Na gospodarce i finansach znają się rozmaici. Jedni lepiej, inni jeszcze lepiej. Do tych drugich z pewnością należy zaliczyć Dariusza Rosatiego. Wystarczy spojrzeć w zapiski ilustrujące jego wspaniałą karierę polityczną i naukową. Pełno tam lśniących wyróżnień, tu profesura, tam sekretarzowanie w PZPR, tu funkcja ministra, gdzie indziej rektora, posła polskiego parlamentu, europejskiego także. Nie, tego tak od razu nie da się w całości spamiętać. W tych internetowych świadectwach wielkiej klasy Dariusza Rosatiego prawie pomijana jest jego wprost nadzwyczajna godność, o której staram się przypominać rytmicznie, gdy tylko ten bohater naszych czasów ( proszę nie mylić z Pieczorinem Lermontowa, choć on też pozbawiony moralnych zasad i narcyz) znowu jawi nam się samoobsługowo jako wybitny fachowiec. Ta godność, to członkostwo w radzie nadzorczej FOZZ. Do samego końca tej oszukańczej organizacji. Założonej przez łajdaków, dla łajdaków. Rosati był już wówczas profesorem. Zasiadł więc w tej złodziejskiej radzie pewnie bardziej świadomie od innych. Oczywiście, jeśliby poważnie traktować jego wykształcenie i polot przynależny osobie z profesorskim tytułem w zakresie nauk ekonomicznych. Rosati tłumaczył kiedyś, że w tamtych latach prezes FOZZ mógł robić, co chce, nie musiał niczego konsultować z radą. Nawet, jeśli tak było, to nikt nie uwierzy, że jako tako rozgarnięty obywatel natrafiał na kłopot podczas rozterek w ocenie, z kim okoliczność. Tam pachniało forsą, wielką forsą, więc węch członków rady był bardzo mocno stępiony. Gdyby jegomość, o którym mowa miał w sobie choć gram przyzwoitości, trzasnąłby drzwiami w tydzień po powołaniu do tego grona wybrańców. Jeśli tego nie zrobił, dzisiejsze wymądrzanie warte jest tyle, co oszukańcze zabiegi, które doprowadziły do parodii z procesu przeciwko sprawcom tej olbrzymiej afery.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365210-lubie-jak-byly-funkcjonariusz-fozz-ocenia-stan-gospodarki-czy-rosati-kiedykolwiek-potrafi-ocenic-swoj-stan