Spełniają się najgorsze przewidywania, że weta pana prezydenta spowodują utrzymanie się kasty trzymającej władze w wymiarze sprawiedliwości. Podstawowym argumentem do zatrzymania reform, które wyszły w dosyć dramatycznych okolicznościach z parlamentu, było to, że nie można dopuścić, aby o składzie KRS i SN decydował Zbigniew Ziobro. W swoim wystąpieniu pan prezydent powołał się na doradczynię Zofię Romaszewską. Ponoć ona widząc ministra sprawiedliwości czuje się jak w stanie wojennym. Uzależnianie tak ważnych ustaw od samopoczucia, choćby zasłużonej osoby nie wygląda poważnie.
Najgorszym jednak aspektem tej argumentacji jest to, że tak bardzo przylega do linii „Gazety Wyborczej”, która wszelkimi, często podłymi metodami deprecjonuje Zbigniewa Ziobrę. Gdy jeszcze dodamy ostatnie informację ujawnione na wPolityce.pl jakoby za „polityczną głowę” ministra sprawiedliwości wyznaczono dla mediów kilkusettysięczną nagrodę i: „może być kłamstwo, prowokacja, paszkwil - byle tylko było skuteczne. I szybko”, to nagle pan prezydent znalazł się w doborowym towarzystwie. Ostatnio usta pana prezydenta, którymi stała się pani Zofia Romaszewska przekazały, że w zasadzie Zbigniewa Ziobrę należałoby wyrzucić. Za co? Za to, że jest aktywnym i efektywnym ministrem? I tutaj niesforne szare komórki wpadają w meandryczny wir. Czy cała ta sytuacja to zwykła gra ambicji dwóch znających się od dawna polityków z Krakowa czy może łowcy głów polityków PiS w jakiś sposób dotarli do pałacowych gremiów? Tym bardziej, że konflikt pana prezydenta z ministrem Antonim Macierewiczem także zaciekle zwalczanym przez salon wespół ze wszelkimi szalejącymi u nas agenturami, najwyraźniej też wymknął się spod dywanu.
Sytuacja jest niezwykle poważna, bo widać, że puczyści u nas nie odpuszczą, a ustępstwa pana prezydenta mogą być dla nich zachętą do organizowania dalszych ulicznych niepokojów. Ostatecznie okrzyki wetuj!, na swój sposób okazały się skuteczne. Szara eminencja kodowskiej rebelii Krzysztof Król nie krył euforii i na TT napisał trochę na wiwat, ale nie całkiem bez racji:
Złamaliśmy Adriana. W razie potrzeby złamiemy go ponownie. Koniec PiS coraz bliżej. Strategia „ulicy i zagranicy” okazała się skuteczna/
Tak to niestety wyglądało jakby pan prezydent ustąpił przed presją bojówek Sorosa, którym udało się zmobilizować kompletnie zaślepionych przeciwników rządów PiS. Można odnieść wrażenie, że w pałacu prezydenckim pojawiły się emocje zamiast zimnej kalkulacji. Jest jeszcze też możliwość, że pojawiła się dziwaczna kalkulacja, żeby pan prezydent pokazał swoją niezależność od prezesa Kaczyńskiego. Jeśli tak to moment wybrano najgorszy. Pomysł, że zostanę prezydentem kochanym przez wszystkich Polaków jest oczywiście ponętny, ale flirt towarzyski z Kukiz’15, a tym bardziej z prezes Małgorzatą Gersdorf zamiast współpracy z PiS niczego dobrego Polsce nie przyniesie.
Znaleźliśmy się w zaklętym kręgu. Choćby tych, którzy podżegają do ulicznych burd albo knują jak wyłączyć rząd zasiadając w podejrzanych fundacjach, nigdy nie osądzimy posługując się tym aparatem sprawiedliwości. Każdy miesiąc zwłoki działa na niekorzyść dobrej zmiany. Tym bardziej, że przy tej selekcji jaka miała miejsce i ma w środowisku sędziowskim można śmiało mówić o kontynuacji sądownictwa z lat pięćdziesiątych. Oczywiście nie personalnie, ale ideologicznie. Dlaczego nigdy nie udało się osądzić stalinowskich bandytów w togach? Bo obecne składy sędziowskie to niejednokrotnie sztafeta pokoleniowa w ramach kasty. Jeśli sąd w Tychach wydał wyrok skazujący za wywieszenie baneru z napisem „German death camps” na ogrodzeniu stadionu, to kogo te sądy reprezentują? Chyba nie Polaków.
Ustawy, które pan prezydent skierował do Sejmu nie są dopracowane. Wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa-sędziów większością 3/5 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów to swoiste wotum nieufności w stosunku do PiS. Skąd założenie, że PiS zwykłą większością postawiłby na sędziów tendencyjnych i nieobiektywnych. Gorzej niż jest raczej być nie może. Partia Jarosława Kaczyńskiego, z której pan prezydent się wywodzi, jako pierwsza w III RP rządzi samodzielnie i pozbawienie jej tej możliwości jest poważnym gestem.
Poza tym zapraszanie przez pałac prezydencki do konsultacji posłów Platformy czy Nowoczesnej to już kompletna farsa. Po tym co robili w sejmie podczas uchwalania ustaw, kiedy to nawet dopuszczali się rękoczynów, rzucali papierami w przewodniczącego podczas obrad komisji senackiej, intonowali hymn państwowy w obronie obecnego układu prawniczego, siadanie z nimi do stołu obrad świadczy o politycznym pogubieniu.
Pan prezydent jest prawnikiem i doskonale zna to środowisko. Jeśli pomimo tego opóźnia naprawę sądownictwa musi mieć poważne powody. Jego decyzje są tym bardziej trudne do zrozumienia, bo jeśli myśli o następnej kadencji to na zdrowy rozsądek powinien trzymać się partii, która zdecydowanie prowadzi w sondażach.
Brak ustaw o sądownictwie blokuje też w pośredni sposób porządki w mediach. Trudno się dziwić, że PiS wolałby uniknąć otwierania zbyt wielu płaszczyzn konfliktów naraz.
Prominentni politycy PiS zapewniają, że dojdą do porozumienia z panem prezydentem, że osiągnie się konsensus, że ustawy wejdą w życie itd. Co im pozostało.
Jednak co się stało, to się nie odstanie, a za sprawą pana prezydenta stało się źle.
Zamiast roić sny o zmianie konstytucji, nierealne w tej konfiguracji politycznej należałoby by chyba stanąć ramię w ramię z PiS–em i dokończyć sprawy, które można dokończyć. Tak by podpowiadała racja stanu. Ale czyje podpowiedzi zwyciężą w pałacu prezydenckim to się w najbliższych miesiącach okaże.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360310-poparcie-pana-prezydenta-dla-dobrej-zmiany-oscyluje-wokol-35-a-to-zdecydowanie-za-malo-by-zmiana-mogla-sie-udac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.