Z Biura Ochrony Rządu wyleciał już dawno, ale gen. Marian Janicki zawsze spada na cztery łapy! Po katastrofie w Smoleńsku dostał medal i awansował, a gdy przyszło mu szukać szczęścia poza służbą, koledzy z Platformy Obywatelskiej, nie mogli o nim zapomnieć. Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, od kilku miesięcy gen. Janicki jest dyrektorem biura spółki Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego SA. Wcześniej takie stanowisko nie było znane w MARR, a stworzono je prawdopodobnie specjalnie dla byłego szefa BOR.
CZYTAJ TAKŻE: Janicki na stołku szefa BOR to była kompletna pomyłka. „Generał” potwierdza to za każdym razem
Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, że Marian Janicki pracuje w MARR już od maja lub czerwca tego roku. Czym się zajmuje? Podobno „zarządza”, zajmuje się „kadrami” i „nadzoruje”. Znany ze swoich koneksji towarzyskich i wesołego usposobienia, co ujawniły niedawno podsłuchy z restauracji „Sowa i Przyjaciele”, podobno doskonale radzi sobie na tym stanowisku. Zarobki rzekomo nie są oszałamiające, ale z naszych informacji wynika, że mogą one wynieść nawet 10 tys. złotych brutto. „Fajans”, bo jak ujawnił tygodnik „Sieci” tak właśnie mówili o nim niegdyś funkcjonariusze BOR, pojawia się w pracy „regularnie”, chociaż na stałe nie mieszka w Krakowie.
Marian Janicki pełni od maja funkcję Dyrektora Biura Spółki, koordynując i nadzorując prace związane z obsługą Zarządu, posiedzeń Rady Nadzorczej i Walnych Zgromadzeń Spółki. Do zadań Biura należą m. in. obsługa prawna Spółki, nadzór właścicielski nad spółkami z udziałem MARR S.A., koordynacja działań związanych z procedurą zamówień publicznych, prowadzenie spraw personalnych. Decyzję o jego zatrudnieniu podjął Zarząd Spółki, biorąc pod uwagę kompetencje i wieloletnie doświadczenie Mariana Janickiego w służbie publicznej.
– potwierdziła dziś Urszula Podraza, Rzecznik Prasowy MARR SA.
Kto jest szefem Janickiego? Inny „spadochroniarz”, czyli dr Jan Pamuła - były prezes Portu lotniczego Kraków - Balice, którym to zarządzał od 2008 do 2016 roku. Wiceszefem zarządu MARR jest z kolei Stanisław Bisztyga, były senator Platformy Obywatelskiej. Spółka kontrolowana jest za to przez Marszałka Województwa Małopolskiego Jacka Krupę - byłego posła PO.
CZYTAJ TAKŻE: Gen. Janicki objęty dezubekizacją? Także byli szefowie BOR utracą swoje przywileje emerytalne
Marian Janicki musi się więc czuć na swoim stanowisku jak ryba w wodzie. Widać też, że koledzy z Platformy Obywatelskiej są lojalni i nie pozwolą, by wierny towarzysz niedoli został z niczym. Dziennikarze tygodnia „Sieci” oraz portalu wPolityce.pl wielokrotnie opisywali „zasługi” gen. Janickiego szczególnie w kontekście katastrofy smoleńskiej.
Mimo istnienia w BOR komórki dedykowanej organizacji wizyt zagranicznych żaden z funkcjonariuszy pełniących w niej służbę nie został wyznaczony do składu tejże grupy, do Smoleńska wysłano osoby z doświadczeniem w zabezpieczaniu jedynie krajowych wizyt – mówi nasz informator. Nie dziwne więc, że kwietniową wyprawę część borowców traktowała jak zagraniczną wycieczkę.
– pisali Marek Pyza i Marcin Wikło w listopadzie 2016 r.
Najpoważniejsze zarzuty dotyczą jeszcze szerszego aspektu. Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że Marian Janicki złamał przepisy, które sam zatwierdzał. Wyprawa prezydenta do Katynia była obarczona co najmniej „średnim” zagrożeniem (chodzi m.in. o „względy geopolityczne” i np. ryzyko zamachu, a takowe, przypomnijmy, istniało po meldunku, jaki nadszedł dzień wcześniej od jednego z państw sojuszniczych). Oznaczało to konieczność zorganizowania tzw. operacji ochronnej (najwyższa w czterostopniowej skali ranga zaangażowania sił i środków), nad którą osobistą pieczę miał sprawować szef BOR albo nadzorujący biuro minister. Janicki w przypadku wylotu 10 kwietnia 2010 r. zgodził się na zaniżenie kategorii do „przedsięwzięcia ochronnego”. Wiązało się to z dużo mniejszym nakładem sprzętu i ludzi, ale także przerzuceniem odpowiedzialności z dowódcy BOR – czyli siebie – na funkcjonariusza wyznaczonego jako szef działań ochronnych. Tutaj pojawia się kolejny kłopot. Janicki zapewnia, że na taką funkcję mianował ppłk. Jarosława Florczaka. Jednak w dokumentach nie ma po tym śladu. Inna sprawa, że oficer ten powinien był cały czas być na miejscu w Rosji i czekać na przylot prezydenta. Dlaczego znalazł się na pokładzie tupolewa, choć jeszcze trzy dni wcześniej był w Smoleńsku? Jak ujawnił portal wPolityce.pl, po wizycie Donalda Tuska (7 kwietnia 2010 r.) Florczak zadzwonił do płk. Bielawnego z prośbą o pozwolenie na przyjazd do kraju, by spędzić czas z rodziną. Otrzymał zgodę na powrót do Rosji 10 kwietnia wraz z delegacją głowy państwa. Jak potwierdził nam Marian Janicki, wszystko odbyło się za jego przyzwoleniem.
– pisali dziennikarze tygodnika „Sieci”.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/364774-nasz-news-po-lojalna-wobec-gen-janickiego-byly-szef-bor-zatrudniony-w-krakowskiej-spolce-kontrolowanej-przez-ludzi-schetyny