Praca Instytutu pozwoli odkłamać skutki krzywdzącej polityki historycznej, prowadzonej przez niektórych naszych sąsiadów i uniemożliwi podważanie naszego prawa do reparacji wojennych - powiedziała we wtorek przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Elżbieta Kruk.
Podstawowym zadaniem instytutu jest nie tylko ukazanie i udokumentowanie prawdy, ale przede wszystkim ma służyć spłacaniu długu wdzięczności, wobec osób ratujących Polaków. Osób, które często płaciły najwyższą cenę - swojego i swoich rodzin życia. Osób, które dawały świadectwo prawdzie o zbrodniach na polskim narodzie, które narażały się tym na represje
— powiedziała posłanka Elżbieta Kruk (PiS) podczas posiedzenia we wtorek podczas pierwszego czytania projektu ustawy o powołaniu Instytutu Solidarności i Odwagi.
Działalność instytutu powinna prowadzić do wzajemnego zrozumienia i pojednania Polski z innymi krajami. Jestem przekonana, że praca tej instytucji przysłuży się do odkłamania skutków krzywdzącej polityki historycznej, prowadzonej przez niektórych naszych sąsiadów, czy uniemożliwi podważanie naszego prawa do reparacji wojennych
— dodała Kruk.
Zgodnie z projektem autorstwa posłów PiS Instytutu Solidarności i Odwagi ma być odpowiedzialny za upamiętnienie i uhonorowanie osób zasłużonych dla Narodu Polskiego w latach 1917-90.
Stronę rządową reprezentowała sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Magdalena Gawin, opiniująca zasadność powołania instytutu.
Wszyscy doceniamy politykę pamięci; wiemy, że jest to bardzo ważny element państwa. Każde państwo w Europie taką politykę pamięci prowadzi, niemniej nie może być ona ściśle zrytualizowana - nie może ograniczać się do składania kwiatów, wieńców i do patriotycznych apeli, ponieważ polityka historyczna musi w pewien sposób zabezpieczać pamięć państwa. Temu służą właśnie świadectwa
— powiedziała wiceminister Gawin.
W jej ocenie świadectwa są źródłem wiedzy dotyczących naszej historii i powinny stanowić podstawę polityki historycznej. Służyć mają także celom edukacyjnym. Powinny być zdigitalizowane i przetłumaczone na inne języki, ponieważ głównym problemem dla badaczy z innych krajów jest bariera językowa.
Dostępne za granicą informacje o Polsce podczas II wojny światowej są szczątkowe
— mówiła Gawin. Wg niej kluczem do zmiany tej sytuacji ma być oddanie głosu świadkom historii, których relacje mają największą wartość merytoryczną.
Jak dodała MKiDN z „aprobatą przyjmuje inicjatywę utworzenia Instytutu Solidarności i Odwagi”.
Polska ma wielki dług wobec ludzi, którzy ratowali polskich obywateli. Przypomnę, że zginęło 6 mln obywateli polskich, z czego połowa to byli etniczni Polacy. O ile instytut Yad Vashem nagradzał osoby, które były już zasłużone dla ratowania Żydów podczas II wojny światowej, Rzeczpospolita Polska nie zrobiła w tym kierunku w zasadzie niczego. Sporadycznie nagradzamy Polaków, którzy dostali już odznaczenia Yad Vashem, a przypominam, że nie wszyscy dostali, nie dlatego, że nie ratowali, a ze względu na specyfikę kryteriów. Mamy też duży dług wobec tych wszystkich Ukraińców, którzy ratowali Polaków na Wołyniu - nie mamy do tego badań naukowych, ani żadnej przybliżonej liczby ile to może być osób. Nie mamy także przesłanek dotyczących ratowania
— mówiła Gawin.
Według niej, jeżeli Rzeczpospolita Polska ma nadawać medale, koniecznym jest ustalenie kryteriów. Jak dodała, przykładem takiego kryterium w przypadku Yad Vashem jest przyznawanie odznaczeń jedynie osobom, które nie są Żydami.
Te przedmioty nie są przedmiotem tej ustawy, ale muszą być. Musi być komisja historyczna, która wypracuje konkretne kryteria. (…) Yad Vashem nagradza za uratowanie życia, nie za pomoc, nie za ratowanie, które skończyło się śmiercią - sprawa Ulmów była tutaj wyjątkiem. My chcemy opracować trochę inne kryteria
— powiedziała Gawin.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego popiera inicjatywę powstania Instytutu Solidarności i Odwagi, pod warunkiem, że kryteria przyznawania odznaczeń „nie mogą być luźne - muszą być stałe, opracowane, na podstawie badań naukowych i być nimi wsparte” - podkreśliła.
Uczestniczący w posiedzeniu posłowie opozycji wyrazili dezaprobatę dla przedstawionego projektu ustawy, podkreślając możliwość rozszerzenia kompetencji istniejących instytucji.
Według Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO):
Zabrakło opinii ekspertów i historyków, powinny być przygotowane wcześniej, podobnie jak konkretnych kryteriów na podstawie których będzie funkcjonować instytut
— oceniła.
Uważam, że ten instytut to strata pieniędzy. Jest wiele instytucji, które mogłyby przejąć te kompetencje, o których mówimy, jak muzeum II wojny światowej czy IPN, którego zakres badań mógłby zostać poszerzony
— powiedział Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej.
Dziwią mnie głosy sceptyczne wobec projektu powołania polskiego odpowiednika Yad Vashem. Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek w Izraelu, miał wątpliwości czy warto wydawać pieniądze na Yad Vashem. W Polsce również, nie powinniśmy mieć wątpliwości, że warto inwestować w pamięć o polskiej martyrologii w XX wieku
— odpowiedziała Joanna Lichocka (PiS).
Komisja poparła poselski projekt powołania Instytutu Solidarności i Odwagi.
Mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365909-w-sejmie-o-instytucie-solidarnosci-i-odwagi-pozwoli-odklamac-skutki-polityki-historycznej-prowadzonej-przez-naszych-sasiadow