Na temat medialnej propagandy, „fake newsów” i wyzwaniach stojących przed komunikacją w krajach UE rozmawiali uczestnicy konferencji „Media-Rosja. Nowe zagrożenia propagandowe”, zorganizowanego w środę na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
W spotkaniu, zorganizowanym w gmachu Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, udział wzięli m.in. Adam Lelonek, prezes Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji, Alexandra Yatsyk z Uniwersytetu w Tartu i Givi Gigitashvili, analityk i publicysta. Rozmowę moderowała Agnieszka Romaszewska z Biełsat TV.
Na temat wojny propagandowej, prowadzonej przez Rosję na terenie Litwy i Ukrainy opowiadali dziennikarze Antoni Radczenko i Siarhei Pieliasa. W swoich wystąpieniach wymienili najczęściej powtarzające się schematy uprawiania propagandy w sieci i prasie, jak m.in. podkreślanie słabości państwa litewskiego lub ukraińskiego, zależności rządów tych krajów od Unii Europejskiej, którą to przedstawia się jako wrogi wobec suwerenności państwa biurokratyczny reżim. A także nagłaśnianie przykładów korupcji wśród lokalnych polityków, w celu wywołania podejrzeń istnienia sieci kryminalnych powiązań między politykami i biznesmenami.
Obaj dziennikarze zwrócili uwagę na czerpanie propagandy ze światowej popkultury - tworzenie internetowych „memów”, satyrycznych, kompromitujących polityków obrazków nawiązujących do popularnych seriali jak „House of Cards” czy „Gra o Tron”.
Wśród najczęstszych „chwytów” jakich ima się rosyjska propaganda na Litwie i Ukrainie powtarza się również tworzenie nieprawdziwych informacji - znanych powszechnie jako „fake news” - które oddziałują silnie na emocje odbiorcy. Tak silnie, że nie sprawdza on źródeł ich pochodzenia, ich prawdziwości. Wśród przykładów tego typu działań przypomniano informację o tym, że Ukraińcy spowodują epidemię gruźlicy w Europie.
Sposobem na przeciwdziałanie dezinformacji w mediach masowego przekazu jest - zdaniem dziennikarzy - inwestowanie w szkolenia, kursy czy programy edukacyjne dla młodych dziennikarzy i analityków, dzięki którym potrafiliby odróżnić informację prawdziwą od spreparowanej.
Kłopot polega na tym, że przekonujemy już przekonanych. Co z tego, że my będziemy potrafili odróżnić propagandę od prawdy? I tak na ogół potrafimy. Natomiast ludzie, którzy otrzymują informacje o świecie z rosyjskich, kremlowskich mediów nie mają alternatywy. To do nich musimy kierować nasze starania. Zachód musi zwiększyć budżet na działania kontr-propagandowe
— zauważył Givi Gigitashvili, pierwszy redaktor naczelny portalu naviny.by.
Jak podkreślił Jerzy Haszczyński, kierownik działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”, należy mówić o „reakcji na propagandę rosyjską na Zachodzie, a także o zaproponowanie alternatywy dla kremlowskich mediów rosyjskojęzycznych na terenie dawnego Związku Radzieckiego, w państwach, w których ilość ludności rosyjskojęzycznej jest wysoka, a także dla samej Rosji”.
Przegrywamy w każdej z tych dyscyplin na całej linii. Od paru lat mówi się o rosyjskojęzycznym kanale telewizyjnym, stworzonym przez Unię Europejską, zwłaszcza po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Oficjalny budżet telewizji Russia Today to około 300 milionów euro; gdy była dyskusja o unijnej telewizji po rosyjsku - nie doprowadziła zresztą do żadnych konkluzji - mówiło się o tym, że ktoś da milion, ktoś inny jest biedniejszy, może da 500 tys. i tak dalej. To pokazuje jakie jest realne zainteresowanie tym projektem
— powiedział Haszczyński.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na temat medialnej propagandy, „fake newsów” i wyzwaniach stojących przed komunikacją w krajach UE rozmawiali uczestnicy konferencji „Media-Rosja. Nowe zagrożenia propagandowe”, zorganizowanego w środę na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
W spotkaniu, zorganizowanym w gmachu Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, udział wzięli m.in. Adam Lelonek, prezes Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji, Alexandra Yatsyk z Uniwersytetu w Tartu i Givi Gigitashvili, analityk i publicysta. Rozmowę moderowała Agnieszka Romaszewska z Biełsat TV.
