Zaznaczam już na początku – nie nazywam się Scerba Michał, więc na wczorajszym „czarnym proteście” alias „czarnym wtorku” nie byłem. A może kochany poseł kochanej Platformy korzystał wczoraj w ramach protestu z toalet z kółeczkiem, nie trójkącikiem? Oj, chyba nie. Panie w kolejce skuteczniej pogoniłyby mu kota, gdyby im się wepchnął za potrzebą na tzw. chama, czy – bez dalszych analogii – tzw. krzywy ryj.
Pan Bóg zlitował się wczoraj nad kobietami-parasolkami i zesłał im upragniony deszcz, by nie protestowały na sucho, i by jakoś te parasolki uzasadnić. Ale tego im nie mówcie. Szacunek dla życia, stosunek do praw człowieka, system wartości – wszystko to wskazuje, że kobiety-parasolki w Boga raczej nie wierzą. Raczej w Unię Europejską, świętego (wróć), świetnego Timmermansa, świetnego Donalda od krakersów, wszystkich świetnych, których święto (wróć) – których „świetno” obchodzą kilka razy w roku. Ostatnio – na imieninach Bolesława. A nie, pardon, to dopiero w lipcu, więc – na urodzinach Bolesława Krzywoprzysiężnego, z domu Wałęsy, na których wzywano go do zaprowadzenia porządku. Najlepiej – w szafie Kiszczakowej. No, ale teraz jest musztarda po herbacie, jak powiedziałby z pewnością sam „Noblysta”.
Wróćmy na wczorajszy marsz z udziałem głęboko niewystarczającej liczby uczestniczek i starszych klonów wspomnianego wyżej króla toalet z ramienia Platformy. A zatem – wszyscy wszystko wiedzą. Jedynym powodem wczorajszego protestu była chęć uczczenia pierwszej rocznicy protestu ubiegłorocznego. Tyle że wtedy chodziło o rozpętanie histerii przeciwko dyskusji, czym jest aborcja i w jakich przypadkach (o ile w ogóle) dopuszczają ją Polacy. Nie – wyłącznie feministki z macicami wyklętymi, ale Polacy jako społeczeństwo. Na razie zdecydowało, i powtarza to w sondażach, że tak, jak jest, jest dobrze. To się może zmienić po publicznej debacie - w obie, niestety, strony. I chociaż już przed rokiem całość „czarnego marszu” zalatywała zwyczajną antypisowską manifą wybitnie antypisowskiego aktywu, to można było przyjąć do wiadomości - oto głos przeciwko zaostrzaniu ustawy aborcyjnej. A nawet – za jej pełną liberalizacją.
A o co chodziło teraz? Wyłącznie o uczczenie tamtego marszu, o obchody jego „rocznicy”. Stąd mizeria transparentów i haseł, z których największe brzmiało: „Wściekłe Polki”. Trzeba było zatem nadać tej pustej już na starcie imprezie jakąś ideologię. Próbowała ją zdefiniować choćby Paulina Młynarska, ta sama, która jedną z najwspanialszych kobiet naszych czasów – Matkę Teresę z Kalkuty nazywała niedawno „psychopatką zafascynowaną cierpieniem”. Z okazji manify kobiet-parasolek Młynarska napisała… Żartowałem, przecież nie będę cytował. Wiadomo, co napisała. Że aborcja spoko, że babeczki spoko, że nie dajmy się reżimowi, bo ona sama bywała kiedyś z facetami, ale to było piekło na ziemi. Udzielała się też na miejscu Dorota Stalińska (aktorka, jakby ktoś nie pamiętał). Tym razem nie broniła Romana Polańskiego stwierdzeniami, że „trzynastolatki same pakują się mężczyznom do łóżka”, bo przecież najnowsze oskarżenia o gwałt płyną pod adresem Polańskiego z ust kobiety (niemiecka aktorka Renate Langer), która w chwili napaści, jak twierdzi, miała lat 15. Ale panią Dorotę zdybało RMF FM i dawaj jej mikrofon pod nos podsuwać. Prowadzący Marcin Zaborski pytał, a ona, twarz, mózg i serce „czarnego wtorku”, odpowiadała:
Jestem zaskoczona. Ja nie jestem przygotowana do tego, żeby z panem rozmawiać typowo o aborcji, bo my nie rozmawiamy…
Albo:
PiS ma parę pomysłów, np. żeby kobiety zmuszać do rodzenia dzieci czy płodów okaleczonych genetycznie.
