Od lipca, od czasu słynnych prezydenckich wet do dwóch z trzech ustaw reformujących sądownictwo, nasi czytelnicy w setkach listów i telefonów proszą nas byśmy przekonywali pana prezydenta o konieczności szybkiej i zdecydowanej reformy sądów. Staramy się to czynić. Wskazujemy na niedobry dorobek dotychczasowego systemu, na konieczność radykalnej reformy. W tym przede wszystkim na konieczność nowego początku w Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, instytucjach decydujących o praktyce działania sądów. Najlepiej napisana reforma bez zdecydowanej wymiany kadrowej w tych miejscach, nie powiedzie się. I to właśnie, w tym gwarancja, że siły popierające zmiany znajdą się w SN i KRS w zdecydowanej i trwałej większości, jest kością niezgody między prezydentem a większością rządzącą.
Niestety, przed dzisiejszym, czwartym już spotkaniem w tej sprawie prezydenta z liderem Prawa i Sprawiedliwości, sprawy nie wyglądają dobrze. Ze strony ośrodka prezydenckiego mieliśmy już serię medialnych przecieków iż prezydentowi nie podoba się zapis kompromisu uzgodnionego na poprzednim spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim, a dostarczony do Pałacu Prezydenckiego na piśmie kilka dni później. Także to, co mówi dziś pani Zofia Romaszewska, świadczy o niechęci w otoczeniu prezydenta do zawarcia kompromisu.
CZYTAJ: Zofia Romaszewska dolewa oliwy do ognia: „Te poprawki absolutnie nie zasługują na przyjęcie”
Szkoda, wielka szkoda. Tym bardziej, że obóz rządzący poszedł w tych rozmowach na ogromne ustępstwa, oddał prezydentowi 90 procent tego, co było w puli negocjacyjnej. Zaryzykuję nawet, że przekroczył granicę upokorzenia, ale chyba świadomie, bo docenia znaczenie reformy sądów dla przyszłości Polski.
Co dalej? Jeśli prezydent nie ustąpi choć o krok (a od czasów swoich wet ustąpił dużo mniej), to pozostają dwa wyjścia. Pierwsze to rezygnacja z reformy, oznaczająca trwanie patologii, ryzyko zanegowania reform oraz kolejne morze ludzkich nieszczęść. Drugie to przyjęcie prezydenckiej wizji przy ogromnym ryzyku iż cena polityczna zostanie zapłacona, ludzie uznają, że PiS reformę wprowadził, a de facto nic nie będzie można zmienić.
Oba rozwiązania są złe.
Pozostaje zatem pana prezydenta jeszcze raz pokornie poprosić by nie porzucał jednak swoich wyborców. Żadne sondaże, żadne zmiany imion w kabaretowym serialu, żadne pochwały ze strony gazet i publicystów zachwycających się wcześniej panem Komorowskim nie zmienią bowiem tego, że pan Andrzej Duda tę reformę Polakom obiecał. A nawet więcej: ta obietnica wyniosła go do Pałacu Prezydenckiego.
I była to obietnica reformy radykalnej, jednoznacznej, niosącej nowe otwarcie kadrowe, dokonanej razem z Prawem i Sprawiedliwością, a nie z panią Gersdorf!
Panie prezydencie, bardzo proszę, niech pan pamięta o tym swoim zobowiązaniu. Powtarzam: co by panu nie mówili, pan to Polakom obiecał. Wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/363246-prezydencie-pojdz-na-kompromis-polacy-naprawde-potrzebuja-tej-reformy-a-pan-ja-naprawde-obiecal