Na temat wojny propagandowej, prowadzonej przez Rosję na terenie Litwy i Ukrainy opowiadali dziennikarze Antoni Radczenko i Siarhei Pieliasa. W swoich wystąpieniach wymienili najczęściej powtarzające się schematy uprawiania propagandy w sieci i prasie, jak m.in. podkreślanie słabości państwa litewskiego lub ukraińskiego, zależności rządów tych krajów od Unii Europejskiej, którą to przedstawia się jako wrogi wobec suwerenności państwa biurokratyczny reżim. A także nagłaśnianie przykładów korupcji wśród lokalnych polityków, w celu wywołania podejrzeń istnienia sieci kryminalnych powiązań między politykami i biznesmenami.
Obaj dziennikarze zwrócili uwagę na czerpanie propagandy ze światowej popkultury - tworzenie internetowych „memów”, satyrycznych, kompromitujących polityków obrazków nawiązujących do popularnych seriali jak „House of Cards” czy „Gra o Tron”.
Wśród najczęstszych „chwytów” jakich ima się rosyjska propaganda na Litwie i Ukrainie powtarza się również tworzenie nieprawdziwych informacji - znanych powszechnie jako „fake news” - które oddziałują silnie na emocje odbiorcy. Tak silnie, że nie sprawdza on źródeł ich pochodzenia, ich prawdziwości. Wśród przykładów tego typu działań przypomniano informację o tym, że Ukraińcy spowodują epidemię gruźlicy w Europie.
Sposobem na przeciwdziałanie dezinformacji w mediach masowego przekazu jest - zdaniem dziennikarzy - inwestowanie w szkolenia, kursy czy programy edukacyjne dla młodych dziennikarzy i analityków, dzięki którym potrafiliby odróżnić informację prawdziwą od spreparowanej.
Kłopot polega na tym, że przekonujemy już przekonanych. Co z tego, że my będziemy potrafili odróżnić propagandę od prawdy? I tak na ogół potrafimy. Natomiast ludzie, którzy otrzymują informacje o świecie z rosyjskich, kremlowskich mediów nie mają alternatywy. To do nich musimy kierować nasze starania. Zachód musi zwiększyć budżet na działania kontr-propagandowe
— zauważył Givi Gigitashvili, pierwszy redaktor naczelny portalu naviny.by.
Jak podkreślił Jerzy Haszczyński, kierownik działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”, należy mówić o „reakcji na propagandę rosyjską na Zachodzie, a także o zaproponowanie alternatywy dla kremlowskich mediów rosyjskojęzycznych na terenie dawnego Związku Radzieckiego, w państwach, w których ilość ludności rosyjskojęzycznej jest wysoka, a także dla samej Rosji”.
Przegrywamy w każdej z tych dyscyplin na całej linii. Od paru lat mówi się o rosyjskojęzycznym kanale telewizyjnym, stworzonym przez Unię Europejską, zwłaszcza po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Oficjalny budżet telewizji Russia Today to około 300 milionów euro; gdy była dyskusja o unijnej telewizji po rosyjsku - nie doprowadziła zresztą do żadnych konkluzji - mówiło się o tym, że ktoś da milion, ktoś inny jest biedniejszy, może da 500 tys. i tak dalej. To pokazuje jakie jest realne zainteresowanie tym projektem
— powiedział Haszczyński.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360836-zachod-musi-zwiekszyc-budzet-na-dzialania-kontr-propagandowe-konferencja-nt-propagandy-w-mediach-na-uksw