Solidarności nie da się wymusić groźbami. Państwa członkowskie Unii mają pełne prawo dowolnie kształtować swoją politykę imigracyjną. UE nadal skupia się na zarządzaniu konsekwencjami, a nie na rozwiązywaniu głównych przyczyn nielegalnej migracji
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog i poseł na Sejm Republiki Litewskiej z ramienia Związku Ojczyzny – Litewskich Chrześcijańskich Demokratów Laurynas Kasčiūnas.
wPolityce.pl: 17 litewskich posłów napisało list do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean’a-Claude’a Junckera w którym wystąpili przeciwko nałożeniu sankcji na Polskę, Węgry i Czechy za brak gotowości do przyjęcia uchodźców w ramach unijnego systemu kwot. Pan jest jednym z tych posłów. Dlaczego zdecydował się pan na taki krok? O ile wiem Litwa przyjęła ok. 300 uchodźców w ramach tego systemu.
My zupełnie inaczej niż Jean Claude Juncker rozumiemy zasadę solidarności w Unii Europejskiej. Po pierwsze solidarności nie da się wymusić poprzez groźbę kar. Po drugie państwa członkowskie mają pełne prawo dowolnie kształtować swoją politykę imigracyjną. Polska, Węgry czy Czechy z tego prawa słusznie korzystają. To prawda, Litwa przyjęła uchodźców w ramach systemu kwot, taka była nasza suwerenna decyzja. Jednocześnie jednak szanujemy decyzję państw, które jak Polska postanowiły w tym mechanizmie nie uczestniczyć. Grożenie tym państwom sankcjami jest naszym zdaniem nie do przyjęcia. Postanowiliśmy więc napisać list do Junckera, by mu to uzmysłowić. Kraje Europy Środkowej i Wschodniej mają inne historyczne doświadczenia niż kraje zachodu Europy, poza tym Polska przyjęła już wielu Ukraińców, a Unia Europejska nie bierze tego w ogóle pod uwagę. To jest nie fair. Bruksela stosuje w tej kwestii podwójne standardy: przyjmowanie uchodźców z Afganistanu czy Syrii jest zacne, a Ukraińców już nie, choć przecież tam też toczy się wojna. Solidarność nie polega zresztą tylko na przyjmowaniu określonej liczby uchodźców ale także wyraża się w innych formach pomocy dla nich, choćby na miejscu, w postaci pomocy finansowej czy rzeczowej, współpracy przy ustanowieniu tzw. hot spotów poza Unią Europejską, w zabezpieczaniu zewnętrznych granic wspólnoty. Komisja Europejska wymaga by wszyscy się podporządkowywali, a gdy ktoś ma inną opinię grozi mu sankcjami. Tak nie można. Powiedzieliśmy więc Junckerowi co o tym myślimy.
Komisja Europejska argumentuje, że nie da się inaczej: Grecja i Włochy nie są w stanie unieść ciężaru związanego z napływem imigrantów, więc należy znaleźć europejskie rozwiązanie, które pozwoli odciążyć te kraje.
Tak, tyle, że system relokacji według kwot nie jest żadnym rozwiązaniem. Przez ostatnie dwa lata nie udało się rozlokować w krajach UE planowanych 160 tys. uchodźców, a teraz mechanizm dobiegł końca i Komisja Europejska nie zamierza go na razie wznawiać. To o czymś świadczy. A mianowicie o tym, że ten mechanizm nie działa. Po prostu. Zamiast rozlokowywać uchodźców Unia Europejska powinna chronić swoje zewnętrzne granice. W maju 2015 r. Komisja przedstawiła propozycje działań w celu zwalczania przemytu ludzi na Morzu Śródziemnym oraz wzmocnienia zewnętrznych granic UE. Niestety te pomysły nie zostały skutecznie wdrożone, a polityka migracyjna UE nadal skupia się na zarządzaniu konsekwencjami, a nie na rozwiązywaniu głównych przyczyn nielegalnej migracji. Trzeba stworzyć strefy buforowe na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, hot spoty byłyby pierwszym krokiem w tym kierunku. Uchodźcy uciekający przed wojną to jedna rzecz, ale to co widzimy teraz to są rzesze imigrantów gospodarczych, którzy podążają do Europy w poszukiwaniu lepszego życia, a przyciągają ich państwa opiekuńcze czyli atrakcyjne systemy społeczne na starym kontynencie. Dlatego uchodźcy z Syrii, którzy przybyli do Polski szybko ją opuścili w kierunku Niemiec. Na Litwie mamy podobne doświadczenia. Większość z tych 300 uchodźców, których przyjęliśmy w ramach systemu kwot stwierdziło, że im się u nas nie podoba. Wsiedli do autobusów i pojechali do Berlina. Bo tam mają lepsze warunki życia.
