Pytanie, czy warto tworzyć prawo, którego nikt nie chce. Oczekiwania kredytobiorców są kompletnie inne. Można powiedzieć, że nie ma środowiska, które na to czeka. Zarówno kredytobiorcy zorganizowani w stowarzyszeniach frankowiczów, czyli np. „Stop Bankowemu Bezprawiu”, jak i Związek Banków Polskich mają bardzo krytyczną ocenę tego projektu. Rodzi się pytanie dla kogo to piszemy?
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Janusz Szewczak, poseł PiS.
wPolityce.pl: Prezydent Andrzej Duda postanowił wystąpić z nowelizacją ustawy o wsparciu kredytobiorców z 2015 r. Jak ocenia Pan jego propozycje dla frankowiczów?
Janusz Szewczak: Akurat jestem tutaj może bardziej krytyczny niż wielu kolegów, ponieważ zajmuje się tym problemem wiele lat i zdaję sobie sprawę z tego, jak daleko jesteśmy od rozwiązań, które już dawno wprowadziła spora liczba krajów. Te kraje dokonały przewalutowania w łagodniejszej czy surowszej formie, ale dokonały je i w żadnym z nich system bankowy nie upadł, ani nie zachwiała się stabilność systemu finansowego. Nie rozumem więc dlaczego u nas nie można podjąć zdecydowanych działań. Na pewno trzeba tutaj docenić dobrą wolę pana prezydenta, że chce coś w tej materii uczynić, ale jest jakaś ekonomika prac legislacyjnych, ekonomika tworzenia prawa: po co, dla kogo, czy to będzie satysfakcjonować środowiska, czy będzie rozwiązywać kompleksowo problem. To są pytania poważne i uzasadnione.
Projekt prezydenta nie rozwiązuje problemu?
Pytanie czy warto tworzyć prawo, którego nikt nie chce. Oczekiwania kredytobiorców są kompletnie inne. Można powiedzieć, że nie ma środowiska, które na to czeka. Zarówno kredytobiorcy zorganizowani w stowarzyszeniach frankowiczów, czyli np. „Stop Bankowemu Bezprawiu”, jak i Związek Banków Polskich mają bardzo krytyczną ocenę tego projektu. Rodzi się pytanie dla kogo to piszemy? Jeśli dla kilkuset osób, to ta ustawa nie zlikwiduje problemu zagrożenia „Miecza Damoklesa”, który wisi nad systemem bankowym. Na razie złoty wzmocnił się bardzo do franka, który jest nawet poniżej 3.7 zł, ale czy tak jeszcze będzie przez 10 lat? Wystarczy jakiś konflikt zbrojny w Korei Północnej i nagle możemy ujrzeć niebotyczne poziomy franka.
Co można powiedzieć jeszcze o rozwiązaniach prezydenckich?
Rodzi się np. pytanie czy te banki, którym chciwość nie zaślepiła oczu i nie decydowały się na łamanie prawa teraz powinny składać się na te banki, które szalały z tej chciwości i poczucia bezkarności. Po drugie ten fundusz, o którym mowa w projekcie, już istniał i skorzystało z niego jedynie niecałe 2 proc. ludzi. Może teraz to nie będzie 2 proc, tylko 3 proc. lub 4 proc, ale co to rozwiązuje? Skala zagrożenia jest nadal gigantyczna, bo wycena tych kwot to jest prawie 140 mld zł, jest 500 tys. kredytobiorców. Platforma oczywiście teraz przebiera się w jakieś piórka obrońcy, ale miała 8 lat i mogła to skutecznie rozwiązać ten problem, a nie zrobiła tego. Natomiast tu jest pewne ryzyko prawne, bo są przecież raporty rzecznika finansowego, stanowisko UOKiK oraz wyrok Sądu Najwyższego (sprawa CSK 803/21), który uzasadnia, że klauzule w tych kredytach są niedozwolone. Projekt prezydencki w jakimś stopniu dotyczy bardzo losowych zdarzeń.
Jakich?
Komuś np. zmarł współmałżonek, a dana osoba straciła pracę. Pytanie jest czy jej dramat i trudną sytuację osobistą rozwiążę fakt, że zaproponuje się jej pożyczkę, którą będzie przez 12 lat spłacała. Stąd jestem zdania, że te sprawy powinny być rozwiązywane w sądach jeśli nie jesteśmy w stanie stworzyć odpowiedniego aktu prawnego, jak zrobiła to większość krajów: Chorwacja, Węgry, Rumunia, Austria itd. Uważam, że to jest bardziej korzystne dla kredytobiorców i bardziej praktyczne.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362175-nasz-wywiad-janusz-szewczak-o-propozycjach-prezydenta-dla-frankowiczow-pytanie-czy-warto-tworzyc-prawo-ktorego-nikt-nie-chce