Nawet gdyby mi jakikolwiek sąd kazał orzec, że słońce kręci się wokół ziemi, to jednak skorzystam z prawa odmowy i nie wykonam polecenia stwierdzenia nieprawdy. Lech Wałęsa był agentem i nie mogę powiedzieć: „przepraszam za to, że powiedziałem, iż był agentem”. Gdybym to oświadczył, to stałbym się kłamcą trochę podobnym do niego
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Krzysztof Wyszkowski, były opozycjonista, członek Kolegium IPN.
wPolityce.pl: Jak przyjął Pan wyrok gdańskiego sądu, który nakazał Panu przeproszenie Lecha Wałęsy za słowa, że był TW „Bolkiem”?
Krzysztof Wyszkowski: Może nie jestem zaskoczony, ale jednak rozczarowany faktem, że sąd w Gdańsku -tak jak w czasach sędziego Milewskiego- każe mi ogłaszać kłamstwo, że Lech Wałęsa nie był szpiclem SB. Przymus sądowy nakazujący pozwanemu twierdzić publicznie nieprawdę znaną wszystkim ludziom, którzy się w sprawie orientują, powinien być karalny. Zastanawiam się nad wytoczeniem procesu wobec sądu, bo przecież jest to kompletny absurd. Instytucje państwa, tj. Instytut Pamięci Narodowej, czy Instytut Sehna stwierdziły w sposób niepodważalny, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Bolek”, podpisał zobowiązanie, donosił na swoich kolegów i brał za to pieniądze. Te rzeczy są notoryjnym faktem, czyli takim który sąd powinien uznawać, jeżeli oczywiście nie jest oderwany od rzeczywistości.
Pana zdaniem Sąd Okręgowy w Gdańsku jest oderwany od rzeczywistości?
Okazuje się, że gdański Sąd Okręgowy żyje na księżycu. Mimo, że to było podawane sądowi, ten odrzucił wnioski o dopuszczenie do sprawy wspomnianych ekspertyz sądowych i teczek Kiszczaka, czyli teczki personalnej Wałęsy i teczki jego agenta. W ten sposób sąd uniemożliwił sam sobie wiedzę, ale to go nie usprawiedliwia, bo przecież mógł tę wiedzę osiągnąć. Poza tym- jak już mówiłem- jest to fakt notoryjny, więc takie nieporadne, dziecinne ukrywanie się za niewiedzą jest niepoważne. Zostałem skazany na ogłoszenie, że przepraszam Lecha Wałęsę za to, iż powiedziałem, że był tajnym współpracownikiem, agentem. Sąd zaaprobował tę treść, więc zmusza mnie do publicznego twierdzenia oczywistych kłamstw. Mam poczucie, że sąd przymusza mnie do popełnienia wykroczenia przeciwko zdrowemu rozsądkowi i w ogóle przeciwko wiedzy opinii publicznej, historycznej i już teraz instytucjonalnej.
To Pan wnioskował o dopuszczenie materiałów z teczki „Bolka”?
Tak. Złożyliśmy wniosek i przekazaliśmy sądowi kopie całości teczki personalnej Wałęsy jako agenta i teczki pracy Wałęsy jako agenta. Gdyby sąd nie miał przekonania, że są to autentyczne kopie, to poprosiliśmy o ich porównanie w IPN i Instytucie Sehna. Chodzi o ekspertyzę grafologiczną, która twierdziła, że to są niewątpliwie dokumenty wytworzone osobiście przez Lecha Wałęsę. Sąd odrzucił ten wniosek, ale dokumenty wziął. Rozumiem, że pani sędzia nie znalazła czasu na to, żeby te dokumenty przeczytać, albo ma podzielną świadomość: z jednej strony jest jakiś tam obywatel Wyszkowski, czyli ktoś nieważny z jej punktu widzenia, a z drugiej strony pan prezydent Wałęsa, który jest w Trójmieście postacią niesłychanie ważną. I w ten sposób w sądzie, w którym zdarzało się wykonywanie poleceń na telefon przez sędziów, zapadł tak absurdalny wyrok.
Mówi Pan, że chce wytoczyć sprawę sądowi, to znaczy, że konsekwentnie nie będzie Pan przepraszał za swoje słowa Lecha Wałęsy?
Nie. Nawet gdyby mi jakikolwiek sąd kazał orzec, że słońce kręci się wokół ziemi, to jednak skorzystam z prawa odmowy i nie wykonam polecenia stwierdzenia nieprawdy. Lech Wałęsa był agentem i nie mogę powiedzieć: „przepraszam za to, że powiedziałem, iż był agentem”. Gdybym to oświadczył, to stałbym się kłamcą trochę podobnym do niego. On jest notorycznym kłamcą, który zaprzecza, że był agentem, a przepraszając bym to tylko wspierał. Zastanawiam się nad wytoczeniem procesu sądowi, bo przymusza mnie do publicznego twierdzenia kłamstwa. To powinno być karalne, bo przecież to ważna instytucja. Jeżeli sąd domaga się szacunku, to musi również odpowiadać za orzeczenia, które wydaje. Dedykuję to orzeczenie panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który blokuje uzdrowienie instytucji w sądownictwie od kilku miesięcy uporczywie uniemożliwiając rozpoczęcie procesu uzdrawiania sądownictwa. W jakimś sensie może to być również jakiś znak, że takie sądy jak gdański uznały, że mają teraz ochronę prezydenta i mogą robić co chcą, ferując orzeczenia oderwane od rzeczywistości.
Pana sprawa ciągnie się już kilkanaście lat. Ten wyrok to przykład patologii wymiaru sprawiedliwości?
Zdecydowanie, oszałamiający. Zaczęło to się od tego, że sędzia skazywała mnie bez procesu, a następna sędzia skazywała mnie bez prawa do adwokata. Teraz po 12 latach jest kolejny wyrok, w którym sąd po ujawnieniu teczki „Bolka i oficjalnym stwierdzeniu, że był agentem nadal obstaje przy orzekaniu nieprawdy. To, jak wspomniałem, jest wykroczenie przeciwko zdrowemu rozsądkowi i świadomości opinii publicznej i w tym sensie w jakimś stopniu przeciwko porządkowi prawnemu Rzeczypospolitej Polskiej. Bo jeżeli sąd zmusza pod karą finansową do ogłoszenia oczywistej nieprawdy, to sam staje się rzecznikiem kłamstwa. Sądownictwo, które miałoby narzucać obywatelom życie w kłamstwie, byłoby sądownictwem bezprawnym.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/363819-nasz-wywiad-wyszkowski-nie-zamierza-przepraszac-walesy-za-bolka-zastanawiam-sie-nad-wytoczeniem-procesu-wobec-sadu