Kim, ach kim jest ten odważny rycerz, wrażliwy na sytuację środowiska lekarskiego w Polsce, który kierując się wyłącznie szlachetnymi pobudkami – tego nie byłbym pewien - wystąpił w obronie strajkujących rezydentów lekarzy? I to nie raz jeden, a kilka. Włącznie do ich odwiedzenia na miejscu protestu oraz rozmowy z nimi. Sumienie kazało mu zjawić się tam osobiście, aby w dusze strajkujących, w tym część głodujących, wlać nadzieje na lepsze jutro.
Kto najgłośniej w tym tygodniu z wściekłością, wywołującą aż czerwono-sine wypieki na twarzy, wykrzykiwał z trybuny sejmowej opinie o nieudolności obecnego ministra zdrowia, o lekceważeniu strajkujących lekarzy rezydentów oraz unikaniu z nimi rozmów? Kto agresywnie, niemal z nienawistną furią, atakował premier Beatę Szydło za nieudolność w rozwiązaniu konfliktu?
Już nie będę dłużej ukrywał imienia tego bohaterskiego polityka, posła i lekarza w jednej osobie. To były minister zdrowia w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz Bartosz Arłukowicz.
Pamiętam czasy, kiedy nasz dzisiejszy rycerz kierował sprawami opieki zdrowotnej w Polsce, Naczelna Izba Lekarska była zdziwiona, że nie podaje się do dymisji po tym, jak dla chorych na raka wprowadził pakiet antykolejkowy. Jego pomysł w realizacji spowodował, że kolejki się powiększyły, a umierali chorzy na raka, którzy nie mogli doczekać się pomocy.
Szef Naczelnej Izby Lekarskiej mówił wtedy, że minister Bartosz Arłukowicz, chcąc zatuszować swoje braki kompetencji, za powstałą niekorzystną sytuację przerzucił winę na środowisko lekarskie. Tym samym udało mu się zbudować nową, szkodliwą rzecz - nieufność pacjentów do lekarzy.
Minister Arłukowicz, praktycznie nie potrafił z nikim rozmawiać. Nie były w stanie porozumieć się z nim pielęgniarki. O jego nieudolności mówił cały świat lekarski. Decyzje i różne posunięcia ministra Arłukowicza sprawiły, że również pacjenci uznali go za jednego z najgorszych ludzi kierujących sprawami opieki zdrowotnej.
Wszyscy jeszcze mamy świeżo w pamięci strajk pielęgniarek latem 2016 roku w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że ten strajk był smutną konsekwencją kluczowego rozporządzenie, które wydał w grudniu 2012 roku minister Bartosz Arłukowicz. Weszło ono w życie w kwietniu 2014 roku. Dawało dyrektorom szpitali ogromną dowolność ustalania minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek w swoich placówkach. Rozporządzenie to dawało możliwość kierownictwom placówek, szukających finansowych oszczędności, dowolnego kształtowania zatrudnienia pielęgniarek, poprzez ograniczanie ich liczby, które nie brało przy tym pod uwagę realnego czasu, jaki pielęgniarki musiały poświęcać pacjentom. W rezultacie liczba etatów pielęgniarskich mogła zostać zmniejszona, mimo że zakres ich obowiązków nie ulegał zmianie.
Dziś grandę polityczną, jaką urządził w Sejmie ośmielił się przenieść na miejsce strajkujących rezydentów. Skorzystał z tego, że jest szefem sejmowej Komisji Zdrowia, jej posiedzenie zwołał w szpitalu, gdzie strajkują młodzi lekarze, robiąc tym samym polityczny, tani show, który był kontynuacją ataku na obecnego ministra i rząd.
Trzeba być skrajnie dziwnym człowiekiem, żeby mieć tupet rozdającego razy i pouczającego innych. Walka polityczna, mimo swoich wilczych praw, ma pewne granice. Ich przekroczenie dyskwalifikuje polityka. Że nie wspomnę o lekarzu, którego obowiązuje nie tylko deontologia, ale zwykła ludzka etyka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362334-tredowaty-rycerz-trzeba-byc-skrajnie-dziwnym-czlowiekiem-zeby-miec-tupet-rozdajacego-razy-i-pouczajacego-innych
Komentarze
Liczba komentarzy: 69