Jak wynika z dzisiejszego przesłuchania przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji, Mirosław Kochalski, pełniący w 2006 roku z ramienia PiS obowiązki prezydenta Warszawy, podjął decyzję o „zwrocie” w prywatne ręce kamienicy przy ul. Nabielaka na Dolnym Mokotowie. To szczególnie szokująca sprawa, bo właśnie w tej kamienicy mieszkała Jolanta Brzeska, działaczka ruchów lokatorskich zamordowana prawdopodobnie przez łowców kamienic.
Ujawnienie tej informacji przed szeroką opinią publiczną pozwoliło złapać na chwilę wiatr w żagle antypisowskiej propagandzie. W internecie natychmiast pojawiły się spoty PO przerzucające odpowiedzialność za złodziejską reprywatyzację na PiS, a w ślad za nimi – jak na zamówienie – zapienił się tradycyjnie Tomasz Lis (którego oczywiście problem ten w okresie rządów PO jakoś specjalnie nie ambarasował).
Trudno nie odczuwać zażenowania, gdy PO próbuje zrzucić jak przedszkolak winę za złodziejstwo na poprzedników (tym samym przyznając oficjalnie, że jednak było to złodziejstwo), ale nie zmienia to nieprzyjemnego faktu, że w tym procederze – jak się okazuje – brali również udział ludzie, którzy mieli związek z PiS. Niestety, prawda jest taka, że prawica – zainfekowana dogmatem o „świętym prawie własności” – dała się (po odejściu z ratusza nieczułego na taki ideologiczny bełkot Lecha Kaczyńskiego), wykorzystywać różnym hochsztaplerom. Dowodzi tego, niezrozumiała dla mnie jako dla warszawiaka, ambiwalencja radnych prawicy w czasie, gdy za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz coraz bardziej ostentacyjnie, na oczach wszystkich, rozkradano majątek miasta i jego mieszkańców. Na dobrą sprawę zmieniło się to dopiero po zwycięstwie prawicy w wyborach 2015 roku.
Jednak wina ludzi związanych z PiS jest niewspółmiernie mała w porównaniu z tą, która za jawny rozbój w Warszawie ponosi Platforma. Mirosław Kochalski, o którym mowa, był komisarzem Warszawy zaledwie przez niecałe pół roku, jego następca – jakże dziś bliski Platformie Kazimierz Marcinkiewicz – przetrwał w tym miejscu kolejne pół roku. Hanna Gronkiewicz-Waltz, która zajęła jego miejsce, rządzi nieprzerwanie w Warszawie już 11 lat. To duża różnica, zwłaszcza w liczbie kamienic, którą w tak długim czasie udało się ukraść.
Gdy przyjrzeć się życiorysowi Mirosława Kochalskiego, to okaże się, że jest to jeden z tych „fachowców”, którzy zbliżyli się do prawicy w okresie, gdy ta zaczęła odnosić sukcesy. Jarosław Kaczyński opowiadał kiedyś, że wokół PiS pojawiło się wielu ludzi, którzy byli wobec prawicy lojalni, ale zwykle do czasu, gdy mieli w tym interes. To zresztą nic dziwnego, zawsze władza bardziej przyciąga niż opozycja. Zresztą Kochalski po utracie władzy przez prawicę nie znalazł się w całkowitym niebycie. W latach 2012-15, a więc za rządów PO, pełnił przecież funkcję dyrektora Centrum Personalizacji Dokumentów w MSW. Platforma, która tak teraz na niego ujada, wcześniej jakoś nie brzydziła się Kochalskim.
Udział Mirosława Kochalskiego – dziś wiceprezesa PKN Orlen – w tzw. reprywatyzacji jest dla prawicy wizerunkowo niewygodny. Ale bardzo dobrze, że dzisiaj nikt nie zamiata już takich spraw pod dywan i – jak sądzę – wyciągnięte zostaną z nich, także personalne, konsekwencje. Mamy jednak w Polsce dobrą zmianę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/364990-gdyby-prawica-nie-wygrala-wyborow-w-warszawie-do-dzis-rzadziliby-czysciciele-kamienic
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.