Członkowie Krajowej Rady Sądownictwa nie są ludźmi na tyle nieinteligentnymi, by nie zdawać sobie sprawy, że odrzucenie wszystkich kandydatów na asesorów przedstawionych przez ministerstwo sprawiedliwości będzie odebrane jako argument za reformą wymiaru sprawiedliwości.
A mimo to KRS decyduje się na taki krok: jednoznacznie polityczny, bardzo słabo uzasadniony, prowokacyjny.
Powodów jest zapewne kilka, ale jeden można uznać za kluczowy: chodzi o pokazanie całemu środowisku sędziowskiemu i prawniczemu, że ten sędziowski PZPN wciąż decyduje o karierach, i każdy, kto się wychyli, każdy, kto zgodzi się na udział w reformie wymiaru sprawiedliwości, polegnie. To szczególnie ważny komunikat w kontekście Ustawy o Sądach Powszechnych, która daje ministrowi sprawiedliwości pewne nowe uprawnienia, zwłaszcza w zakresie obsadzania stanowisk kierowniczych w sądach niższych instancji. Komunikat jest jasny: żadnej współpracy. Żadnej. Ściana.
Owo pilnowanie personalnego podwórka jest tak ważnym elementem, że Krajowa Rada Sądownictwa nie przejmuje się żadnymi konsekwencjami wizerunkowymi. I idzie na noże.
Ale jest i drugi czynnik, który może skłaniać KRS do tak brutalnych ruchów: dążenie do podważenia legitymizacji każdej przyszłej reformy. Wszystko ma być po staremu tak długo, jak się da, i to w każdym szczególe. Wówczas gdy zmiany już wejdą w życie każda nowa osoba, choćby i asesor, będzie częścią „pisowskiego reżimu”.
Płynie z tego jeszcze jeden wniosek: KRS w obecnym kształcie to nie są ludzie, z którymi można się dogadać. To władza twarda, brutalna, bardzo pewna siebie. Nie dziwi fakt, że tak skutecznie rozprowadzała kadry przez ponad ćwierć wieku.
Miejmy nadzieję, że ten konkretny skandal - choć niesie ze sobą krzywdę młodych ludzi, wciągniętych w tryby nieczystej gry - skłoni prezydenta do większej elastyczności i także determinacji w sprawie reformy. Bo z tego co słyszymy, rozmowy naprawdę utknęły w martwym punkcie. Co KRS w swoich analizach zapewne także uwzględnia.
Wielu polityków dobrej zmiany, i także jej zwolenników, zapomniało już trochę, z czym się mierzy, kto jest po drugiej stronie, skąd się wywodzi, i jakie interesy/biografie reprezentuje. A to duży błąd, bo to naprawdę nie jest zabawa. W drugą stronę takiej litości, proszę mi wierzyć, nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365119-blokujac-asesorow-krs-ten-sedziowski-pzpn-pokazuje-srodowisku-sedziowskiemu-ze-wciaz-decyduje-o-karierach