Myliłby się ten, kto w pozornym uspokojeniu nastrojów wokół reformy wymiaru sprawiedliwości widziałby zakończenie problemów, jakie nabrzmiewały między obozem rządowym a Pałacem Prezydenckim w ciągu ostatnich kilku tygodni. To raczej chwilowe wyciszenie emocji, przegrupowanie sił i przygotowanie do jesiennej potyczki o ostateczny kształt projektów ustaw, które zostaną przyjęte w Sejmie.
Przykłady? Potwierdza się to, co napisałem dobrych kilka tygodni temu na łamach tygodnika „Sieci”: przygotowane przez prezydenta Andrzeja Dudę i jego zespół ustawy są dziś szczegółowo analizowane przez legislatorów.
Prześwietlimy każdy akapit w poszukiwaniu błędów
— zapowiadał mój rozmówca.
I tak się właśnie dzieje. Nad ustawami prezydenckimi pochylają się dziś eksperci sejmowi, ministerialni i rządowi. Można z przymrużeniem oka napisać, że każdy przecinek, każda nieścisłość w tych projektach zostanie zauważona i oceniona.
Skoro prezydent chciał nas zastąpić w roli projektodawców, to proszę bardzo, ale sprawdzimy je dokładnie. Nie ma idealnych projektów, są tylko źle sprawdzone
— śmieje się polityk strony rządowej.
Bochenek o pracach nad prezydenckimi projektami ustaw o SN i KRS: „Czekamy na koniec analiz”
Wśród ekspertów po stronie rządowej słychać też o zaniepokojeniu pewnym sposobem interpretacji pomysłu na tzw. skargę nadzwyczajną. We wtorkowej „Rzeczpospolitej” można odnaleźć artykuł Krzysztofa Szczuckiego - na co dzień pracownika Kancelarii Prezydenta, co jednak umknęło przy podpisie artykułu. Co w nim czytamy?
W skardze konstytucyjnej musimy udowodnić, że niezgodny z konstytucją jest przepis, który stał się podstawą wydania orzeczenia. W skardze nadzwyczajnej kwestionujemy samo orzeczenie jako niezgodne z konstytucją. (…) Może w końcu konstytucja stanie się aktem prawnym będącym w zainteresowaniu sądów
— pisze autor.
Prawnicy bliżsi rozwiązaniom, które proponuje rząd obawiają się, że tak, a nie inaczej skonstruowane przepisy w tej sprawie mogą otworzyć na oścież furtkę, którą dobrze znamy choćby ze sprawy Beaty Sawickiej. Mocno może to również namieszać w kompetencjach Trybunału Konstytucyjnego i ograniczyć jego rolę. To mało medialne, często zresztą nierozstrzygalne jednoznacznie kwestie przepisów ustawy, o które będą się toczyć długie batalie w trakcie sejmowej komisji sprawiedliwości.
Warto również zwrócić uwagę na zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który wyraźnie zaznacza, że prezydent otrzyma od PiS propozycję pewnych zmian do projektów ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Chodzi przede wszystkim o legislacyjny krok w wypadku, gdy kandydaci na sędziów do KRS nie uzyskają poparcia większości 3/5 w Sejmie:
Mogę powiedzieć, że jeśli nasza korekta spotka się ze zrozumieniem prezydenta, to będziemy mogli powiedzieć, iż udało się wypracować mechanizm wystarczająco głęboko zmieniający polskie sądownictwo. (…) Jest jeszcze za wcześnie, by mówić o tej propozycji publicznie. Najpierw zostanie ona przedstawiona panu prezydentowi, jestem dobrej myśli
— powiedział prezes PiS w rozmowie z „Gazetą Polską”.
W innym wypadku (utwardzenie stanowiska Pałacu) wokół zmian w wymiarze sprawiedliwości może powstać pat, klincz, który uniemożliwi przeprowadzenie reformy. Wtedy też, jak można się domyślać, wyniki krytycznych analiz zostaną przekazane opinii publicznej i wykorzystane w debacie. Wzajemną nieufność po obu stronach wyczuwa się z odległości kilometra. Kaczyński w tym samym wywiadzie sugeruje wszak, że ewentualni kandydaci do KRS wskazani przez Andrzeja Dudę, mogłyby okazać się „osobami kojarzonymi z opozycją”.
To główna obawa przy okazji wymiaru sprawiedliwości. Obawa realna, polegająca na chłodnej ocenie środowiska sędziowskiego. Kierownictwo PiS chce uniknąć sytuacji, w której zapłaci naprawdę wysoką cenę (polityczną, medialną, społeczną) za przeprowadzone zmiany, które de facto… oznaczałyby zakonserwowanie status quo, w którym większość KRS stanowią osoby zainteresowane obroną korporacyjnych interesów. Odpowiedzialność za wszelkie patologie i problemy spadłaby na barki PiS, które nie miałoby żadnych narzędzi, by choćby próbować je naprawić. To tutaj, a nie w instynktownej chęci „zagarnięcia wszystkiego” trzeba szukać podstaw do trudnych negocjacji między Pałacem a Nowogrodzką. W gruncie rzeczy to także pytanie, czy mimo wszystkich obaw i odmiennych interpretacji lepszy jest niewielki krok w kierunku postulowanej wizji państwa, czy może lepiej czekać na głębszy reset i nie zadowalać się częściową zmianą.
Jest jednak jeszcze inna obawa. Chodzi o jakąś odmianę syndromu AWS - sytuacji, w której PiS mimo pozornej jedności straci spójność i wewnętrzną sterowalność (nawet jeśli wyniki sondażowe dalej byłyby rewelacyjne). Że targać partią zaczną na całego frakcyjne wojenki podjazdowe, ambicje poszczególnych polityków i wesoły niekontrolowany chaos przy wprowadzaniu reform. Ktoś tam z PiS stanie w poprzek propozycjom Ministerstwa Sprawiedliwości, ktoś inny skrytykuje publicznie reformę szkolnictwa wyższego, a jeszcze ktoś zacznie orientować się na Pałac Prezydencki. Na końcu tej drogi jest jakaś forma rozłamu w partii, w koalicji, w całym obozie dobrej zmiany. To również dlatego Jarosław Kaczyński wysyła dziś w kierunku prezydenta (obok twardych warunków) wiele ciepłych sygnałów. Na przykład otwarta droga do przejęcia przez Pałac Prezydencki większej odpowiedzialności za polską dyplomację.
Rozpoczęło się wiele równolegle prowadzonych gier i podchodów. Od kierunków ich rozwoju zależy to, jak będzie wyglądała polityczna jesień w obozie „dobrej zmiany”. A kto wie - może w ogóle los tej ekipy rządzącej. Będziemy to uważnie obserwować, bo to faktycznie punkt zwrotny, a powrotu do relacji sprzed pół roku po prostu nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360583-punkt-zwrotny-napiecia-nie-uda-sie-uniknac-eksperci-rzadu-szczegolowo-przeswietla-projekty-prezydenta-w-tle-obawy-o-syndrom-aws