Unia Europejska już wymyśliła sposób jak temu zaradzić, od dłuższego czasu mówią o tym też niemieccy politycy: wspólna polityka azylowa, w tym identyczne zasiłki dla azylantów w wszystkich krajach UE. Co jeśli to zostanie wdrożone?
To bardzo zły pomysł, bo to tylko sprawi, że Unia Europejska stanie się jeszcze bardziej atrakcyjnym celem dla imigrantów. Otwarte granice w połączeniu z zachętami finansowymi w postaci wysokich zasiłków zamieni Europę w magnes dla nielegalnej migracji. Niemieccy liberałowie (FDP-red.) mają rację, gdy mówią, że lepiej przenieść problem migracji na zewnętrzne granice UE, zamiast zostawiać drzwi otwarte na oścież, a potem zastanawiać się co zrobić z tymi, którzy już przyjechali. Byłoby to o wiele mniej kosztowne. Co za tym idzie: trzeba otworzyć oczywiście drogi legalnej, czyli kontrolowanej migracji do UE.
Komisja Europejska zapewne zdaje sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje wiążą się z polityką otwartych drzwi, a mimo tego upiera się przy niej. Podtrzymuje także agresywną retorykę wobec Polski czy Węgier, choć Juncker ostatnio nieco spuścił z tonu. Jak pan to tłumaczy? Jesteśmy członkami UE drugiej kategorii?
Czasami tak wygląda, jakbyśmy już mieli Europę dwóch prędkości, zresztą nie tylko pod względem traktowania państw członkowskich przez Komisję Europejską. Koncerny spożywcze sprzedają zróżnicowane jakościowo produkty w różnych państwach Unii. Im dalej na wschód, tym gorsza żywność. Nie wiem dlaczego Bruksela tak nęka kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Tłumaczę to sobie tym, że europejskie elity realizują lewicowo-liberalną agendę. Otwarte drzwi, brak granic i kulturę powitania. To są wszystko tzw. lewicowe wartości. A kraje naszego regionu mają swoje tradycje, historię i wartości. Nieco odmienne. Stworzenie solidarność między narodami i państwami to trudne i czasochłonne zadanie, a osiągnięte wyniki mogą zostać zniweczone zaledwie kilkoma błędami. Jedność Europy może zostać wzmocniona tylko wówczas, gdy traktaty UE są szanowane, podobnie jak wybory państw członkowskich. Litwa nieco mniej odczuwa presję ze strony Unii, także w kwestii uchodźców, bo postanowiliśmy przyjąć niewielką liczbę i Bruksela nam, na razie, odpuściła.
A co jeśli Unia Europejska postanowi jednak wznowić mechanizm relokacji według kwot lub znajdzie inne, porównywalne rozwiązanie. Litwa byłaby gotowa przyjąć kolejnych uchodźców?
To dobre pytanie. Zapewne wywołałoby to u nas zacięte dyskusje. Ale nie potrafię na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.
Kim są posłowie, którzy podpisali się pod listem?
To są posłowie różnych partii, mojej, czyli Związku Ojczyzny – Litewskich Chrześcijańskich Demokratów, ale także partii rządzącej - Litewski Związek Rolników i Zielonych czy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie.
Oczekuje pan odpowiedzi na list?
Nie jestem pewien (śmiech). Mamy nadzieję, że Komisja nam odpowie. Liczmy na to, że brukselscy eurokraci są na tyle mądrzy, że przemyślą nasz list i wystosują odpowiedź. Ale pewności oczywiście nie mamy.
Rozmawiała Aleksandra Rybińska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360948-nasz-wywiad-litewski-posel-w-obronie-polski-solidarnosci-nie-da-sie-wymusic-grozbami-panstwa-ue-maja-prawo-dowolnie-ksztaltowac-swoja-polityke-imigracyjna