Ministrowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zapowiedzieli na poniedziałek przedstawienie projektu ustawy o jawności życia publicznego. Z pierwszych sygnałów, jakie pojawiają się w tej sprawie w kuluarach można mieć nadzieję, że będzie to naprawdę dobry, propaństwowy ruch, który mocno ograniczy możliwości „robienia dealów” na publicznych złotówkach.
Wspomnianym projektem szczegółowo zajmiemy się jutro, gdy poznamy jego założenia, ale skoro ekipa rządowa chce postawić na jawność w życiu publicznym (chwała im za to), to warto zastosować tę zasadę również przy dyskusji o reformie wymiaru sprawiedliwości. Nie tylko poprawiłoby to jakość naszej debaty, ale również wpłynęło na zmniejszenie napięcia w całym obozie „dobrej zmiany” (i jego sympatyków).
Nieco naiwnie mam na myśli ujawnienie poprawek i spornych punktów, które uniemożliwiają - na dziś - wypracowanie kompromisu między Pałacem Prezydenckim a obozem rządowym. Prezydent spotkał się z prezesem PiS już cztery razy - porozumienia wciąż nie ma, a obie strony - zakulisowo, poprzez swoich ministrów i doradców - sugerują swoim partnerom albo złą wolę, albo wręcz grę poniżej pasa. Problem w tym, że opinia publiczna jest zdana wyłącznie na medialne przecieki, niedomówienia i ogólną aurę tajemnicy. Szczegółów założeń, co do których trwają rozmowy, nie znają nie tylko wyborcy, ale nawet najważniejsi politycy. Zabawnie wyglądają sceny, gdy naprawdę istotni posłowie PiS pytają o szczegóły zmian… dziennikarzy, którzy często są lepiej poinformowani w temacie. Nie wygląda to poważnie.
Efekt kilkutygodniowego przeciągania liny jest taki, że ocena tych rozmów jest uzależniona wyłącznie od prywatnych sympatii i zaufania do poszczególnych polityków. Jedni więc krzyczą niemal już otwarcie, że prezydent jest głównym hamulcowym, przeszedł na stronę III RP i nie chce głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości, drudzy zaś - że PiS chce ograć prezydenta, stosując ciosy poniżej pasa. I jedni, i drudzy sympatycy nie mają bladego pojęcia o tym, czego dziś dotyczą rozmowy, bo te pozozstają tajne. Rozumiem, że w rozgorączkowanej dyskusji sprawy merytoryczne schodzą na drugi, trzeci plan, ale jednak wypadałoby oprzeć się o jakieś konkrety.
Nie jestem uprawniony do tego, żeby te szczegóły upubliczniać. Powtórzę, że są pewne poprawki, co do których prezydent nie ma uwag, ale są i takie do których ma zasadnicze, fundamentalne zastrzeżenia
— mówi rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński.
Rzecz jasna rozmowy prezydenta z prezesem PiS są o wiele bardziej szerokie niż tylko konkretne zapisy w ustawach o KRS i Sądzie Najwyższym. Chodzi o całościowe ułożenie relacji Pałacu Prezydenckiego z obozem rządowym i plany na przyszłość. Ale jednak opinia publiczna zasługuje na to, by sama wyrobić sobie zdanie na temat zmian forsowanych przez obie strony. Jaki mechanizm zaproponowało PiS w sprawie wyborów sędziów do KRS? Czy rzeczywiście na ponad 20 stronach poprawek była próba „nieczystego ogrania” prezydenta przez Nowogrodzką? Czy faktycznie prezydent jest hamulcowym w sprawie realnych zmian w sądownictwie? Jeśli prezes Kaczyński przyjechał do Belwederu z 20 stronami poprawek, to przecież nie dotyczą one tylko mechanizmu przy wyborze sędziów. Jeśli prezydent mówi „nie”, to trzeba powiedzieć jasno w jakich sprawach. Publiczne określenie fundamentów i choćby absolutnych podstaw dyskutowanych zmian pomogłoby w uzyskaniu odpowiedzi na te pytania, bez emocjonalnych odniesień.
Z tego punktu widzenia dobrym ruchem prezydenta jest prośba, by wszystkie poprawki i dyskutowane zmiany pojawiły się na piśmie. Jeśli Pałac nie dogada się z PiS, będzie to dobra podstawa do tego, by wytropić najważniejsze problemy i postawy, które zablokowały kompromis. Ale to tylko pewien sygnał, a wyborcy zarówno prezydenta i PiS, jak również opozycji zasługują na pełną wiedzę w zakresie tak ważnej reformy.
Na marginesie - zakulisowe przeciąganie liny przeciąga się na tyle długo, że - jak celnie zauważył Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego - czasu wystarczyłoby na pełne całkiem szerokie konsultacje społeczne.
Dodam tylko od siebie, że sytuacja w której losy (i szczegóły) najważniejszej reformy tej kadencji toczą się w atmosferze półcieni, nie jest, delikatnie mówiąc, propaństwowa. Co prawda to i tak krok do przodu od czasów tworzenia ustaw na stacjach benzynowych, cmentarzach i dogadywania nocnych „dealów” pod śmietnikami, ale „dobra zmiana” ma tutaj jeszcze spore pole do popisu. Byłoby rewelacyjnie, gdyby za ustawą, którą przygotowują Kamiński i Wąsik poszły również zmiany obyczajów. Bo nawet najlepszy i najbardziej precyzyjny zapis w ustawie nie zmieni wiele bez realnej zmiany pewnej kultury politycznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/363485-kurtyna-w-gore-karty-na-stol-ujawnienie-poprawek-ws-zmian-w-krs-i-sn-zakonczyloby-teatr-polcieni-i-wyciszylo-emocjonalne-oskarzenia-z-obu-stron