Dziwaczny apel Petru. Chce spokoju w polityce i mówi: "Niedługo ktoś może w kogoś rzucić cegłówką czy zastrzelić"

Nie żyje Piotr S. z Niepołomic, który 19 października podpalił się na Placu Defilad w Warszawie. Lekarze przez kilkanaście dni walczyli o jego życie, jednak 54-latek nie odzyskał przytomności. Ryszard Petru stwierdził, że nie należy tej śmierci wykorzystywać politycznie i zaczął straszyć PiS-em. Smutne…

Śmierć Piotra S. - gdy jedni nawołują do opanowania, dla innych jest okazją do rzucania oskarżeń. ZOBACZ komentarze

Zgadzam się żeby nie wykorzystywać tej śmierci politycznie. Nie mniej jednak nie należy interpretować hasła „ciszej nad tą trumną” tak żeby w ogóle o tym nie rozmawiać

—mówił Ryszard Petru w Radiu Zet.

Szef Nowoczesnej stwierdził, że Piotr S. musiał być zdesperowany, w innym przypadku nie posunął by się do takiego czynu.

Trzeba się pochylić nad tą tragedią i zastanowić, dlaczego tak się stało

—powiedział w rozmowie z Konradem Piaseckim i dodał:

W przypadku takich emocji nie można racjonalizować tego w sposób zimny. Ważne, by jak najmniej było języka agresji. Trzeba się także zastanowić, czy jako klasa polityczna nie powinniśmy zrobić dwóch kroków wstecz

Petru zaznaczył też, że uważa się za osobę, która używa umiarkowanego języka i od razu wypalił:

Tu mamy samospalenie, ale niedługo ktoś może w kogoś rzucić cegłówką czy zastrzelić.

Polityk nie przepuścił okazji, by atakować PiS.

Część osób w Polsce ma prawo myśleć, że sytuacja przypomina początek dyktatury. Mamy w Polsce pełzającą dyktaturę

—mówił Ryszard Petru i krytykował planowane zmiany w sądownictwie.

W kwestii sądownictwa mam wątpliwość, czy mamy do czynienia w Polsce z niezależnymi sądami. To zaczyna być ręczne sterowanie, a sądownictwo to newralgiczny element każdej demokracji. Jeżeli jedna partia zaczyna ciągnąć za sznurki, to nie można mówić o państwie prawa

-podkreślił Petru.

Czyżby polityk przygotowywał grunt pod kolejne protesty?

CZYTAJ TEŻ: Nie żyje mężczyzna, który podpalił się przed Pałacem Kultury. Lekarze walczyli o życie 54-latka kilka dni

ann/Radio Zet