozpoczęła się zimna wojna nie miał kto ścigać niemieckich zbrodniarzy wojennych.
Nikt nie miał w tym interesu.
Tak. Z punktu widzenia Niemiec jest to zrozumiałe. Narody nie lubią przypominania własnych grzechów. Psychologicznie jest to racjonalne.
Bardzo szybko w Niemczech zaczęto używać słowa zbrodnie nazistowskie. Kiedy się to zaczęło?
Niemcy nigdy nie posługiwali się terminem „zbrodnie niemieckie”. Robili to celowo, żeby nie łączyć zbrodni ze słowem niemiecki. Przez krótki czas pojęciem „zbrodnie niemieckie” posługiwali się alianci. Niemcy testowali, czy mogą zmienić terminologię.
Jak to robili?
Termin „zbrodnie nazistowskie” pojawił się w prasie niemieckiej, jeszcze kiedy ukazywała się w strefie okupowanej przez wojska amerykańskie i była cenzurowana przez Amerykanów. Kiedy Niemcy zobaczyli, że mogą bezkarnie używać tego terminu, zaczęli się nim posługiwać w innych publikacjach oraz w wypowiedziach publicznych. Zaczęli go stosować na szeroką skalę. Alianci szybko podjęli termin. Sowieci natomiast pisali o faszystowskich i hitlerowskich zbrodniach.
Często pojawia się stwierdzenie, że Niemcom pozwolono zapomnieć o wojnie. Czy ono jest uprawnione?
To nieprawda, nie mieli o czym zapomnieć. Młode pokolenie urodzone i wychowane po wojnie, nie miało co zapominać, bo nie miało żadnej wiedzy na ten temat. Mamy bardzo dokładne badania opinii publicznej z lat powojennych, np. z lat 50. Już wtedy Niemcy, którzy w czasie wojny się urodzili albo byli dziećmi, nie mieli żadnej wiedzy o zbrodniach wojennych. Rząd kanclerza Adenauera i kolejne niemieckie rządy nie miały żadnego interesu, żeby o tym przypominać. Adenauer skupił się na scalaniu wysiedleńców i na budowaniu państwa, które byłoby partnerem dla aliantów zachodnich. To był dla niego główny cel. Z punktu widzenia interesów Niemiec, cel był jak najbardziej słuszny.
Cel, który udało się zrealizować.
Widać to doskonale po ponad 70 latach, jakie minęły od czasów zakończenia wojny. Niemcy są nadal najbardziej pożądanym partnerem politycznym i gospodarczym na arenie międzynarodowej. To, co zrobili jest majstersztykiem. Niektórych rzeczy możemy się od nich uczyć.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Termin „zbrodnie nazistowskie” pojawił się w prasie niemieckiej, jeszcze kiedy ukazywała się w strefie okupowanej przez wojska amerykańskie i była cenzurowana przez Amerykanów. Kiedy Niemcy zobaczyli, że mogą bezkarnie używać tego terminu, zaczęli się nim posługiwać w innych publikacjach oraz w wypowiedziach publicznych. Zaczęli go stosować na szeroką skalę. Alianci szybko podjęli termin. Sowieci natomiast pisali o faszystowskich i hitlerowskich zbrodniach.
— mówi historyk, pracownik naukowy IPN Kraków i wykładowca Akademii „Ignatianum” w Krakowie dr Joanna Lubecka w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Pani doktor, jak Niemcom udało się przekonać, że naziści to nie Niemcy?
Dr Joanna Lubecka: Niemcy wykorzystali bardzo dobrą dla nich koniunkturę po II wojnie światowej. Zimna wojna była ich sojusznikiem, a oni bardzo dobrze to wykorzystali. RFN bardzo szybko po powstaniu stał się ważnym sojusznikiem Zachodu. Był państwem frontowym. Zakończono więc denazyfikację i pozwolono na tworzenie nowych Niemiec z ludzi, którzy byli funkcjonariuszami III Rzeszy. Dysponujemy dokładnymi danymi na temat członków NSDAP i innych organizacji w czasach III Rzeszy. Wiemy, jakie funkcje sprawowali w aparacie państwowym III Rzeszy i RFN. Kiedy rozpoczęła się zimna wojna nie miał kto ścigać niemieckich zbrodniarzy wojennych.
Nikt nie miał w tym interesu.
Tak. Z punktu widzenia Niemiec jest to zrozumiałe. Narody nie lubią przypominania własnych grzechów. Psychologicznie jest to racjonalne.
Bardzo szybko w Niemczech zaczęto używać słowa zbrodnie nazistowskie. Kiedy się to zaczęło?
Niemcy nigdy nie posługiwali się terminem „zbrodnie niemieckie”. Robili to celowo, żeby nie łączyć zbrodni ze słowem niemiecki. Przez krótki czas pojęciem „zbrodnie niemieckie” posługiwali się alianci. Niemcy testowali, czy mogą zmienić terminologię.
Jak to robili?
Termin „zbrodnie nazistowskie” pojawił się w prasie niemieckiej, jeszcze kiedy ukazywała się w strefie okupowanej przez wojska amerykańskie i była cenzurowana przez Amerykanów. Kiedy Niemcy zobaczyli, że mogą bezkarnie używać tego terminu, zaczęli się nim posługiwać w innych publikacjach oraz w wypowiedziach publicznych. Zaczęli go stosować na szeroką skalę. Alianci szybko podjęli termin. Sowieci natomiast pisali o faszystowskich i hitlerowskich zbrodniach.
Często pojawia się stwierdzenie, że Niemcom pozwolono zapomnieć o wojnie. Czy ono jest uprawnione?
To nieprawda, nie mieli o czym zapomnieć. Młode pokolenie urodzone i wychowane po wojnie, nie miało co zapominać, bo nie miało żadnej wiedzy na ten temat. Mamy bardzo dokładne badania opinii publicznej z lat powojennych, np. z lat 50. Już wtedy Niemcy, którzy w czasie wojny się urodzili albo byli dziećmi, nie mieli żadnej wiedzy o zbrodniach wojennych. Rząd kanclerza Adenauera i kolejne niemieckie rządy nie miały żadnego interesu, żeby o tym przypominać. Adenauer skupił się na scalaniu wysiedleńców i na budowaniu państwa, które byłoby partnerem dla aliantów zachodnich. To był dla niego główny cel. Z punktu widzenia interesów Niemiec, cel był jak najbardziej słuszny.
Cel, który udało się zrealizować.
Widać to doskonale po ponad 70 latach, jakie minęły od czasów zakończenia wojny. Niemcy są nadal najbardziej pożądanym partnerem politycznym i gospodarczym na arenie międzynarodowej. To, co zrobili jest majstersztykiem. Niektórych rzeczy możemy się od nich uczyć.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366119-nasz-wywiad-dr-lubecka-niemcy-nigdy-nie-poslugiwali-sie-terminem-niemieckie-zbrodnie-robili-to-celowo