10 sierpnia 2012 r. w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł „Kim pan jest, panie P. Sylwetka szefa Amber Gold”. Ale materiał Romana Daszczyńskiego jest… dalece niepełny. To w rzeczywistości laurka dla P., bagatelizująca jego przeszłość i oszustwo, na jakie naciągnął kilkanaście tysięcy Polaków. Dużo więcej o twórcach piramidy finansowej możemy dowiedzieć się z zarejestrowanych przez ABW nagrań, które wspólnie z Marcinem Wikłą ujawniamy w tygodniku „Sieci i telewizji wPolsce.pl.

Nagrań, których albo nie przesłuchano, albo nie sporządzono z nich stenogramów (takowe dotyczą niewielkiego ułamka taśm). Nagrań, które zaczęto sporządzać o wiele za późno (27 lipca 2012 r., dzień po upadku linii OLT Express, choć najważniejsi ludzie w państwie od dwóch miesięcy z notatki szefa ABW Krzysztofa Bondaryka wiedzieli, że w Polsce rozhulała się piramida finansowa). Nagrań, których należycie nie zanalizowano, bo gdyby tak było, Katarzyna P. nie cieszyłaby się wolnością aż osiem miesięcy dłużej od swojego męża. I wreszcie – nagrań, których treść zignorowano, bo mimo dowodów na to, że P. do ostatniej chwili próbują wyciągać pieniądze od klientów, służby w tym nie przeszkodziły i nie uchroniły klientów Amber Gold.

P. rzadko bywali szczerzy, ale bywali. Jak choćby w rozmowie Marcina z Andrzejem Korytkowskim, szefem kolejnego parabanku Finroyal:

Mamy poważny problem wewnętrzny w strukturze. Brakuje nam na wynagrodzenia. (…) Potrzebuję pilnie klientów, którzy nam zapewnią przynajmniej te 900 tys. zł. (…) Odezwę się za godzinę i będziemy werbować tych klientów naszych, waszych. (…) Jak pan wie, u mnie pracował syn premiera, w OLT. I dopóki on pracował, to wydaje mi się, że nikt nas nie ruszył. W chwili obecnej może być tak, że ktoś nas ruszy. (…) Ogłosiłem upadłość OLT, za chwilę ogłaszam upadłość Amber Gold. (…) Jestem przygotowany psychicznie na odsiadkę.

Na szczerość zdobyła się też Katarzyna, w rozmowie z prawnikiem AG Łukaszem Daszutą:

Słuchaj, z tą rozmową dzisiejszą, którą tam przeprowadziliśmy, to jeżeli zdecydowalibyśmy się na ten krok i ustalili jakieś tam terminy tych wypłat, czy w tej sytuacji prokuratura mimo wszystko jest w stanie np. oskarżyć nas o przywłaszczenie?

Zupełnie inaczej wyglądają rozmowy z pracownikami Amber Gold – ci nie dostają już pensji, ale wymusza się na nich lojalność, byle tylko nie musieć zamykać punktów AG, płacić za to kar, tracić klientów i jeszcze bardziej narażać na szwank wizerunek firmy. Zupełnie kuriozalnie brzmią rozmowy z najbliższymi. Nie tylko pokazują skalę zapętlenia w zakłamaniu Katarzyny i Marcina P., ale też sporo mówią o środowisku, z jakiego wywodzą się ci ludzie. To niziny społeczne, obszary - można nawet powiedzieć – patologiczne. Taśmy od Sowy i Przyjaciół to przy nagraniach z Amber Gold szczyty kultury osobistej.

Porażająco wyglądają ustawki z mediami. Wydawca „Wprost” tak bardzo chce mieć ekskluzywny materiał do dwóch tygodników, że zakazuje P. wychodzić z domu, by nikt im nie zrobił zdjęcia. Obie strony słowa dotrzymują. P. rezygnują z koncertu Madonny, nie ruszają się nawet po zakupy, a gazety Lisieckiego kreślą im laurki. Podobnie rzecz się ma ze wspomnianą wyżej „Wyborczą”.

Wreszcie widzimy, jak P. próbują upłynniać nielegalnie zdobyty majątek – nerwowo, panicznie starają sprzedawać złoto (choćby w wielokrotnych łączeniach z wysłanym do NBP pracownikiem Amber Gold z torbą złota). Z innych rozmów dowiadujemy się, jak próbowali przepisywać nieruchomości na bliskich. Nikt im w tym nie przeszkadzał.

Dlaczego? Wszystko wskazuje na to, że Katarzyna i Marcin P. byli słupami. Że były to tylko narzędzia w rękach mafii, która – mając wpływ na organy ścigania i wymiar sprawiedliwości – zapewniała im należytą ochronę na niemal każdym etapie przestępczego procederu.

Amber Gold to wciąż bardzo tajemnicza afera, w której jeszcze wiele jest przed opinią publiczną ukrywane. Dlatego cenny może być jej każdy nowy szczegół.

POSŁUCHAJ ROZMÓW TWÓRCÓW AMBER GOLD:

CO JESZCZE W NOWYM WYDANIU TYGODNIKA „SIECI”? PRZECZYTAJ!

-