W bieżącym wydaniu tygodnika „Sieci” znajdą państwo artykuł Konrada Kołodziejskiego omawiający zbiorcze dane (średnia z sondaży) dotyczące notowań rządu i premier Beaty Szydło w porównaniu z ocenami innych ekip i innych premierów.
Konrad Kołodziejski stwierdza:
Wysokie noty dla rządu Beaty Szydło są o tyle wyjątkowe, że rozpoczynał on w 2015 r. pracę przy niższym poziomie poparcia społecznego niż gabinety wielu jej poprzedników. Jak wynika z badań opinii publicznej, znacznie wyższe notowania na starcie miał choćby Donald Tusk w 2011 r. czy Jerzy Buzek w 1997 r. Z gorszego punktu startował wprawdzie Leszek Miller w 2001 r. oraz tenże sam Donald Tusk podczas swojej pierwszej kadencji w fotelu premiera w 2007 r., ale obaj błyskawicznie dostali tzw. premię dla zwycięzcy i szybko wznieśli się na wyżyny poparcia. Potem jednak rozpoczął się spadek ich notowań.
Notowania rządu Beaty Szydło i samej premier owej presji nie dostały, co zapewne wiązało się falą relatywnie silnych protestów pod znakiem KOD i mocnym ostrzałem medialnym. Ale jednocześnie bardzo szybko i konsekwentnie zaczęły piąć się w górę. I wciąż rosną. Nie chodzi o tanie komplementowanie, ale o dostrzeżenie faktu, że prawicy udało się zbudować sprawnie działającą „machinę polityczną”. A może raczej: pozytywnie przyjmowaną przez Polaków konstrukcję**, w ramach której poszczególne elementy i poszczególni ludzie dobrze się uzupełniają.
Może owa konstrukcja nie wynosi pod niebiosa (notowania Tuska czy Marcinkiewicza bywały wyższe), ale także nie ściąga w dół. Co więcej, fakt, że wskaźniki idą w górę powoli i spokojnie, pozwala sądzić, jest to poparcie raczej twarde, zdobyte ciężką pracą, a tym samym mniej podatne na gwałtowne załamania (czego, oczywiście, na 100 procent wykluczyć nie można).
Ciężko doświadczona w III RP prawica powinna ten swój bezdyskusyjny sukces doceniać. Nie chodzi o żadne bicie pokłonów, ale po prostu o świadomość, że nie warto bezmyślnie psuć czegoś, co w miarę dobrze działa, i co jeszcze nie wyczerpało swoich możliwości.
A wokół, niestety, coraz więcej przekonania, że władza prawicy po prostu się należy, i jedyny spór dotyczy tego, jaka prawica powinna rządzić. Trochę przypomina to okres sprzed 1993 roku, gdy postkomuniści wydawali się niezdolni do powrotu bardzo długo. Wrócili szybciej niż ktokolwiek się spodziewał.
W tym kontekście dobrą wiadomością są działania konsolidacyjne, podejmowane przez Jarosława Kaczyńskiego. Lider PiS stara się wyciszać konflikty w rządzie i w obozie Zjednoczonej Prawicy. Jest to dziś konieczne, także ze względu na niejasny jeszcze do końca kierunek ewolucji prezydenta Andrzeja Dudy.
Oczywiście powyższe nie wyklucza zmian w rządzie, a nawet odwrotnie: być może pewne zmiany są konieczne, właśnie w imię wzmocnienia spójności obozu rządzącego.
PS. Polecam Państwu całą analizę Konrada Kołodziejskiego w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362011-sondaze-nie-klamia-prawicy-udalo-sie-zbudowac-sprawnie-dzialajaca-machine-polityczna-i-warto-o-tym-pamietac