Albo:
Projekt był jakiś, żeby kobiety ciężarne odseparowywać, umieszczać w ośrodkach, żeby nie chciały dokonać aborcji.
Albo:
Nie wiem, zaskoczył mnie pan tą akurat kwestią. Nie sądzę, żeby 15-letnia dziewczynka sama podejmowała takie decyzje, bo na ogół takich decyzji 15-letnie dziewczynki nie podejmują, to są decyzje rodzinne. Nie wiem, nie mam wiedzy na ten temat. Pan dosyć dziwnie zadaje te pytania, nie wiem czy tendencyjnie czy nie. Być może tu chodzi o sprawę gwałtu….
Powtórzę: to ikona „czarnych Maniek” (Gretkowskiej i innych), która gardło zdziera, wzywając je do walki o… No, właśnie – o co? Zadała to pytanie w kapitalnym materiale filmowym reporterka programu „W tyle wizji” w TVP Info, który miałem wczoraj tym większą przyjemność prowadzić z Magdaleną Ogórek. Autorka poszła między kobiety-parasolki w Gdańsku i najgrzeczniej na świecie pytała o cele protestu.
Nie chcę, żeby mi poseł PiS-u zaglądał do łóżka
— odpowiadała pani po 50-tce, której zajrzeć do łóżka nie mógłby nikt rozsądny, takie ma gabaryty, że spojrzeniem by zabiła.
O Jezu, w jaki sposób prawa kobiet są ograniczane?
— męczyła się druga.
Uleńko, pomóż
— wołała do koleżanki.
Ubrałam się, bo tak chciałam. To nie jest zaproszenie
— napisała jeszcze inna na kartoniku flamastrem. Może wnuczka pomagała.
Robimy to, co daje nam rozkosz
— dorzuciła kolejna w wieku zdecydowanie pomacierzyńskim. One już dziecka nie wyabortują. A co im daje rozkosz? Widać ją było na twarzy następnej uczestniczki, gdy na grzecznie zadane pytanie odpowiadała:
Ja z kurwizją nie rozmawiam!
Ekstaza. Uniesienie. Podeszła druga.
Ja z telewizją Kurskiego nie rozmawiam!
— nie chciała być gorsza.
A dlaczego?.
Bo jest fałszywa i kłamliwe podaje wiadomości.
Jakie na przykład?
Co - na przykład? Nie oglądam!
I tak dalej, i tym podobne. Powie ktoś – na manifie, jak to na manifie, różni przychodzą, wszak w każdym tłumie znajdą się ludzie, którzy nie wiedzą, po co się w nim znaleźli. Gorzej, że elementy wiodące pokroju i wymiaru Stalińskiej czy Młynarskiej też nie bardzo wiedzą. Powiedzmy sobie szczerze – zorganizować marsz wyłącznie z okazji rocznicy marszu zeszłorocznego, który normalnych ludzi obchodzi dokładnie tyle, co śnieg, który spadł zaraz potem, to nie jest łatwe zajęcie. Na szczęście, jako się rzekło, świetna Unia od Europy zesłała deszcz, więc wyszedł z tego ostatecznie zupełnie sensowny i uzasadniony, uliczny zlot witkacowskich „kobietonów” spragnionych chłodnej wody na głowy…
Za rok, szanowne panie, nałapcie jej sobie do kubeczków. Podobno „szklanka wody zamiast” to dobra metoda antykoncepcyjna. Ja wam, oczywiście, prawa do ulicznej rozkoszy nie odmawiam, problem w tym, że co za dużo, to niezdrowo. A wam - co odnotowały nawet promujące was portale - kończą się już osoby chętne. Jeszcze chwilę i kobiety-parasolki pozostaną tylko brzydkim wspomnieniem jeszcze brzydszej jesieni. Niewykluczone zresztą, że chodzi tu po prostu o jesień ich życia. Tego samego, do którego prawa tak nerwowo odmawiają dziś swoich wnukom.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360837-protest-z-okazji-rocznicy-protestu-zostal-oprotestowany-przez-same-protestujace-czarny-dzien-kobiet-parasolek