Zwolennicy ograniczonej, a może i nawet pozornej reformy wymiaru sprawiedliwości, od tygodni stosują zabieg, który sprowadza się do twierdzenia, że to wszystko wina Zbigniewa Ziobro. To on miał samodzielnie napisać ustawy, to on miał zaniechać konsultacji z prezydentem, to on ma dyszeć żądzą krwawej rewolucji. W domyśle pozostała część Zjednoczonej Prawicy chce iść linią łagodności i rozsądku.
W tle jest także wypominanie ministrowi sprawiedliwości próby stworzenia własnej partii - Solidarnej Polski. W tym tonie wypowiada się w najnowszym wywiadzie prezydent Andrzej Duda, stwierdzając:
Te ataki na mnie pochodzą głównie z jednego środowiska. Bynajmniej nie jest to środowisko Prawa i Sprawiedliwości, ale jednego z koalicjantów PiS w ramach Zjednoczonej Prawicy. Wyborcy doskonale pamiętają, że te same osoby w 2011 r., zaraz po wyborach parlamentarnych, zdradziły Prawo i Sprawiedliwość, próbowały rozbić Klub Parlamentarny PiS oraz partię. Potem wielokrotnie, publicznie i ostro, atakowały śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w związku z podpisaniem traktatu lizbońskiego.
Sprawa wymaga paru słów komentarza, paru uwag.
Po pierwsze, znacznie lepszy jest wektor „od rozłamu ku jedności”, który można przypisać Ziobrze, niż wektor „od jedności ku rozbiciu”, który zaczyna majaczyć w tle prezydentury Andrzeja Dudy. Ludzie mają bowiem prawo do błędów i prawo do powrotu, ważne jest, jakie wnioski wyciągają z niemądrych uczynków. No i skoro lider obozu Jarosław Kaczyński uznał, że chce iść dalej razem ze Zbigniewem Ziobrą, to znaczy, że sprawy po prostu nie ma.
Po drugie, z mojej wiedzy wynika, że Andrzej Duda był bardzo, bardzo bliski wyjściu z PiS wraz z Solidarną Polską. Ostatecznie zdecydował się zostać, ale uczynił to w dosłownie w ostatniej chwili, właściwie już po podjęciu innej decyzji. To była dobra decyzja i chwała ludziom, którzy wówczas skłonili obecnego prezydenta do zmiany zdania. Ale było jak było i pisanie historii na nowo nie ma sensu.
Po trzecie, nie jest prawdą, że ustawy sądowe wymyślił sobie sam i napisał samodzielnie, bez rozmowy z liderami, Zbigniew Ziobro. Ktoś, kto sądzi, że nie konsultował koncepcji, zakresu oraz szczegółowych zapisów z Jarosławem Kaczyńskim, ten po prostu błądzi. Lider PiS ma doskonałą orientację w sprawie ustaw, zna każdy ich przecinek, o czym mogłem się przekonać przeprowadzając ostatnio wywiad dla „Sieci”.
Po czwarte, nie jest prawdą, że Zbigniew Ziobro samodzielnie wyostrzył ustawy. Z ministerstwa sprawiedliwości wyszła np. koncepcja rozwiązania sprawy Sądu Najwyższego za pomocą zmiany wieku emerytalnego. To w parlamencie zdecydowano się na inne rozwiązanie, tak dziś krytykowane przez prezydenta Dudę i jego otoczenie.
Po piąte, podczas prac nad ustawami przedstawiciele prezydenta stanowczo sprzeciwiali się przypisaniu głowie państwa decyzji w zakresie wygaszania kadencji sędziów Sądu Najwyższego. To dlatego kompetencje te trafiły w ręce ministra sprawiedliwości. Nikt inny po prostu nie chciał brać tego na siebie. Co więcej, były to kompetencje przejściowe, związane ze zmianami w SN, a nie z jakimś stałym mechanizmem.
Podsumowując: jeśli ktoś nie chce głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości, niech powie to otwarcie. Próba obsadzenia ministra sprawiedliwości w roli „czarnego luda” się nie uda, co powiedział wszystkim bardzo jasno sam Jarosław Kaczyński. A powiedział to właśnie dlatego, że tę grę doskonale czyta:
-
Nie zapomnij kupić nowego numeru największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 9 października br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/361432-jesli-ktos-nie-chce-glebokiej-reformy-wymiaru-sprawiedliwosci-niech-powie-to-otwarcie-sztuczka-pt-dobry-pis-zly-ziobro-ma-krotkie-nogi