Większość europejskich przywódców nie zabrała jak dotąd głosu ws. wydarzeń podczas referendum niepodległościowego w Katalonii, w których rannych zostały setki osób. Żadnego oficjalnego stanowiska nie przedstawiła też Komisja Europejska.
CZYTAJ WIĘCEJ: Miażdżąca przewaga zwolenników separacji! 90 proc. głosujących w referendum opowiedziało się za niepodległością Katalonii
Wśród nielicznych głos w tej sprawie zabrał premier Belgii Charles Michel.
Przemoc nigdy nie może być odpowiedzią! Potępiamy wszelkie formy przemocy i podkreślamy nasze wezwanie do dialogu politycznego
—napisał na Twitterze.
Przemoc skrytykował także premier Słowenii Miro Cerar.
Jestem zaniepokojony tą sytuacją. Wzywam do dialogu politycznego, praworządności i pokojowych rozwiązań
—zaznaczył.
W sprawie wydarzeń w Katalonii wypowiedział się również szef MSZ Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
Jesteśmy oczywiście zaniepokojeni wszelką przemocą, ale wyraźnie referendum, jak to rozumiem, nie jest konstytucyjne, więc trzeba znaleźć równowagę
—powiedział Johnson agencji Reutera.
Mamy nadzieję, że wszystko się uspokoi
—dodał.
Pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon napisała na Twitterze, że jest zaniepokojona informacjami napływającymi z Katalonii.
Niezależnie od poglądów na temat niepodległości, wszyscy powinniśmy potępić sceny, których byliśmy świadkami
—podkreśliła.
Premier Węgeir Viktor Orban oznajmił, że katalońskie referendum jest wewnętrzną sprawą Hiszpanii i dlatego Węgry nie będą wypowiadać opinii na ten temat.
Część europejskich mediów wskazuje, że pomimo wezwań katalońskich polityków do potępienia przemocy, którą w niedzielę zastosowała policja w Katalonii, Europa milczy, traktując problem jako wewnętrzną sprawę Hiszpanii.
Premier Katalonii Carles Puigdemont powiedział w niedzielę, cytowany przez AFP, że w tej sprawie UE nie może odwracać wzroku od problemu.
Regionalny rząd Katalonii poinformował w niedzielę wieczorem, że podczas starć z policją co najmniej 844 osoby zostały ranne, w tym dwie znajdują się w ciężkim stanie. Rannych zostało też 33 policjantów.
Media w Hiszpanii twierdzą, że referendum niepodległościowe w Katalonii uczyniło z niedzieli jeden z najczarniejszych dni w historii demokracji w tym kraju. Odnotowują, że od czasu zakończonej w latach 70. XX w. dyktatury frankistowskiej nie było w kraju tak poważnego kryzysu politycznego.
Według katalońskich władz, które podały dotychczas niepełne wyniki głosowania, 90 proc. osób biorących udział w referendum opowiedziało się za niepodległością; przeciwnych było około 8 proc.
W nocy z niedzieli na poniedziałek Puigdemont zapowiedział, że jego rząd przekaże wyniki referendum niepodległościowego do lokalnego parlamentu. Uchwalony przez ten parlament tzw. Akt Przejściowy - nielegalny w opinii hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego - przewiduje, że na wypadek zwycięstwa w plebiscycie zwolenników secesji samodzielne ogłoszenie niepodległości przez Katalonię miałoby nastąpić w ciągu 48 godzin od ogłoszenia wyników.
Rzecznik hiszpańskiego rządu Inigo Mendez de Vigo oświadczył w poniedziałek, dzień po kontestowanym przez Madryt referendum ws. niepodległości Katalonii, że jest przekonany, iż Unia Europejska nie uznałaby ewentualnej niepodległości tego regionu Hiszpanii.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360411-bruksela-i-ke-nabiera-wody-w-usta-ws-katalonskiego-referendum-tymczasem-z-krytyka-polski-i-wegier-sie-nie-wzbraniaja