Pojawienie się w Sejmie generała Marka Dukaczewskiego, byłego szefa Wojskowych Służb Informacyjnych, szkolonego w okresie PRL w Moskwie przez GRU pokazuje, ile buty i arogancji ma w sobie. Mało tego, powodem jego wizyty w Sejmie była obrona esbeckich emerytur.

W Polsce jest zagrożona demokracja

— grzmiał Dukaczewski, używając utartych frazesów totalnej opozycji.

Nie spodziewał się chyba, że zostaną zadane mu pytania, które okazały się dość kłopotliwe.

Dwóch młodych reporterów TVP Info zapytało Dukaczewskiego, czy z jego życiorysem nie wstyd mu przychodzić do parlamentu, zwłaszcza w takiej sprawie jak obrona przywilejów emerytalnych byłych pracowników aparatu represji. Dziennikarze przytoczyli m.in. przykład wybitnego opozycjonisty Krzysztofa Wyszkowskiego, który pobiera świadczenia emerytalne w wysokości zaledwie 1400 zł.

Były szef WSI stwierdził na to, że nie ma się czego wstydzić i że jest dumny z wszystkiego, co zrobił. Oraz że uważa się za… patriotę(!!!).*

Nie jest mi wstyd, że biorę pieniądze. Nie wstydzę się tego, co robiłem, dlatego że swoim życiem zaświadczyłem, że zasługuję nie tylko na miano dobrego patrioty

— dodał Dukaczewski.

Jak już wiemy, życiorys Dukaczewskiego jest wzorcowym życiorysem patrioty. Wystarczy przypomnieć, że jego rodzicami byli ubecy, a sam Dukaczewski najpierw działał w Związku Młodzieży Socjalistycznej i Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, a potem w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Następnie został oficerem wywiadu wojskowego PRL i III RP. Pracował w Zarządzie II Sztabu Generalnego WP oraz w WSI. W latach osiemdziesiątych XX w. brał udział w operacjach wywiadowczych w Stanach Zjednoczonych i Izraelu. W sierpniu 1989 r. uczestniczył w kursach GRU w Moskwie.

I właśnie o te kursy został zapytany.

Kto szkolił Marka Dukaczewskiego w Moskwie, oficerowie GRU czy oficerowie KGB?

— próbowali ustalić reporterzy TVP Info.

wkt/twitter