Zaznaczam, że w tym wywodzie nie chciałbym nikomu uwłaczać, szczególnie głodującym młodym lekarzom, ale mam spore wątpliwości, co do całkiem spontanicznego podłoża protestu.
No i zrobiła nam się sytuacja kryzysowa! Sympatyczni ludzie zamiast nieść pacjentom pomoc i podnosić swoje kwalifikacje, muszą głodować, bo ponoć ich pozycja zawodowa i materialna jest tragiczna. Problemu nie może rozwiązać minister zdrowia. To za niski szczebel. Musi być premier rządu, a do mediacji wezwali też parę prezydencką. No to pani premier i kilku ministrów spotkali się z nimi, ale to nie wystarczyło. Spotykał się też marszałek Senatu, ale to też mało. Poszedł komunikat, że zostali upokorzeni.
Jak było naprawdę opisuje pan Grzegorz Wszołek w artykule opublikowanym na Salon24:
Rezydenci, którzy protestują w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie, postawili rządowi zaporowy warunek w negocjacjach… Zażądali od premier Beaty Szydło wprost podwyżek do 7 tys. złotych na rękę.”I dalej: „Strajkujący naradzali się w męskim WC. Dostali podczas negocjacji odpowiedzi na większość swoich postulatów, to wymyślali na poczekaniu nowe.
Organizatorzy protestu podkreślając swoją apolityczność robią z nas przysłowiowych wariatów. Jak może być apolityczne przedsięwzięcie, w które wikła się najwyższe władze? Wokół tej akcji koncentrują się oczywiście wszelkie siły opozycji totalnej. Takie tuzy reformowania służby zdrowia jak premier Ewa Kopacz czy minister Bartosz Arłukowicz bezwstydnie wypełzły na powierzchnie. Głodujący oficjalnie się od nich odżegnują, ale powoli tworzy się kolejny hucpiarski antyrządowy front. Naczelna Rada Lekarska wystosowała apel, żeby w gabinetach lekarskich wywieszać plakaty wyrażające wsparcie dla protestujących. Jest oczywiście gotowy wzór.
Teraz okazuje się, że żądanie 7 tysięcy podwyżki to tylko zasłona dymna dla walki protestujących o ideały. Tak naprawdę chodzi przede wszystkim o wzrost finansowania ochrony zdrowia do 6.8% PKB, zmniejszenia biurokracji, skrócenie kolejek, zwiększenie liczby pracowników medycznych, poprawę warunków pracy.
Nic nie poradzę, że jestem niepoprawnym zwolennikiem teorii spiskowych. Zawiodły inne „oddolne” inicjatywy obywatelskie, typu KOD czy Obywatele RP. Zamiast miliona na ulicach był milion Polaków na granicach, modlących się z różańcem. Strajk szkolny mający we wrześniu wstrząsnąć krajem nie wypalił. Bitwa o sądy zupełnie się rozmyła, więc trzeba szukać dalej. Gdybym to ja miał typować postawiłbym na służbę zdrowia.
Działa ona marnie. Pomimo reform, trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć. Ponadto wielu medyków pamięta dykteryjki ówczesnego ministra PiS: „pokaż lekarzu, co masz w garażu” i grożenie braniem w kamasze. Sfrustrowanych grup zawodowych w szeregach lecznictwa nie brakuje. Rezydenci, którzy rzeczywiście nie zarabiają dobrze, pasują idealnie, by ich namówić na strajk.
Trzeba zaznaczyć, że ta głodówka dotyczy ok. 20 osób.
Oczywiście nie można wykluczyć, że ten protest jest autentycznym buntem młodych chcących poprawić swój byt. Jednak, gdy się patrzy na to zdjęcie pani doktor Katarzyny Pikulskiej z Porozumienia Rezydentów OZZL, mającej notabene od 2013 prywatną praktykę lekarską, to trudno nie zgodzić się z podpisem jednego z internautów: „bida aż piszczy”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362267-jesli-ktos-by-szukal-nowego-sposobu-uderzenia-w-rzad-projekt-glodowka-rezydentow-jest-optymalny