Ryszard Petru w nazwie Nowoczesnej powinien zostać na zawsze, bo założyciela i głównego reżysera oraz aktora tego teatru trzeba i powinno się docenić.
Ryszard Petru zgodził się, by z nazwy partii, której przewodniczy usunięto jego nazwisko, bo trochę niezręcznie się z tym czuł. Kiedy wprowadzał na rynek partię ze swoim nazwiskiem czuł się zręcznie, gdyż chciał nowy produkt wypromować, a wierzył w siłę swego nazwiska. Choćby dlatego wierzył, że kojarzyło się ono ze stajnią Leszka Balcerowicza. Później już chyba tylko ze żłobem jako elementem stajni. Dziś Balcerowicz dobrze się kojarzy raczej tylko hardkorowym miłośnikom sado-maso, a generalnie skojarzenia z nim popularności, a tym bardziej wiarygodności nikomu nie przysparzają. Ale zapewne nie dlatego Ryszard Petru chce, by pozbyto się jego nazwiska z nazwy partii. Wytłumaczenia są trzy. Albo uważa, że jego nazwisko ciągnie Nowoczesną w dół, albo uwierzył, że jego fraucymer jest już tak mocny i rozpoznawalny, że stanowi istny gwiazdozbiór, a co najmniej celebrytozbiór, bądź przemawia przez niego skromność. Może być też tak, iż wszystkie te przyczyny się na siebie nakładają i z sobą krzyżują. Ale może być też tak, że Ryszard Petru przejął się polską kulturą. Ten enigmatyczny na razie wątek zostanie rozwinięty.
Sam uważam, że nazwisko Ryszarda Petru powinno przy nazwie Nowoczesna pozostać, bo były stajenny Leszka Balcerowicza stał się już dobrem narodowym, a przynajmniej publicznym. Mieliśmy już partię z nazwiskiem Janusza Palikota, która kojarzy się wyłącznie negatywnie. Mamy partię/niepartię z nazwiskiem Pawła Kukiza, która kojarzy się raz tak, raz siak, a tylko Nowoczesna Ryszarda Petru niezmiennie dostarcza nam dobrej rozrywki, czyli wnosi znaczący wkład w polską kulturę. Nawet wtedy, gdy Kamila Gasiuk-Pihowicz naśladuje w Sejmie Nikitę Chruszczowa i wali w mównicę. Wprawdzie nie butem – jak sowiecki dyktator w październiku 1960 r. w ONZ, ale walenie zaciśniętą piąstką też było urocze. Nie wspominając o znakomitych wyczynach posłów Joanny Scheuring-Wielgus, Joanny Schmidt, Piotra Misiły czy Krzysztofa Mieszkowskiego. Twierdzę, że nazwisko Ryszarda Petru w nazwie partii działa na resztę posłów Nowoczesnej mobilizująco i zobowiązująco. Mając Petru w nazwie starają się dorównać mistrzowi i to się im wielokrotnie udaje. Nowoczesna bez Petru w nazwie skonformizuje i sformatuje artystów tej partii, podetnie im skrzydła, rozleniwi i zdemobilizuje, więc najzabawniejsza partia III RP (dużo zabawniejsza niż niegdysiejsza Polska Partia Przyjaciół Piwa) stanie się smutna i posępna, a naród straci.
Jest znamiennym fenomenem, że choć Nowoczesna Ryszarda Petru ma od wielu miesięcy całkiem obszerny i w miarę czytelny program (łatwo dostępny w Internecie), praktycznie nikt o tym nie wie, a wręcz nie chce wiedzieć. Nie tego bowiem od partii Ryszarda Petru oczekujemy. Naród (społeczeństwo) oczekuje od Nowoczesnej Ryszarda Petru, że będzie mu dostarczała rozrywki i uciechy. I działacze partii to doskonale rozumieją. To charakterystyczne, że Kamila Gasiuk-Pihowicz kompletnie na luzie przyjęła obsadzenie jej w „Uchu Prezesa” w roli namiętnej partnerki Borysa Budki, a ten zrobił z tego dramat, histerię i niemal zbrodnię. Po prostu Budka nie nadaje się do rozrywki, bo zawsze wystaje mu kij od szczotki, który połknął chyba jeszcze w przedszkolu. Co innego pani Kamila, rozumiejąca, że nawet jeśli Nowoczesna nie po to powstała, by Polaków bawić, to właśnie tak ewoluowała i nie ma sensu odbierać tej partii tego, co jej najlepiej wychodzi. Partii nijakich albo siermiężnych było w III RP bez liku, bezpretensjonalnie rozrywkowa jest jedna, dlatego trzeba tej wyjątkowości bronić i ją pielęgnować.
Nadszedł ten moment, kiedy już całkiem prosto można uzasadnić konieczność pozostawienia nazwiska Ryszarda Petru w oficjalnej nazwie Nowoczesnej. A wręcz można się domagać, by to nazwisko było integralną częścią nazwy. Otóż najczęściej patrona w nazwie powszechnie mają teatry. A Nowoczesna jest chyba pierwszą w Polsce partią teatrem. Tym bardziej że jeden z jej najbardziej znanych działaczy i posłów, Krzysztof Mieszkowski, przez lata był dyrektorem teatru (wrocławskiego Teatru Polskiego), a Joanna Scheuring-Wielgus jako menedżer kultury w Toruniu wspierała różne inicjatywy teatralne. Nie trzeba nawet dodawać, że sam Ryszard Petru to urodzony artysta teatru (nawet jeśli spalonego). Skoro mamy w Warszawie Teatr Powszechny im. Zygmunta Huebnera, Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana, Teatr Dramatyczny ze scenami im. Gustawa Holoubka i Tadeusza Łomnickiego czy Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza, to wypada mieć chociaż jeden teatr w partii (albo partię w teatrze ewentualnie operetce). Żadna partia nie tworzy tak dobrych widowisk jak Nowoczesna, dlatego pozostawienie nazwiska Ryszarda Petru byłoby docenieniem założyciela i patrona.
Jeśli nazwisko Ryszarda Petru zniknie z nazwy Nowoczesnej, artyści będą zagubieni, zamiast grać kolejne role będą hamletyzować, a co najgorsze - mogą spoważnieć, co będzie naprawdę nie do zniesienia. Apeluję więc do Ryszarda Petru, żeby nie niszczył specyfiki oraz oryginalności swej partii i nie odbierał twórczej weny swemu teatralnemu zespołowi. Przez dwa lata Nowoczesna dawała naprawdę zabawne spektakle, nawet zabawniejsze niż warszawski Teatr Komedia (bądź co bądź działający już 63 lata). Ryszard Petru w nazwie Nowoczesnej powinien zostać na zawsze, bo założyciela i głównego reżysera oraz aktora tego teatru trzeba i powinno się docenić. A kiedyś Sejm może nawet uczcić założyciela tej sceny, ogłaszając na przykład rok 2999 Rokiem Ryszarda Petru. Tym bardziej że w polityce Petru nigdy kariery nie zrobi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/364228-ryszardzie-petru-nie-zabieraj-nam-swego-nazwiska-z-nazwy-partii-nowoczesna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.