Od jakiegoś czasu słyszymy ciągle o europejskich wartościach. Kiedy przychodzi do ich definiowania, elity UE najczęściej wymieniają tolerancję i otwartość. O tej pierwszej pisał wyczerpująco w swoich książkach i artykułach Ryszard Legutko. Pokazywał, jak pewna nieoczywista postawa – znaczy ona przecież zgodę na głoszenie idei, które uznajemy za niesłuszne, a nawet szkodliwe – doprowadzona została do formuły paradoksalnego dogmatu, który każe nam afirmować to, z czym się nie zgadzamy. Spowodowało to nie tylko rozchwianie porządku wartości, lecz odwrócenia go, i stało się narzędziem nowej, niesłychanie nietolerancyjnej ideologii.
W swoim felietonie chciałbym zająć się tą drugą, nie ideą przecież, a eksponowaną dziś na sztandarach unijnych postawą. Na pierwszy rzut oka trudno otwartość kwestionować. Nie należy na wstępie odrzucać cudzych opinii, ale próbować je zrozumieć. Jeśli je krytykujemy, powinniśmy stosować wobec nich te same miary, z jakimi chcielibyśmy, aby podchodzono do naszych. Musimy przyjmować możliwość popełnienia błędu i zderzając się z innymi poglądami, najlepiej jest traktować je jako test na prawdziwość naszych. Jeśli nawet nie akceptujemy cudzych przekonań ani zachowania, dobrze jest dokonać wysiłku postawienia się w pozycji tego, kto je reprezentuje, co pozwala głębiej pojąć osoby, z którymi się konfrontujemy.
Nie można jednak zaakceptować otwartości czy tolerancji bezgranicznej, gdyż stałyby się one skłonnościami samobójczymi i prowadziły do samozaprzeczenia. Ich reprezentanci musieliby ulec rzecznikom odwrotnego nastawienia, którzy gardzą tolerancją i otwartością.
Wyliczając niektóre, pozytywne charakterystyki otwartości, widzimy od razu, że muszą wypływać one z głębszych założeń: uznania prawdy, która każe poddawać kolejnym próbom nasze mniemania, oraz szacunku dla osoby ludzkiej. Podobne są fundamenty tolerancji. Gdybym nie traktował prawdy jako jednego z najwyższych dóbr, nie miałbym powodu rozważać cudzych racji, które podważają moje opinie, jeśli nie uznawałbym osoby ludzkiej za wartość podstawową, nic nie skłaniałoby mnie do zawieszania swoich utartych przyzwyczajeń i trudu zrozumienia cudzych.
Nie sposób wyobrazić sobie absolutnej otwartości czy tolerancji, gdyż znaczyłoby to po prostu pustkę, brak jakichkolwiek myśli i reguł, czyli niemożliwe istnienie bez jakichkolwiek właściwości. Innymi słowy, zarówno otwartość, jak i tolerancja muszą być ufundowane na głębszym porządku wartości, który stanowi ich ramę i ograniczenie. Wymienianie ich jako cnót elementarnych jest nieporozumieniem. Co więc powoduje, że prezentowane są one jako takie przez europejskich mandarynów? Dlaczego nie odwołują się oni do bardziej podstawowych norm kultury, które czynią możliwymi tolerancję i otwartość?
Wskazuje to niedwuznacznie, że żywią oni rezerwę, jeśli nie niechęć, do naszej cywilizacji, a tolerancję i otwartość jako specyficzne i paradoksalne nastawienia traktują jako narzędzie do podważenia jej fundamentów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od jakiegoś czasu słyszymy ciągle o europejskich wartościach. Kiedy przychodzi do ich definiowania, elity UE najczęściej wymieniają tolerancję i otwartość. O tej pierwszej pisał wyczerpująco w swoich książkach i artykułach Ryszard Legutko. Pokazywał, jak pewna nieoczywista postawa – znaczy ona przecież zgodę na głoszenie idei, które uznajemy za niesłuszne, a nawet szkodliwe – doprowadzona została do formuły paradoksalnego dogmatu, który każe nam afirmować to, z czym się nie zgadzamy. Spowodowało to nie tylko rozchwianie porządku wartości, lecz odwrócenia go, i stało się narzędziem nowej, niesłychanie nietolerancyjnej ideologii.
W swoim felietonie chciałbym zająć się tą drugą, nie ideą przecież, a eksponowaną dziś na sztandarach unijnych postawą. Na pierwszy rzut oka trudno otwartość kwestionować. Nie należy na wstępie odrzucać cudzych opinii, ale próbować je zrozumieć. Jeśli je krytykujemy, powinniśmy stosować wobec nich te same miary, z jakimi chcielibyśmy, aby podchodzono do naszych. Musimy przyjmować możliwość popełnienia błędu i zderzając się z innymi poglądami, najlepiej jest traktować je jako test na prawdziwość naszych. Jeśli nawet nie akceptujemy cudzych przekonań ani zachowania, dobrze jest dokonać wysiłku postawienia się w pozycji tego, kto je reprezentuje, co pozwala głębiej pojąć osoby, z którymi się konfrontujemy.
Nie można jednak zaakceptować otwartości czy tolerancji bezgranicznej, gdyż stałyby się one skłonnościami samobójczymi i prowadziły do samozaprzeczenia. Ich reprezentanci musieliby ulec rzecznikom odwrotnego nastawienia, którzy gardzą tolerancją i otwartością.
Wyliczając niektóre, pozytywne charakterystyki otwartości, widzimy od razu, że muszą wypływać one z głębszych założeń: uznania prawdy, która każe poddawać kolejnym próbom nasze mniemania, oraz szacunku dla osoby ludzkiej. Podobne są fundamenty tolerancji. Gdybym nie traktował prawdy jako jednego z najwyższych dóbr, nie miałbym powodu rozważać cudzych racji, które podważają moje opinie, jeśli nie uznawałbym osoby ludzkiej za wartość podstawową, nic nie skłaniałoby mnie do zawieszania swoich utartych przyzwyczajeń i trudu zrozumienia cudzych.
Nie sposób wyobrazić sobie absolutnej otwartości czy tolerancji, gdyż znaczyłoby to po prostu pustkę, brak jakichkolwiek myśli i reguł, czyli niemożliwe istnienie bez jakichkolwiek właściwości. Innymi słowy, zarówno otwartość, jak i tolerancja muszą być ufundowane na głębszym porządku wartości, który stanowi ich ramę i ograniczenie. Wymienianie ich jako cnót elementarnych jest nieporozumieniem. Co więc powoduje, że prezentowane są one jako takie przez europejskich mandarynów? Dlaczego nie odwołują się oni do bardziej podstawowych norm kultury, które czynią możliwymi tolerancję i otwartość?
Wskazuje to niedwuznacznie, że żywią oni rezerwę, jeśli nie niechęć, do naszej cywilizacji, a tolerancję i otwartość jako specyficzne i paradoksalne nastawienia traktują jako narzędzie do podważenia jej fundamentów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/360124-otwartosc-nie-mozna-zaakceptowac-tolerancji-bezgranicznej-gdyz-stalaby-sie-sklonnoscia-samobojcza