Hasło rzucone zostało w przestrzeń medialną i od tego czasu wielu obywateli przed lustrem sprawdza, czy morda zdradziecka się w nim nie odbija, podobnie obywatelki, gdy przed lustrem piękności swej poszukują. Jak u siebie nie znajdą, a to jest etap konieczny i niezbędny, to popatrują na innych w poszukiwaniu zdradzieckiej mordy, więc oblicza innego niż ryj, pysk, facjata lub buzia, w dodatku obciążonego zdradą, odejściem od ideałów oraz wspólnoty.
Właśnie zdrada czyni z buzi pysk lub mordę, w sumie więc fizjonomię obrzydliwą i obcą.
Adresaci okrzyku pozwali Prezesa, żądając ukarania. Za słowa czy diagnozę?
Oto dwóch Wybitnych rozmawia przed mikrofonem. Jeden pyta drugiego – czy aby ten, kto zechce być teraz prezesem sądu, to nie jest taki sam, jak biskup, który po aresztowaniu Wyszyńskiego zgodził się zostać prymasem.
Pytany chrząka i nie zaprzecza, bo istotnie prezes Gersdorf ciut podobna do Wyszyńskiego, a władza PiS-u – do polskich oprawców w czasach stalinowskich. Co do tych ostatnich.
Były minister sprawiedliwości, ale z czasów i polskich i niepodległych, na wiecu ubeków ubolewa nad losem tych „osób, które w przeszłości służyły Polakom”, którym teraz jakieś mordy zdradzieckie chcą zmniejszyć emerytury.
Mówca jest przeciw zmniejszaniu ubekom, ale i chyba przeciw zwiększaniu emerytur osobom, które w przeszłości służyły Polakom jako lekarze, asenizatorzy lub przedszkolanki, skoro o nich nie mówi.
Mówca wskazuje tylko siły piekła, które zabierają to, co dały i się w piekle winny poniewierać.
Do piekła odwołują się najczęściej nasi bracia ateiści, podobnie jak i do oceny Papieża.
Swoje prawo do wydawania etykietek mówca wywodzi nie ze swej przeszłej działalności politycznej, zasług dla kraju oraz nieskazitelnej postawy moralnej, ale ogólnego prawa do odmiennych poglądów, które winno być uszanowane, bo zasług na razie nie ma.
Ta racja powinna obowiązywać na egzaminach- po co się profesor wymądrza, ja mam poglądy inne…
Bardzo Ważny Sędzia nie zaprotestował publicznie, przeciw określeniu sędziów mianem „kasty”.
Oznacza to, że z diagnozą tą się zgadza. Z tej więc pozycji ocenia taki oto przykład.
Pani po wielu latach domaga się rozwodu, bo mąż jest chory. Sąd rozwodu udziela i mówi, że „rozkład pożycia nastąpił z powodów po stronie męża lecz niezawinionych”. Bardzo Ważny Sędzia problemu nie widzi i pyta przed kamerą – to sąd miała ich zmusić do trwania w małżeństwie?. Pytanie to jest bez sensu. Nikt nikogo zmusić nie może, ale to nie oznacza, że Sąd musi orzec rozwód, gdy ustawa mówi, że „może to zrobić”. Więc nie musi, a rozwód nie musi być przepustką do wolności, gdy obowiązki wzajemne małżonków nie są spełniane, w kraju, gdzie tylko ledwo 10% alimentów jest ściąganych. Także od sędziów.
To skąd Ważny Sędzia wie, że rozwód musi być udzielony, skoro z przepisu to nie wynika i kiedyś ten sam przepis zupełnie co innego znaczył? Skąd on to wie? Skąd wiedziały aż trzy sądy, że można człowieka eksmitować z mieszkania, gdy kopalnia traci przez niewydobywanie tam węgla, a rolnik nie chce przyjąć zbyt niskiego odszkodowania?
Jaką wartość przyjmują te sady za nadrzędną?
Interes wielkiej kopalni, prawa rynku, jego niewidzialną rękę? Sens istnienia rodziny, szacunek dla starszych, opiekę nad słabszymi przed silniejszym?
Tu nikt nie wyszedł na ulicę w obronie konstytucji, podobnie jak nikt nie manifestuje w proteście przeciw sądom, które spokojnie tolerowały przejęcia nieruchomości przez martwych od dawna właścicieli, którym nieba poskąpiły spadkobierców.
W każdej z tych spraw niemała grupa ludzi powiedziałaby, że dokonywał się gwałt na elementarnej sprawiedliwości, że nie można go tolerować, że o sprawach rodzinnych nie powinien decydować rozwiedziony sędzia, który swego życia nie potrafił urządzić.
Tymczasem są zwolennicy tezy, że „widziały gały co brały”, więc nie bank oszukał, ale klienci sami się oszukali, podpisując zgodę na nieokreślony koszt kredytu we frankach.
Wielu też powie, że niewidzialna ręka rynku i nowa moralność same niszczą słabe insekty w postaci odwiecznych lokatorów, chorych mężów, bezradnych wobec większego i silniejszego.
Oto pojawił się wyrok z takim oto morałem: oczywiste naruszenie zasady szacunku dla starszych i słabszych nie prowadzi do uznania, że nadużyto prawa. To czego nadużyto? Skąd Sąd wie, że prawa nie można wykładać przez pryzmat krzywdy, gdy jest wykładane bez serca i bez sensu? Kto Sądu tego nauczył, że wie to przeciw wszystkim?
Bo przecież tego nie domagają się obywatele nie raz pokrzywdzeni przez sądy, które chcą być kastą i same wiedzą lepiej jak ma być i nie chcą z tego być rozliczane. Ironiści zakrzykną, że wariatem był znany kandydat, który apelował, żeby nie było „bandyctwa, złodziejstwa i niczego”
A że nieskładnie, a że zbyt prosto, więc prostacko, a że niesalonowo…No i gdzie u niego inteligencja?
Przecież wszystko jest względne. Wyszyński i Jego gesty, uczciwość i opieka nad słabszymi, prawa rynku bez człowieka, słuszność bez racji.
To jest odejście od tradycji, to znamię czasów i to właśnie jest sens gigantycznego sporu, także o sądy, który dzieli już nawet rodziny.
Czy tak ma być, czy ponowoczesność prowadzić nas musi do otchłani absurdu i relatywizmu, takiej – nazwijmy to – aborcji moralnej, jak każda aborcja nieodwracalnej?
I nie chodzi tu wcale o 3/5, czy też mniej lub więcej. Ale żeby od razu „mordy”, a żeby od razu „zdradzieckie”. To niegrzeczne chyba, to nieestetyczne, przecież to nasi bracia, którzy myślą inaczej…Aż chciałoby się zakrzyknąć – mordy nasze kochane.
Wszak jest wolność i można lubić ubeków, przecież Prymas to jak prezes Gersdorf, też w sukience, przecież moralność to wańka-wstańka, więc po co ten hałas?
Przecież wystarczy tylko wybrać w głosowaniu powszechnym, równym, tajnym i proporcjonalnym, co i dla sądów jest ważne i jasno wyznacza, kto jest mniejszością.
Jeśli zaś i to nie pasuje, to na co się umówimy drodzy Państwo, na co?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360292-fotoplastikon-mordy-zdradzieckie-adresaci-okrzyku-pozwali-prezesa-zadajac-ukarania-za-slowa-czy-diagnoze